Reklama
aplikuj.pl

Test laptopa Asus VivoBook X512 / R564U

Mała, 4-rdzeniowa piętnastka

test Asus VivoBook X512, recenzja Asus VivoBook X512, review Asus VivoBook X512, opinia Asus VivoBook X512, test Asus VivoBook R564U, recenzja Asus VivoBook R564U, review Asus VivoBook R564U, opinia Asus VivoBook R564U

Laptop do domu nie oznacza już 4-kilogramowego klocka. 15,6 cala mieści się teraz w znacznie mniejszej obudowie, przyciągającej wzrok smukłością i charakterem.

Na redakcyjne testy trafił najnowszy Asus VivoBook X512 / R564U wyceniony na zaledwie 2799 zł. Przystępne cenowo urządzenie celuje swoimi właściwościami przede wszystkim w użytkownika domowego. Tego ostatniego zauroczyć ma nie tylko designem, ale i ergonomią połączoną z satysfakcjonującą wydajnością. Drastyczne spadki cen na rynku dysków SSD sprawiły, że nawet podstawowy model, który przyszło nam testować oferuje 256 GB dysk SSD. I to jest chyba najlepszy możliwy początek przygody, gdy zależy nam na wydajności.

Specyfikacja Asus VivoBook X512 / R564U:

Wymiary: 357 x 232 x 20 mm, 1,67 kg
Ekran: LCD 15,6” FullHD (1920 x 1080 px), matowy
CPU: Intel Core i5-8250U (4 rdzenie, od 1.6 GHz do 3.4 GHz, 6MB cache)
GPU: zintegrowana karta graficzna Intel UHD Graphics 620
HDD: SSD 256 GB SATA 3.0 M.2 (Sandisk)
RAM: 8 GB (SO-DIMM DDR4, 2400MHz, 4GB + 4GB na płycie głównej, max 20 GB)
Łączność bezprzewodowa: WLAN AC (2×2 MIMO) do 867 Mb/s, Bluetooth 4.2
Złącza: USB 3.1 type-c x1, USB 3.0 x1, USB 2.0 x2, HDMI, JACK 3,5 mm, czytnik kart pamięci microSD,
Multimedia: głośniki stereo, mikrofon, kamera internetowa 1 Mpix
Akumulator: dwukomorowy 32 Wh, 4212 mAh, Li-Ion, szybkie ładowanie 45 W
System: Windows 10 64-bit

Sprzęt dostarczany jest w niewielkim, kartonowym pudełku z ciekawym efektem otwierania. Wraz z urządzeniem otrzymujemy kompaktową, szybką ładowarkę z przeszło 2-metrowym przewodem, blokowanym po zwinięciu rzepem.

Design i jakość wykonania – ultrabookowy luksus w tanim wydaniu

Asus VivoBook X512 / R564U stylistycznie kojarzy mi się z momentem wejścia Sony Vaio na rynek konsumencki. Detale i faktury są dopracowane, jednak cena wymusza zastąpienie metalu tworzywami sztucznymi. Srebrny lakier testowanego egzemplarza z czasem zapewne będzie się przecierał na wystających krawędziach, z doświadczenia jednak wiem, że tworzywo sztuczne nieraz pokonuje żywotnością metale. Nic tutaj przy tym nie skrzypi, a sposób łączenia górnej części z podstawą daje nadzieję, że skrzypieć nie będzie.

Asus VivoBook X512

Klapa laptopa, pomimo że ekran niemal pozbawiony jest ramek, jest sztywna i jedynie pod większym naciskiem delikatnie ugina się na środku. Patrząc na spód urządzenia można odnieść wrażenie, że producent nie oszczędzał na gumowych stabilizatorach. Gdyby nie specyficzna konstrukcja zawiasu, obstawiałbym idealną przyczepność i stabilność przez lata. Jednak podczas otwierania laptopa zmienia się punkt podparcia komputera – z szerokiego pasa gumy na brzeg pokrywy. A tak właściwie to na dwie malutkie wypustki na pokrywie. Obstawiam, że brzeg pokrywy laptopa, przesuwający się co chwila w stronę podłoża, będzie pierwszym z miejsc zbierających rysy.

