Reklama
aplikuj.pl

Recenzja Huawei Mate Xs. Smartfon jutra łamie wszelkie schematy

Po tym jak Samsung zaprezentował w 2019 roku Galaxy Folda świat zobaczył jak może wyglądać przyszłość smartfonów. Euforia nie trwała długo, bo niedługo po tym Huawei pokazał Mate’a X. Smartfon tak bardzo podobny, ale jednocześnie kompletnie inny od sprzętu Samsunga. Mate X nie trafił niestety do Polski, ale udało się to w przypadku jego następcy. W lutym w Barcelonie nowy składany smartfon Huaweia spowodował u mnie opad szczęki. Kompletnie nieracjonalny, bo Mate Xs jednocześnie wzbudzał we mnie masę obaw. Czy słusznie? Miałem okazję się o tym przekonać.

Specyfikacja i zestaw

Zestaw testowy trafił do mnie nie do końca kompletny, więc posłużę się tutaj zdjęciami akcesoriów z premiery. Szkoda tylko, że zabrakło tutaj tego kosmicznego, niezwykle oszczędnego w formie pokrowca.

Nadal też nie mogę przeżyć, że smartfon za 10 tys. złotych jest sprzedawany z najprostszymi możliwymi słuchawkami.

Specyfikacja:

  • obudowa o wymiarach, złożona – 161,3 x 78,5 x 11 mm, rozłożona 161,3 x 146,2 x 5,4 mm, masa 300 gramów,
  • składany ekran OLED o przekątnej 8 cali i rozdzielczości 2200 x 2480 pikseli, złożony o powierzchni roboczej 6,4 cala i rozdzielczości 1148 x 2480 pikseli.
  • układ Kirin 990 5G z 8-rdzeniowym procesorem, grafika Mali-G76 MP16,
  • 8 GB pamięci RAM, 512 GB pamięci wbudowanej, gniazdo na kartę pamięci NanoSD,
  • potrójny aparat Leica – główny 48 Mpix (F/1.8, 27mm, 1/1.7″), z teleobiektywem 8 Mpix (F/2.4, 52mm), szerokokątny 16 Mpix (F/2.2, 17mm),
  • łączność Bluetooth 5.0, Wi-Fi ac, port USB typu C, czytnik linii papilarnych na boku obudowy (we włączniku), LTE kategorii 21 (1400/200 Mb/s), 5G (2+ Gb/s),
  • akumulator o pojemności 4500 mAh, szybkie ładowanie o mocy 55W,
  • Android 10, EMUI 10,
  • cena: 9 999 zł.

Przez pierwsze godziny chciałem trzymać Mate’a Xs w gablocie

Tak jak pierwszy kontakt z Samsungiem Galaxy Fold uspokoił moje obawy w związku z trwałością konstrukcji, tak w przypadku Mate’a Xs początkowo z każdą kolejną minutą obawy rosły. Przecież każde odłożenie telefonu powoduje, że kładę go na ekranie(!) Cienki, plastikowym tworze, który można łatwo uszkodzić. Paranoja, prawda?

Trochę pomógł mi w tym fakt, że smartfon przyjechał do mnie prosto od pewnego youtubera, który też nie był pierwszym użytkownikiem i nosił już ślady użytkowania. Więc dodatkowa rysa w jedną czy drugą stronę wielkiej różnicy nie zrobi. A to przy okazji pokazało mi, jak Mate Xs może wyglądać już po pewnym czasie użytkowania.

Im dłużej go używałem, tym łatwiej było mi się z nim obchodzić. Choć nie ukrywam, pierwsze włożenie go do kieszeni i wyjście z domu było stresujące. Nawet specjalnie założyłem spodnie z głębszymi kieszeniami żeby z nich nie wystawał. Ok, to faktycznie paranoja.

Konstrukcja inne niż wszystkie

Mate Xs, podobnie jak jego poprzednik, łamią wszelkie trendy dotyczące składanych smartfonów. Huawei zamiast smartfon zamykać, to postanowił go otwierać. I tak ekran po zamknięciu nie chowa się w obudowie, a zawija wokół niej. Czy to coś zmienia w użytkowaniu? I tak i nie. Ale do tego za moment wrócimy.

Huawei naprawdę dobrze wykonał Mate’a Xs. Poza ekranem wszystkie elementy są metalowe, a pasek z aparatami pokrywa tafla szkła. Konstrukcja nie jest idealnie szczelna. Przy zawiasie, w miejscu składania obudowy, są całkiem spore szczeliny, które lubią zbierać kurz. Nie zauważyłem jednak żeby w jakiś negatywny sposób wpływało to na działanie mechanizmu. Jednak piasku wolałbym tam nie wsypać.

