Reklama
aplikuj.pl

Recenzja komiksu Shiki

Nie oceniajmy książek wyłącznie po okładce. Shiki może wydawać się niepozorną mangą, nieodróżniającą się niczym od większości publikowanych historii. To jednak tylko pozory.

Z upływem lat każdy z nas wykształca swój własny zmysł estetyczny. Dlatego interesują nas takie, a nie inne gatunki literackie, filmowe, jak również reprezentacje graficzne w komiksach i grach. Dlatego, gdy zobaczyłem okładkę mangi Shiki od razu przyszły mi na myśl ostatnio publikowane komiksy z gatunku a’la yaoi, gdzie trudno odróżnić czy mamy styczność z chłopem czy kobietą. Przeważnie ukute w naiwnej, wręcz prostolinijnej narracji historie zarówno swoją treścią, jak i przedstawieniem graficznym odrzucają mnie z miejsca, wywołując odruch wymiotny. Tym razem jednak byłem daleki od prawdy.

Shiki zrealizował mangaka Ryu Fujisaki – rysunki, a scenariusz przygotowała Fuyumi Ono. Całość publikowała Shueisha w magazynie „Jump Square” w latach 2007-2011. Natomiast sam tytuł bazuje na książce o tym samym tytule, zaś nieco później ukazała się jeszcze seria anime. W każdym z tych przypadków fabuła zabiera nas do małej miejscowości Sotoba, zaludnionej przez 1300 mieszkańców. Są oni niemal odcięci od świata, bowiem miasteczko otoczone górami i lasami ma połączenie z najbliższym miastem tylko jedną drogą.

Akcja rozgrywa się latem, gdzie dochodzi do serii niewytłumaczonych zgonów. Nikt nie zwraca na to przesadnej uwagi, bowiem dotyczy to starszych ludzi i przypadki te podpięto pod wiek, lub niewydolność serca. Problem w tym, że tak naprawdę trudno stwierdzić, na co zmarli ci ludzie, dlatego do ich kartotek wpisano ów „niewydolność serca”. Robi się jeszcze nieprzyjemniej, gdy ilość zgonów zaczyna rosnąć i dotykać również młode osoby.

W tym samym czasie do osady sprowadza się rodzina Kirishiki. Ich dom na wzgórzu w stylu europejskiego zamczyska powstał na zrównanej z ziemią posiadłości wykonanej w klasycznym japońskim klimacie. Megumi Shimizu, mająca z nimi styczność miejscowa licealistka, znika w tajemniczych okolicznościach, by ostatecznie odnaleźć się po jakimś czasie. Dziewczynie nic się nie stało, tyle że z żywiołowej osoby zamieniła się w ospałą i pozbawioną życia kukłę. Toshio Ozaki, kierownik miejscowej kliniki, stwierdza anemię, ale po kilku dniach nastolatka umiera. Przejęty tym Ozaki stara się rozwiązać zagadkę niewyjaśnionej epidemii.

Po tym krótkim wstępie fabularnym, widać od razu, że mamy do czynienia z dreszczowcem, a chwilami nawet z horrorem. W takim odbiorze pomaga również ogólna stylistyka komiksu. Postacie, szczególnie te istotne dla fabuły, wykonano w dość przerysowanym stylu, a całość kadrów dominują silne kontrasty czerni i bieli, z nieustannie gryzącymi się detalami, co w tym przypadku akurat pasuje do siebie idealnie.

Niemniej, podoba się najbardziej równomierne tempo prowadzenia narracji i konsekwentne wprowadzanie nowych wątków. Fabularnie komiks nie jest odkrywczy, bo kierunek w jakim zmierza śledztwo Ozakiego wydaje się aż nazbyt oczywisty, choć rzecz jasna mogą być to wyłącznie pozory. Ponadto, co przyciąga do lektury, to również dialogi. W przeciwieństwie do większości mang skierowanych do raczej nastoletnich czytelników warstwa dialogowa została mocno rozbudowana, co w przypadku dreszczowca pozawala kreować napięcie. Jednocześnie nie są to banale dialogi, choć tam gdzie powinny bywają lekko naiwne, jak choćby w relacjach nastolatków.

Reasumując, mamy do czynienia z mocno przerysowanym horrorem, wykonanym dość nietypową stylistyką. Duet Ryu Fujisakiego i Fuyumi Ono zafundował nam wciągającą opowieść, do której warto się przekonać i dać jej szansę.

Za udostępnienie komiksu dziękujemy wydawnictwu Waneko