Reklama
aplikuj.pl

Recenzja gry Siege Survival: Gloria Victis – “Zapasy w spichlerzu są zbyt skromne, mój Panie”

Recenzja gry Siege Survival: Gloria Victis

Jak to jest żyć w oblężonym mieście pokazała nam już gra This War of Mine. Nikt jednak nie zrobił tego w realiach średniowiecznych czasów, a przynajmniej do tej pory. Uniwersum Gloria Victis powiększyło się bowiem o strategię Siege Survival: Gloria Victis , która jest tak dobra, że nie mogłem się oderwać przez 8h.

Za Siege Survival odpowiedzialne są studia Black Eye Games i Fish Tank Studio. Tych pierwszych możecie kojarzyć z produkcji Gloria Victis, lecz Fish Tank Studio dopiero rozpoczęło swoją przygodę z tworzeniem gier. Z tego co przeczytałem, jest one odpowiedzialne za ten pomysł jak i za lwią część produkcji.

Fabuła

Jedno z miast królestwa Midlandu zostało najechane przez Ismirczyków, a my, jako szczęśliwie nie zabity obywatel, walczymy o przetrwanie skryci w ruinach. Dokładniej określając naszą sytuację, musimy przetrwać wraz z jeszcze jednym lub paroma ocalałymi (w zależności od scenariusza) i wspomóc resztki wojsk, które w oczekiwaniu na posiłki zaciekle bronią miasta.

This War of Mine zanim to było modne – rozgrywka Siege Survival: Gloria Victis

Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że na rozgrywkę składają się dwa etapy – dzienny i nocny. W etapie dziennym zbieramy na początku surowce, budujemy potrzebne do przetrwania budynki i przedmioty, a także wspieramy, na ile nasz zmysł ekonomiczny pozwala, resztki wojsk, które walczą z najeźdźcami.

Bardzo ważny, w początkowym etapie Siege Survival: Gloria Victis, jest szybki rozwój budynków, abyśmy mogli być w miarę samowystarczalni. Chodzi mi głównie o budynki zbierające deszczówkę, pułapki na szczury i paleniska, które zapewniają pożywne posiłki. Poza dylematami ekonomicznymi pod tytułem „co zbudować najpierw”, mamy również zwierzęta do wykarmienia, z których też jest pożytek, ale to już sami zdecydujecie jaki.

W drugim, nocnym etapie gry, określamy co nasi ocaleńcy będą robić. Tutaj mamy czystą „zrzynkę” z gry This War of Mine. Przykład? Jeden bohater może iść na szabry do dzielnic miasta, podczas, gdy reszta może odpocząć. Jest to bardzo przydatne, ponieważ zmęczone postacie są o wiele mniej wydajne. Jest również możliwość stróżowania nocą w razie napadu wrogich szabrowników. Nowością jest szpiegowanie wroga, jeśli fabuła będzie od nas tego wymagać. Może się mylę, ale gdy grałem w This War of Mine nie widziałem takiej opcji. Dostajemy więc zadanie od dowódcy niedobitków z garnizonu miasta – wysłać ludzi na zwiady, aby wojsko, które jest po naszej stronie, miało większe szanse w walce. Po każdym starciu pozostałej części wojsk garnizonu dostawałem takie, oparte na zwiadzie, zadanie.

W trakcie szabrów, w drugim etapie rozgrywki, czeka nas sporo ukrywania się, a także dylematów moralnych i handlu z napotkanymi ocalałymi. Oczywiście ukrywając się możemy również zabić najeźdźców, ale tego osobiście nie polecam. Po zabójstwie wrogiego wojownika Ismirczyków, reszta zwiększa swoją czujność i następnej nocy jest o wiele ciężej poruszać się po ulicach. Dylematy moralne są tym razem o wiele słabsze niż w  This War of Mine, może spowodowane jest to tym, że twórcy Siege Survival: Gloria Victis nie chcieli mieć tak bardzo smutnej i dobijającej gry.

Klimat, grafika i muzyka

Zacznę od najsłabszej strony, czyli od muzyki w Siege Survival. Muzyka niestety została tutaj potraktowana po macoszemu i bardzo odstaje od całej reszty. Uściślając, jest to średniowieczny ambient niskich lotów. Muzyka w żaden sposób nie wpadająca na dłuższy czas w ucho, lecz świetna do wykorzystania na sesji RPG, aby gracz skupił się na kampanii, a nie na muzyce. Pewnie wielu się ze mną nie zgodzi, ale uważam, że muzyka po prostu mogła by być smutniejsza i głębsza, jak w grze Frostpunk. Tak wiem, że zbyt mocno porównuję Siege Survival: Gloria Victis do gier 11 bit studios, ale jak na razie są oni w Polsce mistrzami tworzenia tego typu rozrywki.

Grafika jest dobra lub ponadprzeciętna. Nie chcę tutaj zmyślać, ale wydaje mi się, że jest to ten sam silnik graficzny, co przy Gloria Victis: Medieval (MMO) i przy widoku izometryczny prezentuje się naprawdę dobrze. Dodatkowo dobrze wpasowuje się w całość Siege Survival: Gloria Victis, co można uznać za plus. Najlepszą częścią tego wszystkiego jest klimat, który jest duchowym spadkobiercą Medieval i jeśli podobał wam się on w MMO, tutaj też zrobi robotę. Dobrze pasuje do surowości średniowiecza, a tonacja kolorów w grafice nie „umracznia” tego okresu na siłę.

Podsumowując

Nieczęsto zdarza mi się wciągnąć w coś tak mocno, jak tym razem. Nacisk w Siege Survival na czas, który pozostał nam do starcia, na zasoby i na kolejność budowy, był na tyle angażujący, że nie chciałem odchodzić od komputera. Dodatkowo element skradankowo-pamięciowy z etapów nocnych dodawał jeszcze więcej adrenaliny. Grałem chyba łącznie dwa dni, a zaczynałem scenariusz 4 razy, ponieważ za każdym razem widziałem, jak wielkie błędy popełniłem w swoim mikrozarządzaniu na początkowych etapach.

Jednak pomimo tak wielkiego zaangażowania brakuje mi mocnych historii rodem z This War of Mine, które można wspominać i zastanawiać się „czy faktycznie byłbym do tego zdolny”, albo przeżywać niektóre wybory. Cały czas pamiętam, jak jeden z ocalałych miał tak ciężkie przeżycia, że popełnił samobójstwo, a mi przez miesiąc było go szkoda. Oczywiście, że to tylko gra, ale takie akcje zostają z nami na długo. W Siege Survival: Gloria Victis takich opowieści jeszcze nie miałem, domyślam się, że w przyszłości mogą zostać dodane, ponieważ gra będzie się rozwijać, bo oferuje ogromne pole do popisu jeśli chodzi o dodatki i mody.

Siege Survival: Gloria Victis oceniam bardzo wysoko, a standardowa cena na Steam 89,99 (90 zł) jest jak najbardziej tego warta. Jeśli jednak to dla was za dużo, to aktualnie gra przeceniona jest o 30%, więc można ją kupić za 62,99zł. Oby wasza obrona nie ugięła się przed żadnym przeciwnikiem. Powodzenia w oblężonym mieście.