Reklama
aplikuj.pl

Martwi kosmici uratują ludzkość?

Cywilizacje pozaziemskie, które wymarły, mogą być ostrzeżeniem dla ludzkości, jaki los nas czeka, jeżeli nie zaczniemy dbać o Ziemię. Naukowcy są zdania, że we Wszechświecie istniało wiele zaawansowanych form życia, ale niestety większość z nich wymarła.

Te historie zna każdy. Planeta targana wojnami domowymi, nadmierna eksploatacja zasobów czy kosmiczny kataklizm. Kino science fiction jest pełne scenariuszy, w których to planety zaawansowanych cywilizacji są niszczone, co często prowadzi do ich upadku. Krypton czy Cybertron to tylko dwa najbardziej oczywiste przykłady. Mimo iż są one mocno oderwane od rzeczywistości, to mogą skrywać całkiem pokaźne ziarno prawdy.

Samotny Wszechświat

Prawdopodobnie jeszcze przez długi czas nie będziemy w stanie odpowiedzieć na pytanie: czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Wypatrujemy, nasłuchujemy, sami wysyłamy sygnały, a mimo tego, wciąż nikt nam nie odpowiada. Wielu naukowców jest zdania, że nawet jeżeli dzisiaj we Wszechświecie nie ma żadnych innych zaawansowanych form życia, to kiedyś były. Mogły wymrzeć w naturalnym cyklu życia i śmierci, w którym sami tkwimy.

Zniszczone planety mogą wskazać ścieżkę, którą ludzkość nie powinna podążać

Ludzkość wydaje się podążać niebezpieczną ścieżką. Opracowaliśmy broń wystarczająco potężną do niszczenia całych krajów, a działania mające na celu „przystosowanie” Ziemi, by nam było wygodnie, tylko ją niszczą. Eksperci z całego świata apelują, by zahamować trend zmian klimatycznych zanim będzie za późno. A być może już jest.

Przy całej ludzkiej dumie i zarozumiałości, wcale nie musimy być wyjątkowi. Avi Loeb, szef wydziału astronomii Uniwersytetu Harvarda, jest zdania, że podobne zachowania mogły doprowadzić do upadku zaawansowanych cywilizacji pozaziemskich. Takie rozumowanie pomogłoby częściowo wyjaśnić, dlaczego wciąż nie nawiązaliśmy żadnego kontaktu z Obcymi, pomimo że potencjalnych „drzwi”, do których moglibyśmy pukać, jest całkiem sporo.

Jedna z możliwości jest taka, że cywilizacje pozaziemskie podobne do naszej są krótkotrwałe. Myśląc krótkotrwałe, chodzi mi o niszczenie swojego siedliska i naturalnej skłonności do autodestrukcji. Takich cywilizacji we Wszechświecie mogło być wiele, a kolejną będzie ludzkość.

Avi Loeb

Akceptacja tej tezy mogłaby mieć daleko idące konsekwencje. Zamiast poszukiwać biosygnatur na egzoplanetach, powinniśmy raczej wypatrywać starożytnych kosmicznych artefaktów, które mogłyby zdradzać, że ktoś je kiedyś wzniósł. Nie chodzi tylko o budowle, ale i spalone powierzchnie planet czy dowody na sztuczną eksploatację surowców naturalnych. Wypatrywanie takich znaków wcale nie jest takie trudne, bo wystarczy spojrzeć na to, jak ludzie zmieniają Ziemię.

Inne światy jak nasz

Odnalezienie pozostałości cywilizacji pozaziemskiej byłoby prawdopodobnie największym odkryciem naukowym wszech czasów, a jego dodatkową zaletą mogłoby być skierowanie naszego gatunku na właściwą drogę. Jeżeli ludzie dowiedzieliby się, że faktycznie istniały równie (albo jeszcze i bardziej) zaawansowane formy życia, które wyginęły, to może otworzyłoby to im oczy na szkody, które wyrządzają naszej planecie.

Możemy czegoś się nauczyć. Mówi się, że historia jest najlepszą z nauczycielek, ale ma najgorszych uczniów. A co zatem powiedzieć o historii innej cywilizacji pozaziemskiej? Możemy nauczyć się lepiej zachowywać się na Ziemi, nie wszczynać wojen i upewnić się, że nasza planeta nadaje się do zamieszkania tak długo, jak długo możemy tu zostać.

Avi Loeb

Istnieją również inne, praktyczne uzasadnienia poszukiwania cywilizacji pozaziemskich. Nawiązanie kontaktu mogłoby doprowadzić do ogromnych przełomów technologicznych, o ile oczywiście potencjalni Obcy zechcieliby podzielić się z nami swoją wiedzą. Nawet z pozostawionych przez nich ruin moglibyśmy się wiele nauczyć. Wystarczyłoby przeanalizować otoczenie i panujące warunki, by dowiedzieć się, co doprowadziło do kataklizmu.

Naukowcy zauważają jednym głosem, że nasza technologia liczy zaledwie 100 lat, więc zasoby cywilizacji mającej miliard lat byłyby wręcz nieograniczone. Właśnie z tego powodu powinniśmy obserwować inne gwiazdy, nie tylko te z ciągu głównego (jak Słońce), ale i białe karły czy czerwone olbrzymy. Życie może skrywać się w wielu zaskakujących miejscach, zwłaszcza gdy dotyczy naprawdę zaawansowanych istot.

Mimo że naukowcy przekonują, że Oumuamua nie jest statkiem kosmicznym, to takiej ewentualności nie można wykluczyć

Ale same obserwacje to za mało. Trzeba wysyłać sondy do innych układów planetarnych. Właśnie takie zakłada warty 100 mln $ projekt Breakthrough Starshot, którego to Avi Loeb jest jednym z głównych doradców. Jego celem jest opracowanie maleńkich sond napędzanych laserami, które mogłyby zbliżać się do innych światów z prędkością stanowiącą 20% prędkości światła. Projekt ma zostać uruchomiony w ciągu najbliższych 30 lat.

Mam nadzieję, że odnalezienie martwych cywilizacji zainspiruje nas do lepszego zachowania i do wspólnego działania. A kolejną nadzieją, jaką mam, jest to, że gdy wyjdziemy z Układu Słonecznego, otrzymamy z powrotem wiadomość: „Witamy w międzygwiezdnym klubie”. I dowiemy się, że jest tam duży ruch, o którym nie wiedzieliśmy.

Avi Loeb

Być może pierwszych gości już przywitaliśmy, a nawet tego nie spostrzegliśmy. Mowa o 'Oumuamua, czyli pierwszym obiekcie międzygwiezdnym, który trafił do Układu Słonecznego. To wciąż bardzo mało prawdopodobne, ale wielu poważnych naukowców cały czas przekonuje, że ta kometa/asteroida (nie wiadomo, czym naprawdę jest), to naprawdę zwiadowca obcej cywilizacji. Czy to, co dostrzegł na Ziemi wystarczy, by kosmici wreszcie powiedzieli „cześć”?