W kwestii smartfonów naprawdę trudno mnie zaskoczyć, ale Huaweiowi tym razem się to udało i to za sprawą jednego, ale okazało się, że niebywale dla mnie ważnego aspektu. Zanim jednak do tego przejdziemy, przebijmy się przez to, co może zainteresować każdego z Was. Zapraszam tym samym na test smartfona Huawei P smart Z.
Pierwsze chwile z P smart Z
Od razu zaznaczam, że patrzę na smartfony patrzę okiem laika, więc możecie już sobie poukładać w głowie, że moja opinia nie jest naznaczona zamiłowaniem do prawdziwie flagowych modeli. Mam przez to nadzieję, że ocena P smart Z będzie tym wartościowsza dla tych, którym średniaki w dłoni zdecydowanie wystarczają. A na średniaka P smart Z w moich oczach się kreuje. Witamy się z nim skromnie, bo w białym pudle, które skrywa papierologię, kluczyk do otwierania szufladki na kartę, tanie słuchawki sprzed ery dotykowych ekranów oraz ładowarka z przewodem USB typu C o mocy 10 W. To ostatnie boli najbardziej, ale sam smartfon nie obsługuje też szybszego ładowania.
P smart Z jest dosyć spory, sięgając wymiarami 163,5 x 77,3 x 8,8 milimetrów, co przy proporcjach 21:9 sprawia, że łatwo go objąć, ale już trudniej kciukiem dosięgnąć górnej belki (nawet bardzo). Jest przy tym całkiem lekki, ważąc prawie 197 gramów i za sprawą bardzo obłych krawędzi leży w dłoni naprawdę dobrze. Jednak nie trzeba być specjalistą (patrz ja), żeby nie zauważyć, że tylny panel w wersji Emerald Green jest tak naprawdę odmianą tworzywa sztucznego, które świetnie imituje szkło. Jeśli się jednak mylę, to śmiało mnie poprawcie, bo i tak palcuje się to ustrojstwo, jak typowe szkło, ale na szczęście nie rozleci się w kawałeczki po upadku. Pomiędzy frontem i tyłem zastosowano z kolei zdecydowanie jakiś wariant plastiku. Wytrzymały, ale nadal nie aluminium.
Standardowe elementy obudowy
Jeśli już przy tyle jesteśmy, to P smart Z wygląda tutaj dosyć standardowo. W lewym górnym rogu znalazł się delikatnie tylko wystający moduł z dwoma aparatami, pod którym Huawei dorzucił pojedynczą lampę błyskową. Z funkcjonalnych dodatków jest też okrągły i dosyć niewielki czytnik linii papilarnych w idealnym miejscu, gdzie zwykle ląduje nasz palec wskazujący. Co jednak popchnęło producenta do wypisywania „AI CAMERA” i swojej nazwy na tyle? Nie sądze, żeby było to konieczne, jak zresztą numery seryjne w prawym dolnym rogu, które można wyczuć pod palcem.
Na dolnej krawędzi znalazł się głośnik mono, USB typu C, mikrofon oraz złącze jack 3,5 mm. Na lewej brak czegokolwiek, a na prawej tradycyjny duet przycisku on/off i dwuczęściowego, ale zlanego w jeden przycisk do zmiany poziomu głośności. Na górnej krawędzi znalazł się więc przedni aparat, szufladka na dwie karty nanoSIM, albo jedną kartę nanoSIM i kartę microSD do 512 GB. Fizyczne dodatki uzupełnia też schowany zaraz nad ekranem głośnik, który aktywuje się podczas rozmów telefonicznych. Jednak oba głośniki są po prostu przyzwoite i nie zachwycają.
Techniczne kwestie
Zacznijmy może od tego, na czym fioła ma każdy przedstawiciel ruchu PC Master Race – wyposażenia i to tego najbardziej niewidocznego, a krytycznego. Mowa rzecz jasna o zarządzających tym wszystkim krzemowych płytkach, czyli układzie SoC, którym w P smart Z jest Kirin 710 wykonany w procesie technologicznym 12 nm.