Jeśli chodzi o rozmieszczenie elementów, to na prawym, tym grubszym boku, znajdziemy włącznik ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych oraz przyciski regulacji głośności. Na spodzie tego samego boku umieszczony został port USB-C. Na dolnej krawędzi cieńszej połówki mamy głośnik zewnętrzny, a na górnej port podczerwieni i gniazdo kart. Z tyłu znajdziemy cztery obiektywy aparatu, dwukolorową diodę doświetlającą oraz przycisk służący do otwierania mechanizmu klapki.

Mate’a Xs bardzo ciężko jest utrzymać w czystości, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Prawdę mówiąc nawet nie chciało mi się go co chwilę przecierać, bo same zdjęcia zajęłyby zdecydowanie za dużo czasu. Brudzi się ekran, brudzi się obudowa, a każdy pojedynczy pyłek przykleja się jak szalony. To nie jest sprzęt dla przesadnych pedantów.

Jak działa mechanizm składania obudowy

Otwarcie Mate’a Xs wymaga wcześniejszego wciśnięcia przycisku z tyłu obudowy. Rozwiązanie dosyć analogowe, ale sprawdza się w codziennym użytkowania. W zasadzie tak samo jak Galaxy Folda, po rozłożeniu ekran trzeba nieco docisnąć, tak aby wyprostował się do końca. Różnica jest taka, że dociskamy go do środka, a nie na zewnątrz.

Ten malutki element trzyma Mate’a Xs w zamknięciu

W momencie składania elementy z tyłu obudowy chowają się, a pomiędzy połówkami konstrukcji tworzy się bardzo cienka szczelina. W trakcie rozkładania szczelina ginie, a szczęści konstrukcji delikatnie wysuwają się z obudowy. Po przekroczeniu pewnego punktu (przy ok 170-stopniach) w trakcie składania lub rozkładania smartfonu pojawia się charakterystyczny trzask. 

Cały mechanizm działa z lekkim oporem. Otwarcie Mate’a Xs jedną ręką jest możliwe, choć nie jest to najwygodniejsza czynność.

Ekran złożony – smartfon jak każdy inny. Tylko trochę spory

Złożony Mate Xs wygląda jak… smartfon. Tylko i aż tyle. Trochę grubszy i dosyć ciężki, ale niewiele odbiega od typowego, współczesnego smartfonu. Ekran zajmuje całą powierzchnię przedniego panelu i ma cienkie ramki. Co jest ogromną przewagą nad Galaxy Foldem.

Używa się go w zasadzie też jak typowego smartfonu. Nawet jedną ręką. Trzeba się tylko nieco przyzwyczaić do innej powierzchni na bokach. Bo z jednej strony mamy metalowy blok, a z drugiej bok zakrzywionego ekranu. Ale szybko można przestać zwracać na to uwagę.

W tej pozycji ekran jest mocno naprężony i w zasadzie na całej długości po lewej stronie możemy go lekko, ale wyraźnie wcisnąć. Dzieje się tak po obu stronach obudowy. Jak pierwszy raz miałem Mate’a Xs w rękach, bałem się że mocniejsze przyciśnięcie może w jakiś sposób uszkodzić ekran. Ale szybko mi to minęło.

Jak już wspominałem wcześniej, odkładając smartfon zawsze kładziemy go na ekranie. I wzdłuż krawędzi obok grzbietu gromadzą się niewielkie ryski. Nie widać ich kompletnie przy podświetlonym ekranie, ale cóż… są. I w trakcie użytkowania powinno ich być z czasem znacznie więcej. Nie mam też pewności co do tego, że część ekranu znajdująca się na boku z czasem nie wytrze się. Jak grzbiet książki.

Ekran rozłożony – wooooow!

Huawei wyposażył Mate’a Xs w naprawdę bardzo dobry ekran. Po rozłożeniu jest niemal kwadratowy, duży i naprawdę wysokiej jakości. Zwyczajnie robi wrażenie. Wyświetla bardzo ładne, mocno nasycone kolory, oferuje perfekcyjną czerń i zaskakująco dobrą biel. Nie jest ona żółta jak w nieco starszych ekranach OLED.

Zgięcie na środku oczywiście widać. Ale dopiero pod odpowiednim kątem lub przy wygaszonym ekranie. To trochę jak z zarysowaniami. Galaxy Fold nauczył mnie, że wybrzuszenia na środku ekranu bardzo szybko przestaje się zauważać. W zasadzie już po kilku minutach.

Cały ekran Mate’a Xs pokrywa folia. Zapewne nie bez powodu ma ona nieregularne kształty ma brzegach. Tzn. ma wcięcia. Największe w miejscu zgięcia ekranu. Przyznam, myślałem że będzie mi to bardziej przeszkadzać, ale to kolejny element, który szybko przestaje się zauważać. Choć z biegiem czasu brzegi folii zaczynają się coraz mocniej odznaczać. Zwyczajnie zbierają kurz, który się do nich przykleja. Sama folia jest bardzo mocno przytwierdzona do ekranu. Jak ktoś się uprze, to pewnie bez większych problemów ją oderwie. Ale w trakcie codziennego użytkowania nie powinna sama z siebie się odkleić.

