Reklama
aplikuj.pl

Kowboj szybszy od własnego cienia

Kojarzycie może kowboja szybszego od własnego cienia? Seria Lucky Luke wraca w ramówce dobrze znanego wam wydawcy komiksowego. Czy mimo siedemdziesiątych urodzin, jest to pozycja nadal warta polecenia współczesnemu czytelnikowi?

Do naszych łapek trafiły dwa albumy – #78 i 80. Pierwszy nosi podtytuł „Wujaszkowie Dalton”, zaś drugi „Ziemia Obiecana”. Serię pierwotnie stworzył belgijski rysownik o pseudonimie Morris. Potem przez lata scenariusze pisał René Goscinny, mający za sobą przygody choćby z serią Asterix. Obecnie przygody Lucky Luke’a kontynuują uznani na francuskiej scenie komiksowej autorzy, utrzymując ducha oryginału.

Oba tomy nie są ze sobą powiązane, przedstawiają różne wątki fabularne rozrysowane na czterdziestu ośmiu stronach. W numerze 78 przebywający w więzieniu bracia Daltonowie dowiadują się, o małym krewniaku Emmettcie Juniorze, który może stać się ich przepustką na wolność. Ponadto mogą wieść dostatnie życie w wielkiej rezydencji zarządzanej przez kamerdynera, należącej do matki Juniora. Niby sytuacja wydaje się lukratywna, ale jest jeden problem: muszą zostać pod kuratelą Lucky Luke’a. On sam niebyt entuzjastycznie zareagował na tą wiadomość, tym bardziej, że również ma przyłożyć rękę do prawidłowej edukacji Juniora, póki co sprawiającego delikatnie mówiąc kłopoty wychowawcze.

W zeszycie 80-tym, tytułowy kowboj spotyka starego przyjaciela Jacka – chyba najbardziej pechowego kowboja na całym dzikim zachodzie. Urodzony pod pechową gwiazdą poganiacz bydła prosi bohatera, aby ten bezpiecznie przeprowadził przez amerykańskie bezdroża mających przybyć z Europy krewnych. I tu robi się całkiem ciekawie, bowiem do gry wchodzi polonijny wątek. Okazuje się, że są to Żydzi aszkenazyjscy, którzy emigrowali z terenów rozbiorowej Polski. Dla przypomnienia akcja komiksu toczy się w 1869 roku. Emigranci, jak wielu podobnych im wcześniej, szukają szczęścia w Nowym Świecie.

Obie narracje są pełne humoru i widać, że skrojono je z myślą o najmłodszych czytelnikach. Wszakże, od samego początku Lucky Luke, niezależnie czy formie komiksu, czy animacji, kierowany był właśnie do tego grona odbiorców. Niemniej scenariusze ukuto tak, że starsi odbiorcy też znajdą coś dla siebie. Szczególnie album „Ziemia Obiecana” przedstawia czytelnikowi sporą dozę żartów sytuacyjnych, podszytych przeróżnymi gierkami słownymi odwołującymi się choćby do historii żydów.

Cykl Lucky Luke był przez wiele lat tworzony przez duet Morrisa i Goscinnego, gdzie ten drugi dołączył później zajmując się wyłącznie pisaniem scenariuszy. Od dnia wydania pierwszego epizodu, co miało miejsce w 1947 roku, komiks zyskał na sporej popularności. Szurmem podbił Europę i inne części świata, by ostatecznie zostać przetłumaczonym na dwadzieścia języków. W Polsce komiks pojawił się w okolicach 1962 roku, za sprawą wydawnictwa harcerskiego, ale jakość wydania pozostawiała wiele do życzenia.

Morris zmarł w 2001 roku, gdy pracował nad kolejnym albumem. Po śmierci pierwotnych autorów komiks jest kontynuowany przez uznanych francuskich twórców. Rysownik Achdé jest współtwórcą kilkunastu serii humorystycznych takich jak Big Twin, Esmeralda czy Kid Lucky. Równie znani są scenarzyści: Laurent Gerra (Grandes gueules) i Jacques Pessis (Spaghetti). Podobnie jak Asterix, opowieść o kowboju szybszym od własnego cienia stała się dobrem narodowym Francji, wpisując się na stałe do popkultury. Na wzór swoich pierwowzorów, opisane wyżej dwa albumy, wpisują się w nurt lekkich komedii, gdzie sporo smaczków dla czytelnika ukryto między wierszami, czy wręcz między kadrami. Poszczególne zeszyty nie kosztują majątku, to też warto je potraktować, jako miłą odskocznię od rozrywek dnia codziennego, lub wprawkę dla początkujących adeptów komiksu.

Za udostępnienie komiksu do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont