Jason Steffen z University of Nevada opublikował właśnie ciekawą pracę naukową, w której rozważa możliwość istnienia życia na bliskich planetach, sąsiadujących ze sobą w tym samym układzie gwiezdnym. Całość dostępna jest w serwisie Arxiv, a niedługo ma zostać opublikowana w Astrophysical Journal.
Wiemy już, że wokół większości gwiazd we wszechświecie krążą planety – zwykle, tak jak w przypadku naszego Układu Słonecznego, po kilka wokół jednej gwiazdy. Większość z odkrytych dotychczas planet to gazowe giganty, przypominające swoją budową Jowisza, jednak wynikać to może z niedoskonałości metody obserwacji – duże, gazowe planety łatwiej jest zauważyć. W dotychczasowych badaniach dostrzegliśmy jednak również planety skaliste, przypominające Ziemię, a część z nich krąży nawet w ekosferze swoich gwiazd, czyli odległości odpowiedniej do istnienia na powierzchni wody w stanie ciekłym.
Oczywiście szacunki dotyczące zasięgu ekosfery danej gwiazdy pozwalają nam tylko z pewnym przybliżeniem ocenić warunki panujące na okrążających ją planetach. Przykładowo, w układzie słonecznym w ekosferze, oprócz Ziemi, leżą także Wenus i Mars. Jednak na obu tych planetach panują warunki skrajnie nieprzyjazne życiu. Na Wenus z powodu grubej, pełnej gazów cieplarnianych atmosfery, a na Marsie z powodu jej braku.
Jednak w kosmosie mamy tak dużą liczbę planet, że wśród nich muszą znajdować się pary bliskich sobie ciał niebieskich na których warunki do istnienia ciekłej wody zaistnieją. Steffen w swoim opracowaniu zastanawiał się między innymi nad możliwością transferu życia z jednej planety na drugą. Od lat uczeni mówią o tym, że teoretycznie możliwe jest przeniesienie życia pomiędzy planetami wraz ze skałami wyrzuconymi w przestrzeń kosmiczną przez uderzenie meteorytu – jest to tak zwana hipoteza panspermii.
Z wyliczeń autora wynika, że panspermia powinna zachodzić stosunkowo łatwo w układach w których planety znajdują się szczególnie blisko siebie. Jak wiemy z obserwacji, różnice pomiędzy orbitami planet nie zawsze są tak duże jak w naszym układzie słonecznym. Przykładowo wokół gwiazdy Kepler-36 krążą dwie planety, których orbity różnią się od siebie o zaledwie 10%.
Co ciekawe, okazuje się, że taka bliskość planet nie musi czynić ich miejscami nienadającymi się do życia. Ewentualne pozostawanie ze sobą w rezonansie orbit planet nie powinno znacząco wpływać na ich nachylenie względem płaszczyzny układu, a tym samym na ewentualne występowanie pór roku. Podobnie problemu nie powinny stanowić pływy. Okazuje się, że pływy wywołane obecnością innej planety w odległości pozwalającej na powstanie stabilnej orbity, nie były by silniejsze niż te, które obserwujemy dzisiaj na Ziemi dzięki obecności Księżyca.
Możliwe więc, że gdzieś we wszechświecie istnieją dwie (czy więcej) planet w tym samym układzie, na których jednocześnie rozwinęło się życie. Może nawet inteligentne? Warto się zastanowić, jakie taka sytuacja może nieść implikacje, zanim okaże się, że i w naszym układzie słonecznym, na którymś z księżyców krążących wokół gazowych gigantów, pod grubą skorupą lodu mieszkają inteligentne istoty, dziwiąc się czemu tak zwlekamy z wizytą.
[źródło i grafika: discovery.com]