A jak działa dotyk? Wbrew pozorom bardzo dobrze. Nie ma tutaj wrażenia, które czasami miałem przy plastikowych dotykowych ekranach laptopów, że palec zatapia się w jego powierzchni. Wrażenia są oczywiście nieco innej niż w przypadku szklanych paneli, ale nie ma tutaj żadnego dyskomfortu.

Jak używa się Mate’a Xs?

Ze względu na typowo smartfonowe możliwości po złożeniu obudowy, ze złożonego Mate’a Xs korzysta się znacznie częściej niż złożonego Galaxy Folda. Z prostego powodu – bo można. Można wygodnie coś przeczytać, albo napisać SMS-a łatwo trafiając w przyciski ekranowe.

Z mniejszej połowy korzysta się w zasadzie tylko do zrobienia selfie, albo zwyczajnie dla odmiany. Aby przenieść interfejs na tył smartfonu należy w aparacie przejść w tryb robienia autoportretu. Po wyjściu z aplikacji aktywna pozostaje mniejsza część ekranu. Dotykając specjalnego przycisku można przenieść się na część większą.

Przechodzenia interfejsu między częściami ekranu lub z połówki na pełny ekran jest bardzo płynne i bezproblemowe. W zasadzie jedynym zgrzytem jaki zauważyłem jest uruchomienie dowolnej gry na złożonym smartfonie. Po rozłożeniu obraz potrafi się bardzo brzydko rozciągnąć nie w tym kierunku co trzeba. Poza tym, podczas np. przeglądania Internetu lub oglądania filmu zawsze można ekran rozłożyć i kontynuować użytkowania na większej powierzchni.

Czy są tu jakieś pełnoekranowe dodatki?

Ile Huaweiów potrzeba żeby otoczyć rozłożonego Mate’a Xs?

Przy tak dużej powierzchni ekranu nie mogło zabraknąć opcji, które pozwolą w pełni wykorzystać jego możliwości. Dlatego też aplikacje możemy otwierać w oknach. Podobnie jak na komputerach, ale też i Galaxy Foldzie. Z prawego boku ekranu możemy wywołać listę aplikacji (możemy je tam dowolnie dodawać) i uruchamiać je w osobnych oknach.

Ważnym aspektem jest też fakt, że aplikacje rozpoznają Mate’a Xs jako tablet. Dzięki temu np. Outlook wyświetla się w dwóch kolumnach, czyli typowo tabletowym widoku. Oczywiście niezbędne jest do tego rozłożenie ekranu.

Jakość rozmów, zasięg, jak działa łączność

Najnowsze flagowce Huaweia bardzo mocno zaskakują mnie zasięgiem. I nie inaczej jest w przypadku Mate’a Xs, który w moim odciętym od świata bloku dzielnie pokazuje 3/5 kresek skali zasięgu, podczas gdy większość smartfonów daje za wygraną przy jednej.

Mate Xs ma głośnik rozmów umieszczony na górnej krawędzi obudowy, ale jest on skierowany do przodu, a nie po skosie w górę. Dzięki temu emituje dźwięk na wprost, a nie do otoczenia i trafia głównie do nas, a nie osób postronnych. Jakość rozmów stoi na wysokim poziomie. Są głośne i bardzo czyste.

Warto tutaj dodać, że Mate Xs oferuje inne podejście do pisania niż Galaxy Fold. Samsung postawił na klawiaturę dzieloną, natomiast Huawei wyświetla ją na całej szerokości ekranu. Nie potrafię wskazać, które rozwiązanie jest lepsze. Na obu pisało mi się bardzo wygodnie.

Pozostałe dostępne typy łączności działają bez zastrzeżeń. Mate Xs stabilnie utrzymuje połączenia Wi-Fi i Bluetooth. Sprawnie działa też GPS. Z kolei czytnik linii papilarnych błyskawicznie odblokowuje smartfon po przyłożeniu do niego palca.

Topowa wydajność, usług Google’a brak

Usługi Google to oczywisty brak w wyposażeniu Mate’a Xs, ale na ten temat pisałem już przy okazji testu Huaweia P40 Pro oraz przy ogólnym opisie wrażeń z użytkowania takiego smartfonu.

Zobacz też: Test Huawei P40 Pro. Czy da się poprawić perfekcję?|
Zobacz też: Huawei bez usług Google. Czy da się z tego normalnie korzystać?

