Wyspa położona na Oceanie Indyjskim jeszcze w latach 80. była zamieszkiwana przez ok. pół miliona par pingwinów. Ostatnia wizyta na Île aux Cochons ujawniła, że w 2016 na miejscu znajdowało się niemal 10 razy mniej pinginów królewskich.
Zakłada się, że obecnie populacja wynosi mniej więcej 60 tysięcy par. Badacze nie mają spójnej hipotezy co do przyczyn takiego stanu rzeczy, jednak dominuje teoria dotycząca zmian klimatu. Globalne ocieplenie wpłynęło już negatywnie na liczebność innych kolonii, m.in. położonych na Antarktydzie. Inne możliwe przyczyny to choroby, walka o zasoby, bądź przeniesienie się zwierząt w korzystniejsze do życia miejsce. Dokładne przeliczenie tych nielotnych ptaków nastąpi w 2019 roku, ponieważ takie przedsięwzięcie jest kosztowne, a wyspa stanowi teren chroniony i będzie można na nią wejść dopiero za kilka a nawet kilkanaście miesięcy.
Jeśli smutne doniesienia z 2016 roku się potwierdzą, całkowita populacja pingwinów królewskich znacząco się skurczy i będzie wynosić między 1,5 a 1,7 mln sztuk. Nie zostały do tej pory wpisane na listę gatunków zagrożonych, jednak w wypadku kontynuacji tego negatywnego trendu sytuacja może się drastycznie zmienić.
Czytaj też: Delfiny w służbie U.S. Navy
Pingwiny królewskie stanowią drugi, po pingwinach cesarskich, najliczniejszy gatunek tych zwierząt. Składają tylko jedno jajo, a po wykluciu pisklaka, jego rodzice płyną na południe w celu zdobycia pożywienia. Gdy nie uda im się wrócić odpowiednio szybko, młode umiera. Skala problemu rośnie od 1997 roku, kiedy to El Niño, powodujący zwiększenie temperatury wody, spowodował skurczenie zasobów i zmusił pingwiny do coraz dalszych wędrówek.
Według przypuszczeń autorów badań, do 2100 roku ocieplenie klimatu może być na tyle poważne, że miejscowe pingwiny wyginą, jeśli nie dokonają relokacji.
[Źródło: nytimes.com; grafika: Henri Weimerskirch]