Syberia, pomimo swojego surowego klimatu, co jakiś czas zmaga się z ogniem. Tamtejsze pożary, ze względu na swój charakter są określane przydomkiem „zombie” i mogę rozprzestrzeniać się nawet wtedy, gdy temperatury spadają do -60 stopni Celsjusza.
Co wyróżnia te pożary? Nie szaleją na powierzchni, lecz pod głęboką warstwą śniegu i lodu. Zapłonowi ulega ukryty tam torf i inna rozkładająca się materia organiczna. Nadal nie wyjaśnia to jednak, skąd nazwa zombie pożary. Ta wiąże się niezwykłą „nieśmiertelnością” ognia, który może tlić się przez miesiące, a nawet lata.
Czytaj też: Wyginęły roślinożerne gatunki, przybyło pożarów. Zaskakująca historia sprzed tysięcy lat
Paradoksalnie, ochronę przed niskimi temperaturami i warunkami atmosferycznymi zapewniają śnieg i lód. Funkcjonują one niczym izolator termiczny i bariera, napędzając zjawisko mające katastrofalne skutki dla środowiska naturalnego. Chodzi nie tylko o niszczenie siedlisk naturalnych, ale również topnienie wiecznej zmarzliny – naturalnego rezerwuaru zawierającego gazy cieplarniane takie jak dwutlenek węgla i metan.
Syberyjskie pożary mogą utrzymywać się nawet przez kilka lat
To z kolei prowadzi do tworzenia błędnego koła, ponieważ im więcej tych gazów cieplarnianych w atmosferze, tym szybciej ociepla się klimat. W efekcie roślinność (wcześniej wysoce odporna na pożary) szybciej wysycha i staje się podatna na zapalenie. Nawet siarczysty mróz, przeplatany okresami rekordowo wysokich temperatur, nie jest w stanie powstrzymać szalejącego żywiołu. Z pewnością nie pomagają susze, które coraz częściej nawiedzają Syberię – upały z minionego lata były największymi od 85 lat.