Plastikowa klawiatura trafiła do niecki w starym stylu, z miłymi dla oka wytłoczeniami wokół wysp przycisków. Producent zmieścił blok numeryczny, nieoceniony dla użytkowników Excela. Pomimo niemal zupełnego pozbycia się ramek nad i pod ekranem, wciąż pozostało miejsce na sporych rozmiarów gładzik.

Liczba złączy jest duża jak na tę półkę cenową urządzeń. Z lewej strony znajdziemy dwa porty USB 2.0, z prawej złącze ładowania, USB 3.0, wyjście HDMI, USB 3.1 Type C, gniazdo słuchawkowe/mikrofonu i szczelinę gniazda kart microSD. Jako podróżujący fotograf wolałbym jednak gniazdo na pełne karty SD i nie pogardziłbym złączem LAN, ale rozumiem ideę twórców. Zarówno z przodu, jak i z tyłu obudowy nie znajdziemy dodatkowych złączy. Całą tylną krawędź zajmuje rozpostarty pomiędzy zawiasami szeroki wylot powietrza z wnętrza obudowy. Głośniki stereo wylądowały na spodzie urządzenia.

Asus VivoBook X512
Asus VivoBook X512

Ekran – wszystko zależy od wersji

Komputer występuje z 3 wariantami wyświetlaczy. Wszystkie mają 15,6 cala, odświeżanie 60 Hz i deklarowane 45% pokrycie przestrzeni barwowej NTSC. Zasadnicza różnica polega na technologii. Panel IPS LCD (FullHD) dostajemy w najwyższym wariancie i ekrany TN w wariancie środkowym (FullHD) i najniższym (HD). W testowym urządzeniu przywitał mnie panel BOE NT156FHM-N62, a więc środkowy model.

W teorii oferuje od jasność do 200 nitów, wspomniane wyżej 45% pokrycie gamutu NTSC, kontrast 500:1 i… bardzo słabe kąty widzenia: horyzontalnie 90 stopni, wertykalnie 60 stopni. I rzeczywiście to jeden z tych ekranów, które wyglądają w miarę poprawnie wyłącznie gdy patrzymy na nie na wprost.

W testach maksymalna uzyskana jasność to zaledwie 189 nitów. Praca jest przez to komfortowa jedynie w zacienionych pomieszczeniach. Po kalibracji nie udało się uzyskać obiecywanego gamutu kolorów – dla sRGB odwzorowanie wyniosło 55%, 41% dla AdobeRGB i zaledwie 39% w przypadku NTSC. Najwięcej problemów przynosi Asusowi odwzorowanie błękitów i czerwieni. Przekłamania kolorystyczne w przypadku tego panelu są łatwe do zauważenia gołym okiem, a kalibracja niewiele pomaga. Średnie DeltaE wyniosło 4,07. Celując w 6500 Kelwinów i 120 Nitów udało się uzyskać zimniejsze 7309 K i 117 nitów. Przy czym czernie świeciły prawie 1 cd/mkw, co przyniosło w efekcie nie 500:1 lecz kontrast zaledwie 128:1.

Ekran NanoEdge, z ramką o szerokości zaledwie 5,7 mm oraz wypełnieniem panelu na poziomie imponujących 88% wygląda spektakularnie… do momentu włączenia komputera. Parametry panelu nie umożliwiają pracy poza pomieszczeniami, jak i ekran nie nadaje się do obróbki zdjęć czy filmów. Przekłamania kolorystyczne są zbyt duże, a dodatkowo potęgują je niskie kąty widzenia. Na plus działa zawias o handlowej nazwie ErgoLift. Sprawia on, że klawiatura unosi się pod kątem 2 stopni. Duży zakres odchyłu zawiasu ekranu pozwala na wygodną pracę w wielu pozycjach. Jeśli w Twoim zasięgu będzie wariant komputera z ekranem IPS, sugeruję dopłatę – radykalnie poprawi on czytelność treści.

