Słynny astrofizyk Freeman Dyson, znany chociażby ze swojej koncepcji tzw. Sfery Dysona (sztucznej biosfery, która byłaby w stanie „zamknąć” gwiazdę niczym wielka skorupa, przechwytując dzięki temu całą emitowaną energię) ujawnił, że przed powołaniem agencji NASA w roku 1958, pracował nad napędem, który opierał się na serii detonacji bomb atomowych.
„Projekt Orion”, bo taki był kryptonim badań, był dzieckiem kalifornijskiej firmy General Atomics i – w teorii przynajmniej – miał być dość tanią formą podróży międzyplanetarnej. Sam Dyson w wywiadzie dla Quanta Magazine wspomina o nim tak:
Zdecydowaliśmy, że oblecimy Układ Słoneczny w statku kosmicznym napędzanym przez bomby atomowe, które pomogłyby wystrzelić go w kosmos. Bomba, bomba, bomba, bomba, bomba. Poruszając się z prędkością czterech bomb na sekundę dotarlibyśmy do Marsa a potem Jowisza i Saturna. I to my mieliśmy lecieć.
Grupa Dysona stworzyła nawet niewielki prototyp, który udało się wznieść za pomocą wybuchów na wysokość ok. stu metrów.
Niestety, General Atomics musiało uznać swą porażkę, gdy „Orion” został przyćmiony przez sukces projektu rakiety tworzonej przez nowo-utworzoną agencję NASA. Projektu, dodajmy, któremu szefował niejaki Wernher von Braun, były nazista i wynalazca rakiety V2.
A oto pełny wywiad z astrofizykiem:
Jedno trzeba przyznać – lot takim statkiem kosmicznym byłby na pewno niezwykle wystrzałowy.
[źródło: ibtimes.co.uk, grafika: uncabob.blogspot.com]