Reklama
aplikuj.pl

Recenzja filmu Padlina – głód, złote maski i dziwny hotel

Padlina, padlina recenzja, Netflix

Padlina to nowa propozycja Netfliksa dla miłośników kina grozy. Dobrze się składa, zaraz mamy Halloween, więc solidna porcja strachu się przyda. Jednak od razu zaznaczę, że w takim razie ten tytuł Was zawiedzie. Zawiedzie również, jeśli szukacie czegoś niebanalnego, bo choć zaczyna się dobrze, to kończy o wiele gorzej. Zapraszam do lektury recenzji.

Padlina zabiera nas w niedaleką, postapokaliptyczną przyszłość

Akcja skandynawskiego horroru Padlina rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Była jakaś wojna atomowa, a teraz resztki ludzkości żyją w rozpadających się budynkach i starają się jakoś dotrwać do kolejnego dnia. Reżyser Jarand Breian Herdal, dla którego Padlina jest pełnometrażowym debiutem, postawił na bardzo proste zagrożenie – głód. Najczęściej w gatunku postapokaliptycznym mamy zombie lub jakieś potwory, tymczasem zapomina się trochę o tym, co jest najbardziej prawdopodobne i właściwie najgroźniejsze. Brak pożywienia nie tylko sprawia, że ciało ludzkie powoli niszczeje, ale również wyzwala w człowieku prawdziwe monstrum. Dodatkowo nie zapominajmy o wszelkich halucynacjach z niedożywienia. To wszystko składa się nam na naprawdę ciekawe tło, choć dla osób obeznanych z horrorami już daje pewien trop, w jakim kierunku może pójść fabuła.

Film skupia się na pewnej rodzinie. Leonarda, Jacob i ich córka Alice starają się jakoś w tym nieprzychylnym świecie funkcjonować. Dookoła nich jest tylko śmierć. Na ulicach leżą zwłoki, w sąsiednich mieszkaniach również. Pewnego dnia jednak pojawia się promyk nadziei. Właściciel hotelu, a zarazem wybitny reżyser, postanawia wystawić spektakl, a dodatkowo każdy zaproszony otrzyma posiłek. Bilet na te niecodzienne wydarzenie kosztuje… co łaska właściwie. To już brzmi podejrzanie, ale ciężko dziwić się bohaterom, że chcą wziąć w tym udział. Wizja jedzenia skutecznie tłamsi rozsądek. Na miejscu dowiadują się, że przedstawienie będzie rozgrywało się na terenie całego hotelu. Goście dostają złote maski, które mają ich odróżnić od aktorów. Cóż, w tym momencie właściwie już wiedziałam co mnie czeka. Szybko parze głównych bohaterów gubi się córka, a podczas poszukiwania jej zaczynają podejmować nielogiczne, a nawet i głupie decyzje.

Jarand Breain Herdal zaczyna dobrze…

Od razu widać, że Padlina nie będzie miała wielkiego rozmachu, ale to nie jest wada. Takie filmy są bowiem bardziej klimatyczne i mają spory potencjał, zwłaszcza w gatunku kina grozy. Reżyser stara się, byśmy dostali coś stosunkowo świeżego, bez powielania tak dobrze znanych klisz. To się sprawdza, a pierwsza połowa Padliny jest trochę tajemnicza, powolna i intrygująca. Choć szybko domyśliłam się możliwych rozwiązań fabularnych film oglądało mi się naprawdę przyjemnie. Niestety wraz z rozpoczęciem właściwej akcji wszelka przyjemność znika, a zastępuje ją uczucie rozczarowania i pewnego rodzaju zażenowania.

Nie chcę wdawać się w szczegóły, żeby nadmiernie nie spoilerować. Jednak czy pozwolenie dziecku na samotne włóczenie się po korytarzach dziwnego hotelu w postapokaliptycznym świecie jest rozsądne? A potem ktoś się dziwi, że dzieciak znika. A takich rzeczy z czasem jest więcej, a dzieją się one tylko i wyłącznie po to, by fabuła doszła do właściwego punktu. Podczas seansu wiele razy widziałam momenty, które można byłoby zrobić inaczej osiągając przy tym dużo bardziej satysfakcjonujący widza efekt. Wydaje mi się, że Herdal tak bardzo chciał uciec od schematów, że nawet nie zauważył, gdy wpadł w nie po same uszy.

Ale nie ważne jak Padlina się zaczyna, ważne jak się kończy

Te powiedzenie doskonale pasuje do Padliny. Ciekawy koncept i rozwinięcie fabuły przeradza się w pozbawione logiki, pretekstowe kino taniej grozy. Ten film nie przestraszy nikogo, a ledwo widz zaczyna czuć lekki niepokój atmosfera pryska jak bańka mydlana. Na szczęście skandynawska produkcja trwa krótko, bo trwa z napisami tylko 86 minut. Jeśli chcecie obejrzeć to przynajmniej nie stracicie za wiele czasu. Wiecie, to nie jest zły film, ale z pewnością widać tu sporo zmarnowanego potencjału. Ciekawy koncept, ponury klimat i całkiem niezła gra aktorska.

Chociaż… jak tak sobie teraz pomyślę, to może brak logiki nie wynikał ze złego scenariusza. Być może był to efekt zamierzony, a twórca chciał nam pokazać, że na skutek długotrwałego głodu ludzie przestają racjonalnie myśleć? Możliwe, że jeśli zadbano by o odpowiednią charakteryzację jeszcze bym w to uwierzyła. Rumiane, okrągłe dziecięce policzki nie do końca przekonują mnie do tego, by uwierzyć w ich niedożywienie.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News