W nim znalazł się procesor centralny z ośmioma rdzeniami, które z kolei dzielą się na dwie równe grupy. Te mocniejsze to Cortex A73 o maksymalnym taktowaniu 2,2 GHz, a te słabsze to Cortex A53, które dobiją już maksymalnie do 1,7 GHz. Po stronie rdzenia graficznego jest nie mówiący nam wiele cyferek ARM Mali G51. Całość dopełniają 4 GB pamięci operacyjnej i 64 GB pamięci wbudowanej, z której 54 GB przypadną nam, o ile odinstalujemy niepotrzebne badziewie z nakładki EMUI 9.0.1. Oto wyniki w testach:
A jak to wszystko razem działa? Szybko. A przynajmniej przy racjonalnym zawaleniu telefonu aplikacjami bez prób jego zawieszenia. Osobiście tylko trzy razy doświadczyłem kilkusekundowej zwiechy, ale poza tym zauważalnych i powtarzających się oczekiwań na reakcję systemu nie zauważyłem. W kwestii wydajności w grach, to powinno Wam wystarczyć tyle, że PUBG na średnich działał bez większych zryw i to nawet przy jeżdżeniu samochodem.
Aparaty
W P smart Z znajdziemy tradycyjnie już dwa aparaty. Ten główny obejmuje przysłonę o wartości maksymalnej f/1.8, 16 Mpix matrycę, która zapisuje nam fotki w rozdzielczości 4608 x 3456 i formacie 4:3, ale (co ciekawe) aktywacja trybu sztucznej inteligencji obniża możliwości do 8 Mpix w rozdzielczości 3264 x 2448. Po stronie wideo możemy wybrać maksymalnie rozdzielczość Full HD przy 60 FPS, więc nie jest to dobry wynik w tej półce cenowej, w której niektóre modele oferują już 4K w 30 FPS. W kwestii przedniego aparatu mowa również o 16 Mpix matrycy z przysłoną f/2.2.
Ustawienia mogę jednak ocenić, jako bogate, bo prócz tradycyjnego trybu profesjonalnego znajdziemy tutaj wspomniany już tryb AI, możliwość manualnego dostosowywania przysłony, tryb nocny, tryb portretowy, tryb ruchomego zdjęcia, tryb nagrywania w spowolnionym tempie, tryb panoramiczny, poklatkowy, HDR, malowania światłem i wreszcie nakładki AR w czasie rzeczywistym. Tak tylny zestaw aparatów sprawdza się w praktyce:
To, co w P smart Z najlepsze
Wyświetlacz Huawei P smart Z
Jeśli czytaliście pierwsze akapity, to pewnie puknęliście się w głowę, kiedy przy pierwszych wrażeniach myślałem, że w P smart Z nie ma przedniego aparatu. Dla mnie? Miodzio. Nie pamiętam, żebym użył go więcej, niż kilka razy, więc od razu przypomniała mi się rozmowa ze znajomym, kiedy to oburzony notchami (sam mam na nie – delikatnie mówiąc – wywalone) spytał mnie, jak można byłoby rozwiązać sprawę przednich aparatów. „Usunąć go”, odpowiedziałem i choć nie jestem w ogóle uczulony na te kropki w innych modelach, to dopiero P smart Z przekonał mnie, że prosty ekran bez żadnych przeszkadzajek, to jednak klasa. Oczywiście coś tam słyszałem o ukrywanym w telefonie obiektywie, ale myślałem, że albo się to nie sprawdzi, albo będzie domeną flagowców za ponad 2000 złotych. A jako że zobaczyłem go w modelu za mniej niż 1500 złotych, to dla mnie sprawa jest jasna – tak właśnie wygląda przyszłość smartfonów pod kątem przedniego ekranu.
Jasne, może i ten obiektyw wysuwa się dosyć wolno i równie wolno się chowa, zbiera na krawędziach kurz i z czasem może zwyczajnie odmówić posłuszeństwa, ale to nic, jak za taki wygląd wyświetlacza. Co ciekawe, Huawei nie zapomniał o systemie automatycznego „chowania się” tego aparatu, gdy telefon wykryje nagłą różnice pozycji i niewytłumaczalne przyśpieszenie (kiedy go opuścicie). Nawet rozbawiło mnie to, kiedy zrzucałem smartfona na łóżko z około dwóch metrów i jak się domyślacie – moduł nie chował się na czas. Ba, swoją podróż w bezpieczne miejsce dokańczał leżąc już na łóżku.