Oczywiście brak niektórych usług boli, ale przy odrobinie chęci bardzo szybko zainstalowałem Netflixa, czy też Mapy Google i korzystało mi się z nich… bardzo normalnie.

Mate Xs zapewnia topową wydajność, ale raczej nikt nie powinien spodziewać się, że będzie inaczej. Zawieszenie go samymi aplikacjami nie jest prostą czynnością, a wysoką wydajność potwierdzają popularne benchmarki.

Zaskakująco dobry aparat i selfie jakiego nie ma nikt inny

Aparat to raczej jedna z najmniej ekscytujących funkcja Mate’a Xs. A to duży błąd, bo jakość zdjęć bardzo pozytywnie zaskakuje.

Przyznaję, sam nie miałem wobec niego kompletnie żadnych wymagań. Tymczasem Mate Xs ze zdjęciami radzi sobie tak samo dobrze jak ostatnie flagowce Huaweia. Za wyjątkiem serii P40.

Zdjęcia są miłe dla oka pomimo braku przesadnie nasyconych kolorów. Aparat rejestruje dużo szczegółów zarówno przy zdjęciach z aparatu szerokokątnego, głównego, jak i w trakcie korzystania z zoomu. Szczególnie mocno zaskakuje aparat szerokokątny, który nierzadko robi zdjęcia lepsze niż P30 Pro.

Mate Xs to również mistrz selfie, bo do dyspozycji mamy wszystkie dostępne obiektywy wraz ze wszystkimi ich dobrodziejstwami. Na zoomie możemy sobie liczyć zatkane pory na twarzy. A robiąc selfie aparatem szerokokątnym można objąć naprawdę dużą grupę osób.

No i filmy. W 4K, stabilizowane, płynne, szczegółowe… Aparat to chyba najbardziej zaskakujący element Mate’a Xs.

Wielki ekran, a bateria… jak w normalnym smartfonie

I to dosłownie, bo ogniwo o pojemności 4500 mAh jest typowe dla urządzeń ze znacznie mniejszymi ekranami. Z drugiej strony Mate Xs działa zaskakująco długo.

Przy 30-40 minutach rozmów dziennie, 2-3 godzinach przeglądania Internetu i grania w gry na pełnym ekranie, kilku zdjęciach, dziesiątkach wiadomości i stałą synchronizacją komunikatorów i wszelkich możliwych aplikacji, wieczorami zawsze miałem jeszcze ok 20% pozostałej energii, czasami nawet więcej. To naprawdę świetny wynik.

Akumulator ładuje się do pełna w zaledwie 55 minut.

Głowa mówi nie, ale z zauroczeniem nie wygrasz

Jak śpiewał R Kelly My mind is telling mi no, but my body… Podobnie jest z Matem Xs. Ciężko powiedzieć jak trwały będzie ten smartfon w przypadku dłuższego użytkowania. Czy folia się nie odklei, czy bok ekranu się nie wytrze, czy pojawi się na nim w końcu tyle rys, że nie będziemy mogli na niego patrzeć… I chociaż wszystko wskazuje na to, że to raczej nie będzie mądry zakup, to bierzemy go do ręki i stwierdzamy – Ok, chcę to!

Mate Xs dosłownie czaruje. Jest futurystyczny, inny, nietypowy, po rozłożeniu bardzo cienki, ze świetnym ekranem, bardzo wydajny, z bardzo dobrym zasięgiem oraz zaskakująco dobrym apratem. Do tego jest naprawdę poręczny i można go używać dosłownie jak normalnego smartfonu. To wszytko naprawdę bardzo skutecznie wyłącza logiczne myślenie.

Huawei serią Mate X pokazuje jeden z dwóch kierunków rozwoju składanych smartfonów. Jeden to Motorola Razr i Galaxy Flip – normalny smartfon z opcją złożenia go na pół. Drugi to właśnie Mate Xs i Fold – nieco większy smartfon z opcją znacznego powiększenia powierzchni roboczej. Otwarcie musimy przyznać, że każdy z nich to jest ciągle swego rodzaju prototyp. Producenci pewnie sami do końca nie wiedzą, która opcja się przyjmie, więc eksperymentują. Ale jednocześnie robią to coraz lepiej i Mate Xs jest tego idealnym przykładem.

Czy warto? Podobnie parę miesięcy temu w innym miejscu pisałem na temat Galaxy Folda. Jeśli masz sprzedawać nerkę żeby kupić Mate’a Xs – nie rób tego. Ale jeśli możesz wydać lekką ręką 10 000 zł – warto! Twój portfel być może nawet tego nie odczuje, a Ty będziesz mieć dla siebie kawałek przyszłości.

Zdjęcia wykonane aparatem Sony A6500.

Zdjęcia wykonane smartfonem zostały zmniejszone do szerokości 1300p w celu przyśpieszenia ładowania strony.