Zdania naukowców są podzielone. Jedni mówią, że Ziemię da się jeszcze uratować, a inni ostrzegają, że globalne ocieplenie rozpędziło się tak bardzo, że nic go nie zatrzyma. Niezależnie od tego, jaka jest prawda – chronić powinniśmy przede wszystkim morza i oceany, gdyż są one kluczowym elementem w sieci powiązań klimatycznych.
Ponad 2/3 powierzchni naszej planety pokrywa woda. Niestety, naukowcy nie poświęcają jej należytej uwagi. To oznacza, ze zagrożenia, na jakie są narażone morza i oceany z powodu zmian klimatycznych często są pomijane. Dlaczego?
Dla wielu osób ocean jest poza zasięgiem wzroku i umysłu – łatwiej przecież policzyć drzewa niż ryby. A zmiany klimatyczne mórz i oceanów dotykają w pierwszej kolejności. Naukowcy byli zszokowani, gdy w sierpniu 2019 roku w ciągu zaledwie 24 godzin stopiło się ok. 11 mld ton pokrywy lodowej Grenlandii.
Oceany źródłem życia
Oceany umożliwiają życie na lądzie – ponad trzy miliardy ludzi na świecie jest uzależnionych od ryb jako głównego źródła białka. Ich istnienie jest zagrożone. Poziomy rozpuszczonego tlenu w oceanach spadły wraz ze wzrostem temperatury. Wody, które przepływają przez lądy i ostatecznie wpadają do jezior lub mórz, niosą ze sobą nawozy, detergenty, a nawet ścieki. Ten odpływ substancji odżywczych jest coraz większy, a nadmierny wzrost glonów i mikroorganizmów doprowadził do tego, że co najmniej 500 miejsc w wodach przybrzeżnych zostało sklasyfikowanych jako „martwe strefy” – obszary z tak małą ilością tlenu, że większość życia morskiego nie może przetrwać. Największa z nich jest większa od Szkocji (około 80 000 kilometrów kwadratowych).
Ocean wchłonął już 90% nadmiaru ciepła spowodowanego globalnym ociepleniem i stał się o 30% bardziej kwaśny od czasów sprzed rewolucji przemysłowej. Stanowi to zagrożenie dla tych, którzy są uzależnieni od rybołówstwa i akwakultury, a także dla około 60 milionów ludzi na całym świecie, których praca zależy od tych branż. Marginalizowane społeczności będą nadal odczuwać implikacje zmian klimatycznych, ale uprzywilejowani również odczują ich skutki – ponad 100 miliardów $ nieruchomości nadbrzeżnych jest zagrożonych w samych Stanach Zjednoczonych z powodu podnoszenia się poziomu mórz i oceanów.
Mimo to, przełomowe porozumienia dotyczące ochrony przyrody i zmian klimatu w dużej mierze zignorowały ocean. Weźmy na przykład cel ograniczenia globalnej temperatury do nie więcej niż 2°C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej, który został określony w porozumieniu klimatycznym z 2015 r. w Paryżu. Eksperci przewidują, że jeśli globalne temperatury wzrosną o 1,5°C, przetrwa być może 10-30% raf koralowych, zmniejszając siedlisko mniej więcej 1/4 wszystkich gatunków oceanicznych i wpływając na ochronę przed sztormami przybrzeżnymi, żywność, miejsca pracy, rekreację, a nawet produkcję leków. Ale w przyszłości, która będzie o 2°C cieplejsza, przetrwa tylko 1% raf, a ta resztka może być zbyt mała, by utrzymać wszystkie gatunki zależne od koralowców.
Ratując oceany, uratujemy świat
Potencjał mórz i oceanów w zakresie łagodzenia zmian klimatycznych jest również często pomijany. Siedliska oceaniczne, takie jak trawy morskie, słone bagna i lasy namorzynowe, a także powiązanych z nimi sieci pokarmowych, mogą pochłaniać dwutlenek węgla z atmosfery w tempie do czterech razy większym niż lasy lądowe.
Morska energia wiatrowa może potencjalnie dostarczyć ponad 7000 terawatogodzin (TWh) czystej energii rocznie w samych Stanach Zjednoczonych. To mniej więcej dwa razy więcej niż ilość energii elektrycznej zużytej w Stanach Zjednoczonych w 2014 roku.
Nadszedł czas, aby międzynarodowe porozumienia podejmowały coraz bardziej ambitne zobowiązania, które wyraźnie uwzględniają to, w jaki sposób ocean jest zagrożony zmianami klimatycznymi. Musimy przede wszystkim znacznie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, w tym szczególnie ukierunkować redukcję dwutlenku wegla na walkę z zakwaszeniem oceanów. Jest to najważniejsze działanie, jakie możemy podjąć na rzecz środowisk wodnych na świecie.
Osiągnięcie tych wszystkich celów będzie wymagało wiele pracy i politycznego zaangażowania, ale wspólny cel – zdrowy ocean powinien nas zjednoczyć. Wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy zależni od mórz i oceanów, niezależnie od tego, czy jesteśmy mieszkańcami wybrzeża czy śródlądzia, czy łowimy ryby, prowadzimy gospodarstwa rolne, czy po prostu jemy i oddychamy. Narody mogą osiągnąć porozumienia potrzebne do uleczenia oceanów, ale działania musimy rozpocząć na poważnie już teraz. Nie ma ani jednej minuty do stracenia.