Zapewne moje uznanie jest spowodowane również tym, że w P smart Z wyświetlacz został opakowany w stosunkowo cienkie ramki, choć w tym modelu mowa o 84,3% pokryciu ekranu. Szczerze? Miałem wrażenie, że sięga przynajmniej 90%, ale rzeczywiście przy zwróceniu na całość szczególnej uwagi na cały ekran, można zauważyć, że dolna belka trochę zajmuje, a górna i obie boczne mają te kilka milimetrów grubości, choć nie rzucają się w oczy „aż tak”. Tak w ogóle wyświetlacz to IPS TFT z proporcjami 21:9, rozdzielczością 2340 x 1080 px i rozmiarem sięgającym 6,59 cali, co przekłada się na 391 pikseli na jeden cal. Moim zdaniem cechuje go świetna jakość z wyśmienitymi kątami widzenia oraz jasnością, której nie straszne żadne słońce (chyba że wyświetlacz czyścicie od święta).
Finalnie model P smart Z cenię sobie właśnie za ekran i to przez niego jestem w stanie machnąć ręką na tworzywo sztuczne na tyle, po prostu dobry głośnik mono, brak diody powiadomień, odrobinę zawalony system aplikacjami, z których większość nigdy nie skorzysta, czy brak wsparcia szybkiego trybu ładowania. Jednak nie myślcie, że to jedyna zaleta tej propozycji Huaweia. Tych (choć nie tak wielkich) jeszcze kilka doszukałem i zostawiłem je na sam koniec.
Bateria w Huawei P smart Z
P smart Z wyróżnia się z kolei baterią, a dokładnie jej pojemnością, która ma tutaj 4000 mAh i boli w niej tylko to, że nie obsługuje trybu szybkiego ładowania. Nic więc dziwnego, że naładowanie tego modelu od zera do 80% trwa około 90 minut, a do setki – nieco ponad 2 godziny i to przy wyłączonym smartfonie. Na szczęście wynagradza to wspomniana pojemność, która zapewnia P smart Z taką wydajność, że obejrzycie łącznie około pięciu dwugodzinnych filmów w Full HD przy maksymalnej jasności z Wi-Fi w tle. Oczywiście wskaźnik SoT może być znacznie niższy przy aktywnej transmisji komórkowej i korzystaniu z kilku aplikacji naraz, ale w moim codziennym użytkowaniu smartfon nie wymagał ładowania nawet przez trzy dni. Jeśli jednak się postarałem, to ledwo dobijał do okrągłych dwóch dni:
Ciekawostki w oprogramowaniu i podsumowanie
Przydatne funkcje w oprogramowaniu Huawei P smart Z
Kiedy już przebijemy się przez początkowe zawalenie aplikacji z nakładki EMUI 9.0.1 odkryjemy, że ta jest naprawdę bogata pod kątem funkcji. Oczywiście całość napędza system Android 9.0 Pie. Tradycyjnie znalazło się narzędzie do optymalizacji i zarządzania całością, czy ochronie wzroku w nocy, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. W ustawieniach znajdziemy również:
- zarządzanie transmisją danych
- możliwość zmiany sposobu nawigacji
- liczne motywy z opcją wprowadzenia swojego podpisu na ekranie i wyświetlania liczby kroków
- dostosowania głównego ekranu
- świetnym kreatorze kolorów i temperatury barwowe
- ustawienia cyfrowej higieny z możliwością zrobienia konta np. dziecku
- dostosowanie rozdzielczości
- podgląd naszej aktywności na telefonie
Wiecie co z kolei w ogóle mi się nie spodobało? Brak możliwości odblokowywania smartfona za pomocą twarzy. Nie wiem, czy Huawei o tym zapomniał, czy może sam nie byłem w stanie znaleźć tej opcji w ustawieniach, ale wiem jedno – jeśli naprawdę tego nie ma, to część nabywców się rozczaruje. Na całe szczęście to zapewne jedynie kwestia odpowiedniej aktualizacji i mam nadzieję, że prędzej, niż później zostanie do P smart Z zaimplementowana.
Podsumowanie
Chociaż nigdy nie wymagam za wiele od smartfonu i zadowalają mnie nawet stosunkowo tanie konstrukcje, to jednak Huawei P smart Z zdecydowanie zaskarbił moje serce. Co z tego, że modele w tej cenie oferują lepsze aspekty, o których wyżej wspominałem, kiedy za około 1000 złotych otrzymujemy połączenie, mogące zachwycić wielu. Na pierwszy plan wychodzi tutaj spory, bardzo dobry i świetnie skrojony wyświetlacz bez żadnej „przeszkadzajki” oraz ponadprzeciętnie pojemna bateria. Mnie wręcz zachwyca, więc leci polecenie: