Niespodziewanie SteelSeries kilka miesięcy po premierze trzech myszek z rodziny Prime zdecydował się stworzyć ich bardziej kompaktowe warianty. Mowa dokładnie o dwóch modelach – Prime Mini oraz Prime Mini Wireless, z czego poniżej zajmiemy się tą przewodową i tym samym znacznie tańszą myszką, która kosztuje tyle samo, co pełnoprawny wariant, bo 309,99 zł. To dobra wiadomość, bo producenci przyzwyczaili nas już, że to, co nowe i nawet lekko zmienione, kosztuje odpowiednio więcej.
Pudełko i dołączone wyposażenie
Steelseries najwyraźniej zdecydował, że opakowanie zastosowane w przypadku Prime Wireless jest najlepsze, bo warianty Prime Mini zostały zapakowane w identyczne pudełko z „wysuwanym wiekiem”. To zapewnia nam najważniejsze informacje na temat sprzętu i co tu dużo mówić – cieszy oko… i nawet unboxingowe zapędy, bo po rozpakowaniu przywita nas myszką umieszczoną poniekąd na małym piedestale. Pod kartonowym wytłoczeniem znajdziemy też przewód USB-C do USB-A oraz instrukcję obsługi.
Czytaj też: Test myszki Steelseries Prime, czyli lekkiego i interesującego modelu
Najważniejsze cechy Prime Mini
- Sensor optyczny TrueMove Pro
- Czułość na 5 poziomach od 100 do 18000 DPI (przeskoki co 50 jednostek)
- Waga bez przewodu: 61 gramów
- Wymiary: 120,3 x 66,2 x 40,7 mm
- Materiał: matowe tworzywo sztuczne
- Przełączniki główne: Prestige OM o wytrzymałości 100 milionów kliknięć
- Liczba przycisków: 4 programowalne + rolka
- Interfejs: USB za pośrednictwem odpinanego 200-centymetrowego przewodu Super Mesh
- Odświeżanie USB: 125, 250, 500 i 1000 Hz
- Podświetlenie: wyłącznie pod scrollem
- Dedykowane oprogramowanie Steelseries GG
- Gwarancja: 2 lata
- Cena producenta: 309,99 zł
Design, materiały i wykonanie
Jak sama nazwa sugeruje, Steelseries w swoich wariantach Mini modeli Prime po prostu zgolił pełnoprawne modele z kilku milimetrów i gramów, zachowując dokładnie to samo w obu przypadkach. Różnice nie są znaczące, bo sprowadzają się do 8 gramów, 5 mm długości oraz prawie 2 mm wysokości i szerokości, ale są. Z pozoru wydają się nie do zauważenia, ale w praktyce warianty Mini są wyczuwalnie mniejsze i lżejsze. To pierwsze czuć już przy pierwszym dotyku, a drugie przy szybszych ruchach w dynamicznych grach. Steelseries utrzymał wariant Mini nadal dla praworęcznych, co potwierdza zarówno jej asymetryczność, jak i ustawienie przycisków bocznych.
Prime Mini sama w sobie jest niepozorną myszką, która poszła w minimalizm, świetne wykonane, nowe przełączniki, lekkość i skromne podświetlenie, a przede wszystkim tradycyjny design z nutą nowoczesności. Całość stworzono z lekkiego tworzywa sztucznego o matowym wykończeniu, które tylko z pozoru buduje dwuczęściową bryłę, bo w rzeczywistości producent złożył grzbiet łącznie z trzech elementów, których łączenia ukrył prawie idealnie. Jednak nawet pomimo tego Prime Mini jest wolne od uginania plastiku, jak również jego skrzypienia, czy zgrzytania. To solidny kawał myszki.
Czytaj też: Test chłodzenia be quiet! Silent Loop 2 240
Pozostałe elementy Prime Mini uzupełnia gruba gumowa wstawka na rolce, szare logo producenta na grzbiecie oraz dwa przyciski boczne w formie małych trapezów. Na przodzie znalazł się z kolei port USB-C dla odpinanego elastycznego przewodu z materiałowym wzmocnieniem. Ten solidnie trzyma się na miejscu nawet przy użyciu znacznej siły, dzięki bloczkowi, który blokuje całość we wnęce, a na biurku nie sprawia większych problemów i pozwala o sobie zapomnieć zwłaszcza w połączeniu z mouse-bungee.
Na spodzie myszki Prime Mini zaskoczenie może być mały prosty przycisk, który znalazł się obok czterech wysokiej jakości ślizgaczy o zaokrąglonych krawędziach i oczywiście wnęce sensora. Dzięki niemu możemy zmieniać zarówno czułość na pięciu predefiniowanych ustawieniach, jak i odświeżanie USB (125, 250, 500, 1000 Hz).
