W ostatnich dniach głośno zrobiło się o dokonaniach Jeffa Bezosa, który wykonał lot suborbitalny z wykorzystaniem rakiety Blue Origin. Jedni zarzucali mu marnowanie pieniędzy, inni chwalili za dokonania w zakresie ekspansji kosmosu, a jeszcze inni narzekali na emitowanie ogromnych ilości dwutlenku węgla.
Teraz natomiast przyszła pora na „rozliczenie” założyciela Amazonu. Bo choć Bezos osiągnął wysokość ponad 100 kilometrów nad poziomem morza – co oznacza, że pokonał tzw. linię Karmana – to nadal nie może cieszyć się tytułem astronauty.
Czytaj też: Jeff Bezos rezygnuje ze stanowiska szefa Amazona i poleci w kosmos
W Stanach Zjednoczonych taki tytuł może przyznać wojsko, NASA bądź FAA, czyli Federalna Administracja Lotnictwa. Jeśli nie jest się amerykańskim żołnierzem, ani członkiem NASA, to jedynym sposobem na zostanie astronautą będzie otrzymanie „potwierdzenia” ze strony FAA. Co ciekawe, takie odznaczenie ma głównie wartość sentymentalną, bo nie daje większych uprawnień.
Jeff Bezos nie może oficjalnie tytułować się astronautą
Federalna Administracja Lotnictwa wymaga spełnienia kilku ważnych punktów, zanim dana osoba będzie mogła tytułować się astronautą. Po pierwsze, uczestnik lotu musi być pracownikiem firmy, która organizuje lot i nie może być turystą „z zewnątrz”. Jeśli to mamy już odhaczone, to taki śmiałek musi wznieść się na wysokość co najmniej 80 kilometrów. W czasie lotu ma również za zadanie wykonać działania przyczyniające się do podniesienia bezpieczeństwa lotów kosmicznych.
Czytaj też: Rakieta wielokrotnego użytku od Blue Origin wykonała szósty lot z rzędu
Ta ostatnia kwestia jest mocno „uznaniowa” i w praktyce oznacza, że większość osób spełniających ten warunek to piloci statków kosmicznych. Jeff Bezos nie może więc nazwać się astronautą. Lot z 20 lipca, w którym wziął udział, był w pełni kontrolowany z powierzchni Ziemi. Ani Bezos ani pozostali pasażerowie nie wykonywali żadnych zadań na pokładzie, poza posłusznym siedzeniem, rzecz jasna. W związku z tym FAA nie nazwie go oficjalnie astronautą.