Asus VivoBook X512

Kultura pracy

Konstrukcja zawiasu ekranu sprawia, że ciepłe powietrze z wnętrza obudowy wydmuchiwane jest w kierunku wyświetlacza. Podczas typowej pracy biurowej czy przeglądania nieskomplikowanych stron internetowych maszyna Asusa pozostaje bezgłośna.

Uruchomienie gry komputerowej stworzonej z myślą o desktopowych graczach nieuchronnie już oznacza odpalenie turbiny. Ruch powietrza szczęśliwie jednak omija wysokie częstotliwości, jest równomierny i nawet gdy dotrzemy do maksimum wydajności jest w miarę cicho. Na pełnych obrotach w odległości 50 cm od ekranu nie jest pokonywana granica 50 dB – górne wyniki to 48 dB.

Przy tych, najwyższych obciążeniach dosyć szybko zaczyna być odczuwalna podwyższona temperatura obudowy. Okolice przycisku Enter już po chwili rozgrzewają się do 40-42 stopni, podobnie jak spód obudowy w tym miejscu. Nie doświadczymy jednak takiego dyskomfortu podczas pracy z dokumentami czy oglądania filmu.

Wielki plus natomiast należy się dla wyspowej klawiatury, która daje miłą odpowiedź na wciśnięcia (skok 1,4 mm), a pomimo swej plastikowej konstrukcji jedynie w minimalnym stopniu ugina się pod naciskiem. Jest cicha, choć dla kogoś ze słuchem przebitym stukotaniem klawiatur mechanicznych wszystko będzie ciche ;-). Tutaj uwaga, jak to u Asusa włącznik komputera jest w prawym górnym rogu klawiatury. Niefortunne naciśnięcia zdarzają się nawet po latach korzystania i owocują zwykle kwiecistym komentarzem.

Domyślnie uruchomione skróty klawiaturowe dla przycisków z zakresu F1-F12 dają szybki dostęp do funkcji specjalnych. I mamy tutaj taki miły standard, z pominięciem jednak przycisków do regulacji jasności podświetlenia klawiatury. Niech nie zmylą Was kapsle z półprzezroczystymi napisami – podświetlenia brak, występuje jedynie jako opcja, podobnie jak gładzik z czytnikiem linii papilarnych.

Gładzik niemal nie oddziela się od reszty obudowy, ale dosyć szybko przyzwyczajamy się do jego lokalizacji. Zastosowane tworzywo przypadło mi bardziej do gustu niż to w UX410 – w mniejszym stopniu spocone palce utrudniają nawigację. Klik myszki mógłby być jednak trochę cichszy.

Multimedia

Nie da się ukryć, że ciemny ekran nieco psuje zabawę, ale dla przeciwwagi głośniki stereo grają zaskakująco głośno. Ile to już razy trafiałem na komputery, których wentylator był głośniejszy niż system audio. Tutaj jest inaczej.

Nie będę Wam opowiadał, że dostajemy studyjną jakość, bo to zwyczajnie nieprawda. Jednak jak na system 2.0 zaszyty w smukłej obudowie laptopa nawet nieco zbyt wątły, rezonujący bas jest do przebaczenia. Laptop Asus VivoBook X512 / R564U nada się do puszczania spokojnej muzyki podczas wizyty znajomych i o ile nie jesteś miłośnikiem soczystego basu, spełni się w tym zadaniu całkiem nieźle.

Dla miłośników krystalicznego brzmienia nie zabrakło gniazda słuchawkowego. Poradziło sobie ono z łatwością z wymagającymi, dużymi słuchawkami nausznikowymi. Laptop dostarczył nie tylko świetną jakość dźwięku, ale i głośność pozwalającą zupełnie odciąć się od otoczenia.

