Deweloperzy Skull and Bones przerwali milczenie i opowiadają o grze, która przerodziła się w jeden z najgorzej zarządzanych projektów w historii gier. Ubisoft musi jednak grę wydać.
Skull and Bones nie może wypłynąć z portu
Czekacie na Skull and Bones? No to możecie poczekać jeszcze długi czas. Ale zapewne w końcu w „coś” zagracie, bo Ubisoft ma umowę z państwem. Sytuacja przy okazji tej produkcji jest idealnym przykładem tego, jak nawet ponad 400-osobowy zespół może nie być w stanie dostarczyć projektu na czas, jeśli osoby zarządzające projektem ciągle ciągną wizję gry w swoją stronę.
Historia gry sięga jeszcze 2013 roku kiedy całość miała być dodatkiem do Assassin’s Creed IV: Black Flag. Skull and Bones początkowo było modułem sieciowym dla asasynowej serii, który pozwoliłby graczom toczyć bitwy morskie. W oryginalnej wersji gry dostępny był tylko multiplayer polegający na zabójstwach innych graczy. Z czasem jednak w ramach rozwoju gry, mieliśmy otrzymać także wspomniane starcia na morzu.
Czytaj też: The Witcher Monster Slayer niektórym graczom przechodzi się samo
Projekt jednak rozrósł się do takiego stopnia, że postanowiono o wydaniu nowej gry opartej o to co udało się już stworzyć. Ubisoft Singapur miał wydać swoją pierwszą, własną grę i wszystko pewnie byłoby już tylko historią z przeszłości, gdyby nie to, że projekt do dzisiaj powstaje, a jego orientacyjna data premiery to marzec 2023.
To Skull and Bones nie było gotowe?
Jeśli śledzicie projekt to możecie kojarzyć, że przecież gra była już w znacznej części skończona. W końcu produkcja dostępna była do zagrania (!) w 2017 roku na E3. W 2018 tytuł powrócił i trochę zadziwił tym, jak bardzo się zmienił, oferując nagle możliwość walki nie tylko z innymi graczami, ale także ze sterowanym przez sztuczną inteligencję przeciwnikiem.
Czytaj też: Głaskanie zwierząt w Ghost of Tsushima Director’s Cut ważnym elementem gry
Co było później? Gra przeszła piekło przez zmiany wizji. Co chwilę pojawiają się nowe pomysły, które rujnują miesiące prac. Przykład? W pewnym momencie ustalono, że gracz będzie mógł zejść na ląd. Narzędzia deweloperów nie były jednak przygotowane na taki typ rozgrywki. Coś jednak starano się z tym zrobić, by nagle osoby decyzyjne uznały, że gra musi wyglądać jak ARK, więc i powinno znaleźć się miejsce na crafting. Dorzućmy do tego ciągle rotujący zespół, który się szybko projektem wypalał oraz to, że dla Ubisoftu gra staje się niechcianym dzieckiem. Deweloperzy są przekonani, że projekt zostałby już dawno temu porzucony, ale Ubisoft w zamian za ulgi od singapurskiego rządu jest zobowiązany zatrudniać Singapurczyków oraz wydać nową markę stworzoną w tym państwie. Zatem zagrać w Skull and Bones zagramy na pewno. Kiedy? Na to pytanie żaden z deweloperów nie zna odpowiedzi.