Ghost of Tsushima Director’s Cut to dopakowane wydanie podstawowej wersji gry. Jeśli ktoś nie zachwycił się jednak podstawką, to tutaj znajdzie kolejną dawkę przeciętności.
Ghost of Tsushima Director’s Cut – powrót
Ghost of Tsushima podczas swojej premiery była często porównywania do Assassin’s Creed. Nie brak było komentarzy na temat tego, że tyle czekamy na japońskiego Asasyna, że Sony zrobiło go już samemu. Porównanie jest jak najbardziej odpowiednie, ale w przeciwności do graczy, którzy po zagraniu mówili o grze o wiele lepszej od AC, byłem znudzony tym co skończyłem.
Pewnie, gry są do siebie podobne, ale dziwi mnie, że wszystkie osoby, które mówiły o „w końcu dobrym Asasynie” chwalą mechaniki, które w AC są od lat albo już podmieniono je na lepsze, bo stały się przestarzałe. Nakręcanie się i zachwalanie czegoś, co wprost pokazuje, że twórcy potrzebują jeszcze kilku odsłon, aby dorównać Ubisoftowi – do dziś nie mogłem tego pojąć. Więcej o podstawowej wersji gry przeczytacie w mojej recenzji z zeszłego roku.
Nowości Ghost of Tsushima Director’s Cut
Dziś skupiamy się bowiem na nowościach znajdujących się w wydaniu Ghost of Tsushima Director’s Cut. Do dodatku, w postaci nowej wyspy Iki, za chwilę dojdziemy. Skupmy się najpierw na tym, co pojawiło się w grze.
Jedną z nowości jest kilka usprawnień tytułu, o które prosili fani. Otrzymujemy zatem idealną synchronizację ust w przypadku japońskiego dubbingu czy możliwość składowania przedmiotów w jukach konia. Szkoda tylko, że aby otrzymać te rzeczy musimy kupić edycję Director’s Cut. Takie rozwiązania powinny pojawić się w normalnym patchu. Łatki modyfikujące grę w trochę większym stopniu nie są niczym niezwykłym, czego przykładem jest Wiedźmin czy Assassin’s Creed. Tutaj Sony każe sobie płacić, nie wspominając już nawet o tym, że musimy zapłacić dodatkowo, jeśli chcemy przerobić swoją kopię tytułu z edycji PS4 na PS5.
Czytaj też: Poradnik Wiedźmin Pogromca Potworów. Przeczytajcie, zanim zaczniecie przygodę
Nie wiem dlaczego Sucker Punch czy Sony bierze za to pieniądze (za sam dodatek – OK), bo ulepszenie gry do wersji PS5 wypada bardzo słabo. Ghost of Tsushima otrzymało już na PS4 aktualizację, która pozwalała ogrywać tytuł na PS5 w płynności 60 klatek na sekundę. Natywna wersja PS5 oferuje to samo, ale w trochę wyższej rozdzielczości, dobijając do magicznego 4K. Tylko, że to jedyna zmiana. Tekstury nie uległy poprawie, zasięg rysowania jest ten sam, a modele obiektów w grze również nie składają się z większej liczby wierzchołków.
Podobno występuje więcej efektów cząsteczkowych, ale gdyby mi tego Sony nie reklamowało to bym nawet nie zauważył. Bardzo szybkie czasy ładowań z PS4 zniknęły już zupełnie, ale wciąż – płacić za coś takiego? Wiele gier oferuje darmowy upgrade, a Sony to chętnie promuje na pudełkach, specjalnym oznaczeniem. Ale własny zespół już każe nam za to płacić. Słabe.
Co więcej, wyższa rozdzielczość i obecność na rynku PS5, które pokazało mi już nieprawdopodobnie wyglądające gry, sprawiło, że Ghost of Tsushima dziś wygląda przestarzale. Pewnie, są krajobrazy, które wyglądają ładnie, ale wspomniane tekstury w połączeniu ze słabymi modelami obiektów, sprawiają, że ujęcie, które jeszcze na PS4 wyglądałyby świetnie, na PS5 rozczarowuje. Twórcy Ghost of… chętnie pokazują nam ujęcia kamerą nad lasami, które wyglądają jakby ktoś je obsmarował blurem – wiecie, takie gry PC z ery przechodzenia w tym czasie z PS2 na PS3. Tego nie można nazywać natywną wersją gry na PS5, bo to dalej gra z PS4.
Wyspa Iki w Ghost of Tsushima Director’s Cut
Oprócz rozczarowujących spraw technicznych, osoby, które zapłacą za Director’s Cut, otrzymują także dostęp do wyspy Iki, czyli jak to zapewne już wiecie z licznych materiałów promocyjnych – nowego regionu świata gry o wielkości mniej więcej 1/3 Cuszimy.
Widać, że twórcy starali się dodać trochę nowej zawartości. Znajdziemy nowe aktywności poboczne takie jak np. arena do walki, poszukamy nowej zbroi czy… pogłaskamy nowe zwierzaki. To jednak nie wystarczyło, abym pragnął zrobić w tej produkcji 100%. To, co nie działało w podstawowej wersji gry, nie sprawdza się też i tutaj.
Nowa linia fabularna jest skandalicznie krótka, a do tego dialogi napisane fatalnie. Dawno się nie śmiałem z poważnych scen w jakiejś grze, ale tutaj wszystko wygląda, jak robota amatora. Oklepane motywy oglądamy w większości przypadków na cutscenkach rodem z Mafii 3, gdzie NPC stoją przed sobą z zapętloną animacją i rozmawiają, a kamera zmienia tylko ujęcia. Dalej wygląda to fatalnie i rujnuje warstwę narracyjną gry. Animacje są słabe, a do tego czasem nie mają nawet przejść między sobą, więc widzimy, jak bohaterowie nagle obracają się o 90 stopni i np. są w pozycji kucającej, bo się „skradają”.
Czytaj też: Najciekawsze premiery gier – sierpień 2021
Niestety, Sucker Punch dalej musi się nauczyć robić dobre RPG-akcji, zatrudnić lepsze osoby od narracji oraz animacji. Wychodzi na to, że jeśli jakimś cudem podobało Wam się GoT (ale naprawdę, zagrajcie w AC), to pewnie dalej będziecie się dobrze bawić. Jeśli narzekaliście – znów się rozczarujecie.