Reklama
aplikuj.pl

Planszówkowe piekło

Gry, które były prawdziwą torturą

Na potrzeby tego tekstu przyjmijmy, że Piekło istnieje… zresztą na wszelki wypadek lepiej tak zakładać, niż potem się dziwić. To miejsce wiecznych tortur i męki. Pamiętajmy przy tym, że często fizyczne cierpienia są niczym w porównaniu do psychicznego znęcania. Co byłoby najlepszą torturą w Piekle? Moim zdaniem największą karą byłoby obrzydzenie tego, co lubimy najbardziej.

Każdy z nas ma jakieś hobby, a jego uprzykrzenie byłoby z pewnością dotkliwe. Jednym z kilku moich są gry planszowe. Jak wyglądałoby więc Planszówkowe Piekło? Prawdopodobnie Szatan przygotowałby dla nas kilka tytułów, w które gralibyśmy do tzw. porzygu. Do rozgrywki zaprosiłby najgorszy dla nas typ graczy. No dobrze, ale w jakie gry by dla nas przygotowano? Podejrzewam, że każdy otrzymałby swój „piekielny” zestaw. Sam byłem ciekaw jakimi to grami torturowani byli moi koledzy po fachu, dlatego też zapytałem kilka osób o podanie swoich typów (max. 3 gry, lista ułożona według szybkości przysłania typów). Żeby było ciekawiej – pozostawiłem im dowolność w interpretacji słowa „tortura”.

UWAGA: Poniższe gry i zdanie o nich to wyłączna opinia recenzenta, a całe zestawienie ma charakter raczej humorystyczny – nie bierzmy tej zabawy śmiertelnie poważnie.

Piotr Kędzierski (whatnext.pl)

Nieskromnie zacznę od siebie. Na swojej drodze recenzenckiej natrafiłem na wiele słabych (w mojej opinii) tytułów. Część nie działała, część była zupełnie nijaka. Ale męczyłem się grą tylko w trzy gry.

Osadnicy z Catanu

Catan

Od razu zbijam argument pt. „to nie jest gra dla doświadczonego gracza” – w Osadnicy z Catanu byli trzecią grą w jaką zagrałem w swoim życiu. Po pierwszej rozgrywce byłem rozczarowany, że gramy w „coś takiego”, ale frustracja pojawiła się później, wraz z pewnym dodatkiem. Podstawowa rozgrywkę w Catan określiłbym jako „nudną i nieporywającą”. Na szczęście znajomi zapewnili mi dodatkową atrakcję poprzez wprowadzenie rozszerzenia Rybacy z Catanu.

Dodatek ten wprowadza nowy surowiec – Ryby, dzięki którym możemy wykonywać dodatkowe akcje, takie jak wykradnięcie losowego surowca od innego gracza, wybudowanie drogi lub pobranie konkretnego surowca z banku. Brzmi niegroźnie? To wyobraźcie sobie sytuację, w której jedna osoba jest na zdecydowany prowadzeniu, ale brakuje jej tej jednej konkretnej karty surowca. Wszyscy dookoła wiedzą co się święci, wymiana nie wchodzi w rachubę. Już wchodzisz do ogródka, już witasz się z gąską (tj. dogonieniem delikwenta), kiedy on wyciąga 5 ryb i jak gdyby nigdy nic wyciąga potrzebny mu surowiec z banku. Cała wymiana, na której opiera się gra idzie na grzybki. W ten oto sposób z nudnej gry Catan przemienił się w grę irytującą. NIGDY więcej w niego nie zagram.

Munchkin (dowolny)

munchkin apokalipsa

Kiedy byłem zupełnie zielony i poszukiwałem pierwszej gry do zakupu mnóstwo osób polecało mi Munchkina. Szczęśliwie odrzuciły mnie od niego grafiki. Kilka lat później, już jako recenzent, przyszło mi zmierzyć się z owym tworem. Zebrałem ekipę, wytłumaczyłem zasady i wziąłem się za tasowanie kart. Jeden ze znajomych w tym czasie ciągle wertował instrukcję. Po 10 minutach spytałem „czego tam szukasz?”. Odpowiedział „to nie może być AŻ tak głupie”. A jednak. „Oh, zabił cię karaluch, bo nie masz butów, hahaha, śmieszne”, nie, nie śmieszne – denerwujące jak najbardziej. Cała gra to mało wyrafinowane tłuczenie aktualnego lidera. Przez zdecydowanie za długi czas. Nie zrozumcie mnie źle, ja lubię negatywną interakcję. Ba, ja jestem negatywną interakcją. Mimo to rozgrywka w Munchkina była po prostu męcząco-upierdliwa i czułem się jakbym niemal losowo przerzucał się kartami. Nikt mnie na kolejną partię nie namówi.

Cywilizacja: Poprzez Wieki

Civilization: Through the Ages

CO?!! JAK TO CIVKA?! Szczerze – uważam, że gra jest bardzo dobra. Nawet bardzo bardzo. Problem w tym, że granie w nią na planszy jest upierdliwe. Zwłaszcza jak ma się „myślicieli” w drużynie. Rozgrywka w cztery osoby niemal zawsze dzieli się na cztery etapy.

Etap pierwszy „mam plan, jedziemy!”, oczywiście rzadko wypala w 100%, ale mimo wszystko wciągamy się w grę, widzimy, że jest dobrze. Etap ten trwa około 30-45 minut. Następnie następuje etap drugi „mamy dużo akcji”. Zaczynają pojawiać się wydarzenia pt. „no daj mi się chwile zastanowić”, „a nie czekaj, źle policzyłem akcję”, „na pewno dobrze policzyłeś?” i „ej chłopaki, mogę XYZ, bo zapomniałem w poprzedniej turze”. To ten etap, w którym pojawia się lekkie uczucie irytacji. Etap ten trwa od 1 do 3 godzin.

Później nadchodzi czas na etap trzeci „sprawdzam” – „pokaż jeszcze raz tę akcję, coś źle chyba policzyłeś”. Nie policzyłem dobrze, miałem na to 40 minut czekając aż się ruszysz ty @#*! Do tego dochodzi zdenerwowanie jednego z graczy, który został zmasakrowany działaniami wojennymi przez pozostałych. Kolejne 1-2h. Po tych 4-6 godzinach przychodzi ostatni etap pt. „niech się to wreszcie skończy”, przy którym większość graczy już zupełnie nie myśli, tylko stara się jak najszybciej wykończyć deck.

Po tych kilku rozgrywkach w 4 osoby trwających przynajmniej 8h mogę śmiało powiedzieć – nigdy więcej. Będę chciał zagrać w Cywilizację to sobie ją odpalę na komputerze.