Kamerka 1 Mpix zdolna obsłużyć wideo w rozdzielczości HD niby nie jest niczym nadzwyczajnym, jednak ta w testowanym Asusie ma jedną pożądaną cechę. Zastosowany moduł świetnie radzi sobie w trudnych warunkach oświetleniowych. Rasowy streamer pewnie i tak postawi na zewnętrzne urządzenie, ale do Skype’a z bliskimi maleństwo Asusa będzie idealne. I od razu informacja dla przewrażliwionych – pracę kamery sygnalizuje biała dioda na prawo od niej. Co ważne, producent nie udziwniał lokalizacji kamerki – jest to tradycyjnie górna krawędź ekranu. Na rynku nie brakuje rozwiązań z obiektywem poniżej wyświetlacza czy nawet w obrębie klawiatury. Niby to ciekawe, jeśli jednak kiedyś zrobiliście sobie przypadkowe selfie z perspektywy podbródka, to zapewne wiecie, że to głupi pomysł ;-).

Wydajność

Intel Core i5-8250U to procesor 8. generacji Intela z 2017 roku, którego najistotniejszą nowością było przyniesienie 4 zamiast 2 fizycznych rdzeni i dodatkowych 4 wątków. Na papierze szykował nam się wielki skok wydajności. Świat urządzeń mobilnych rządzi się jednak swoimi prawami i istotniejszym okazało się oszczędzanie energii niż tworzenie benchmarkowego potwora.

Zanim jednak przejdziemy do galerii testów, warto przypomnieć, że nie mamy do czynienia z komputerem do współczesnych gier. Dość powiedzieć, że za renderowanie odpowiada zintegrowana grafika Intela – Intel UHD Graphics 620. Cały ogrom klasycznych tytułów czy emulatorów będzie działać na tym komputerze idealnie, ale zapomnijcie o nowych tytułach AAA. Zresztą, na nie i tak nie ma za wiele miejsca na dysku.

Bez jakichkolwiek optymalizacji CS:GO wyciąga na domyślnych nastawach „szalone” 20 klatek na sekundę, a benchmark Rise of the Tomb Raider, zaszyty w grze o tym samym tytule pokazuje smutne 6,41 fps. Warto też dodać, że błyskawicznie włącza się thorttling, który dławi 3,4 GHz do 1,6 GHz, by nie stopiła nam się klawiatura. Na luzie temperatura procesora utrzymuje się na poziomie około 45 stopni, by pod obciążeniem dotrzeć do granicy 100 stopni, ale jej nie pokonać. No OK, po przestawieniu detali na średnie i rozdzielczości na HD na upartego da się grać w CS-a w 50 fps, ale ze spadkami nawet poniżej 30 fps, gdy na ekranie jest większa jatka.

Nieźle wypadają testy szybkości zapisu i odczytu danych za sprawą dysku SSD firmy SanDisk. Ponad 500 MB/s w zapisie i odczycie sekwencyjnym to wartości może nie rekordowe, ale godne solidnego dysku SSD. To właśnie szybka praca pamięci wewnętrznej przynosi ogólne pozytywne wrażenie z obcowania z komputerem. Typowe, codzienne czynności, jak przeglądanie Internetu czy uruchamianie aplikacji są rzeczami, na które nie musimy czekać. Gdy już przy dysku jesteśmy, warto wspomnieć, że po odjęciu miejsca na partycję recovery i Windowsa, użytkownika powita na dzień dobry informacja o 202 GB wolnego miejsca. To jednak możemy w razie potrzeby rozbudować za pomocą dysku 2,5” o pojemności do 2 TB.

Zasilanie

Dwukomorowy akumulator litowo-jonowy z powodzeniem pozwala na 2,5 – 3 godziny pracy na wysokich obrotach (maksymalna wydajność, jasność ekranu 120 nitów). Nie wystarczy to może na pełną zmianę w pracy, ale w końcu do czynienia mamy raczej z lwem kanapowym, służącym domowej rozrywce. W domowych pieleszach i dantejskich ciemnościach pokusić można się o przyciemnienie ekranu do 25%, wtedy akumulatora wystarczy prawie na 5 godzin oglądania YouTube’a. W typowym użytkowaniu ustawimy jednak jasność wyżej.

Na potrzeby testu stosuję jasność 120 nitów, a ta na ciemnym panelu firmy BOE uzyskana została na poziomie 85% podświetlenia. W praktyce z komputera korzystać będziemy prawdopodobnie na maksymalnej jasności (~189 nitów) lub niedaleko od niej. Zapasu wielkiego tutaj nie ma.