Jednym się to spodoba, a drugim wręcz przeciwnie, bo umieszczenie tego przycisku nie nad rolką, a na podstawie, gdzie nie da się szybko sięgnąć, może być problemem przy codziennej grze, czy pracy, jeśli ktoś regularnie zmienia czułość. Obejście? Banalne – wystarczy przypisać zmianę DPI w aplikacji do naciśnięcia rolki, czy jednego z przycisków bocznych.
Test przycisków Prestige OM
Prime Mini w dalszym ciągu posiada pod swoimi głównymi przyciskami autorskie magnetyczno-optyczne przełączniki Steelseries o nazwie Prestige OM, które chwalą się imponującą wytrzymałością do 100 mln aktywacji. Jest to związane z porzuceniem metalowych styków na rzecz emitowanej wiązki światła, której aktywację realizuje przerwanie podczas klikania.
Tego typu rozwiązanie w praktyce wypada świetnie, gwarantując na dodatek wysoką responsywność, a na dodatek twardy i głośny, choć niewymagający przesadnie dużej ilości siły, klik. Co ciekawe, różni się on od kliku w modelach Prime przez mniejsze skrzydełka, które nadały tym przełącznikom okazalszej surowości. Jak dla mnie jest to zaletą. Równie dobrze sprawdzają się też boczne przyciski oraz rolka na łożysku, zapewniającym wyczuwalne przeskoki między następnymi stopniami.
Oprogramowanie Steelseries GG
Producent reklamuje model Prime Mini, jako myszkę dla profesjonalnych graczy, grających nie tylko u siebie, co akcentuje obecność odpinanego przewodu, wbudowanej pamięci i możliwość ustawiania DPI oraz częstotliwości odświeżania za pomocą wspomnianego przyciski na spodzie. Odpowiada za to wbudowana pamięć, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby wykorzystać do personalizacji rozbudowaną aplikację Steelseries GG.
Ta pozwala nam zaktualizować firmware, dopiąć profile do poszczególnych gier i ustawić myszkę idealnie „pod nas”, co dotyczy zarówno czułości na pięciu poziomach (100-18000 DPI), jak i tradycyjnych pułapów częstotliwości odświeżania, czy być może najciekawsze – manipulacji natężeniem predykcji i zmniejszeniem prędkości sensora w kolejno pierwszych i ostatnich fazach ruchu myszką.
Czytaj też: Test Baseus Super Energy Pro Car Jump Starter. Tym powerbankiem odpalicie samochód
Obok tych funkcji nie zabrakło edytora makr i prostych ustawień co do podświetlenia obecnego wyłącznie pod scrollem i pełniącego bardziej rolę informacyjną, niż ozdobną. Może jednak rozświetlać się na różne kolory w trybie stałym, zmiany kolorów i wielokolorowego oddychania.
Test sensora TrueMove Pro
Steelseries Prime Mini posiada optyczny sensor TrueMove Pro, który został opracowany przez producenta w ramach współpracy z PixArtem i już nie raz udowodnił, że jest jednym z najbardziej precyzyjnych opcji na rynku. Nasze obiektywne i subiektywne testy to potwierdziły, jasno wskazując, że Prime oferuje świetny feeling i brak jakichkolwiek problemów z precyzją do zauważenia gołym okiem. Oczywiście do pewnego poziomu.
Zwłaszcza do 2400 DPI, bo wyżej ta zaczyna stopniowo maleć, choć dosyć skromnie, łapiąc niedopuszczalne czkawki dopiero przy 3200 DPI. Sensor może i tak pochwalić się nie wyczuwalną predykcją, pewnym utrzymywaniem 1000 Hz, wysokimi prędkościami maksymalnymi oraz parametrem LOD na poziomie około 1,4 mm. W testach mysz sprawdziła się następująco:
Test myszki Steelseries Prime – podsumowanie
Z mojego punktu widzenia zmniejszenie rozmiarów i wagi nie było korzystne, ale podkreślam – mowa tutaj o moich preferencjach i mojej prawej dłoni. Pełnoprawne modele Prime wpisały się w moje gusta wręcz idealnie, zapewniając odpowiednio dużą obudowę i przyjemną wagę do codziennej pracy. To sprawiało, że na nich moja dłoń odnajdywała się znacznie lepiej, otrzymując więcej punktów oparcia, co razem z wyższą wagą, odbiło się też pozytywnie na samej precyzji. Dlatego też nie jestem w stanie decydować za Was, czy lepiej będzie sięgnąć w Waszym konkretnym przypadku po model Prime, czy Prime Mini.
Odpowiedzieć na to musicie sami. Jeśli Wasze dłonie są ponadprzeciętnie masywne i duże, a myszkę wykorzystujecie głównie do pracy, czy grania w precyzyjne, choć niedynamiczne gry, to Prime spisze się lepiej. Prime Mini, to już zabawka skrojona idealnie pod strzelanki i chwyty typu claw/palm. Steelseries udało się tym samym stworzyć dwie świetne i bardzo podobne myszki, ale jednocześnie zupełnie inne pod kątem grupy docelowej. Dlatego też jak dla mnie model Prime zasłużył na dwie odznaki: