W 1994 rok kometa Shoemaker-Levy 9 uderzyła o powierzchnię największej planety Układu Słonecznego – Jowisza. I choć od tamtych wydarzeń minęło 25 lat, to nadal dowiadujemy się dzięki nim nowych informacji.
Artykuł opublikowany na łamach Astronomy & Astrophysics sugeruje, że kluczowa okazała się analiza śladów powstałych po uderzeniu komety. Te pozostałości nadal krążą wokół atmosfery Jowisza, dzięki czemu naukowcy byli w stanie przeprowadzić bezpośrednie pomiary wiatrów stratosferycznych gazowego olbrzyma.
Czytaj też: Kometa w bardzo nietypowym miejscu. Sprawdźcie nowe odkrycie NASA
Te strumienie przemieszczają się z prędkością 1440 kilometrów na godzinę, co sprawia, iż są one znacznie szybsze od wartości notowanych we wnętrzu Wielkiej Czerwonej Plamy. Badacze sądzą, że owe dżety mogą działać niczym gigantyczny wir, mający średnicę około 50 000 kilometrów i osiągają wysokość rzędu 900 kilometrów.
Fragmenty komety Shoemaker-Levy 9 spędziły dwa ziemskie lata na orbicie Jowisza, by w lipcu 1994 roku doszło do zderzenia z tamtejszą atmosferą. W efekcie atmosfera planety została „rozbita”, dzięki czemu astronomowie byli w stanie rozpoznać nowe związki, m.in. amoniak i cyjanowodór, które ją tworzą. Przeprowadzili również pomiary prędkości wiatru i pola magnetycznego.