Asus VivoBook X512 R564U

Olbrzymie pochwały należą się producentowi za maleńką ładowarkę 45,03 W. Jest ona wielkości ładowarek telefonicznych i waży zaledwie 55 gramów nie licząc przewodu oraz 143 gramy wraz z nim. Przy zakupie laptopa często zapominamy o tym niezbędnym akcesorium, pakując się w wielkie, powolne zasilacze, jednak nie tym razem. Komputer wraz z ładowarką ważą tylko 1813 gramów, co zawstydzi niejedno urządzenie z segmentu premium.

Pochylenia się wymaga też czas ładowania. Przy włączonym komputerze, w trybie maksymalnej wydajności naładowanie z 1% do 30% wymaga zaledwie 21 minut, po 30 minutach mamy już 42,3% naładowania, 35 minut wystarcza by dojechać do połowy, a 60% uzyskałem w 44 minuty. Ten ostatni wynik jest o tyle ciekawy, że producent obiecuje go dopiero po 49 minutach.

Po godzinie ładowania na liczniku było już 75,7%. W okolicy 80% pojemności ładowanie mocno zwalnia i 100% naładowania włączonego laptopa pojawiło się dopiero pod 2h i 7 minutach. Jak widać jest przyjemnie szybko, pomimo, że dostajemy ładowarkę 45 W zamiast dostępnych u producenta 60-tek. Wciąż dziwi mnie natomiast brak przejścia na złącze ładowania USB-C. Jeden wspólny standard z Apple’em czy HP oraz producentami telefonów z pewnością przysłużyłby się naszej planecie.

Asus VivoBook X512 - ładowarka

Podsumowanie

Pomimo wpadającego w oko designu, Asus VivoBook X512 / R564U okazał się sprzętem nieco nierównym, a to za sprawą jakości wyświetlacza. Gdzieś jednak należy szukać oszczędności, gdy cena komputera wynosi poniżej 3 tys. zł, a przy tym dostajemy 4-rdzeniowy procesor i wydajny dysk SSD. W ofercie producenta jest też dostępny wariant z ekranem IPS, za który moim zdaniem warto dopłacić. Przynajmniej na poziomie kątów widzenia powinien być istotnie lepszy. Tylko tyle, albo aż tyle pozwoliłoby tajwańskiemu komputerowi do domu uzyskać noty bliskie ideałowi.

Niewątpliwym atutem propozycji Tajwańczyków jest bardzo kompaktowy design uzyskany za sprawą ograniczenia do minimum szerokości ramek wokół wyświetlacza. Dostajemy 15,6 cala ekranu w obudowie bliższej konwencjonalnym 14-stkom.

Mamy też do czynienia ze sprzętem bardzo lekkim, który razem z maleńką, a przy tym szybką ładowarką waży zaledwie 1,8 kg. Rewelacja. Trudno przyczepić się do wydajności, która być w może w gamingowych benchmarkach nie zachwyca, ale już w zastosowaniach domowo-biurowych jest rewelacyjna. To w znacznej mierze efekt zastosowania procesora z 4 fizycznymi rdzeniami, jak i wydajnego dysku SSD firmy SanDisk.

Podczas testów spodobały mi się też detale, o których często zapominamy wybierając komputer. Należą do nich bardzo wygodna klawiatura wyspowa z blokiem numerycznym, kamerka HD działająca dobrze nawet w półmroku, nie stawiający oporu gładzik czy szeroka regulacja kąta pochylenia ekranu. Moja ocena końcowa to 7/10.

Asus VivoBook X512

Wady:

– ekran (jasność, kąty widzenia, odwzorowanie barw),

Zalety:

– 4-rdzeniowy procesor i dysk SSD w standardowym zestawie,

– wysoka wydajność w zastosowaniach domowych i biurowych,

– bardzo atrakcyjny design z niemal bezramkowym ekranem,

– duży zakres regulacji wychylenia ekranu,

– wygodna klawiatura i gładzik,

– komplet popularnych złączy, w tym przyszłościowe USB-3.1 Type C