Google uniknęło kary, która uszczupliłaby budżet firmy. Jak do tego doszło?
Prześledźmy tę dziwną historię od początku. W 2011 roku w przeglądarce Safari na iPhonach pojawia się w ustawieniach, domyślnie włączona opcja nazwana „Nie śledź użytkownika w sieci”. Zdaniem pozywającej firmy sprawiło to, że mnóstwo osób w Wielkiej Brytanii uznało, że korzystając z tej opcji, żadna firma (w tym Google), nie będzie śledziła nas w sieci. Nie pytajcie mnie, dlaczego pozwano w takim razie, tylko Google, ale jeśli nie wiadomo, o co chodzi…
Wspomniana opcja dotyczyła tylko przeglądarki Safari. Co prawda rzeczywiście można było tę funkcję lepiej wytłumaczyć, ale pozywający skupili się tylko i wyłącznie na mówieniu „Dajcie nam pieniądze”. Z ich inicjatywy powstało hasło „Google Wisisz Nam”, które nawoływało do krytyki Google. Autorzy inicjatywy żądali 3,3 miliarda funtów, które potem sami (mhm) mieli rozdysponować pomiędzy pokrzywdzonych.
Sprawa trafiła na biurko sędziego, a ten… oddalił ją. Zdaniem Brytyjczyka praktyki Google rzeczywiście są godne potępienia, ale w całej sprawie nie chodzi o sprawiedliwość, a o zarobek dla pozywających. Inicjatywa była wspierana pieniędzmi, które należały do firmy Therium „specjalizującej” się we wspomaganiu takich spraw i brania od potencjalnych wygranych sowitego procentu. Istniało również niebezpieczeństwo, że twórca inicjatywy, Richad Lloyd zdefrauduje zdobyte pieniądze.
Źródło: androidauthority.com