Wedle kalifornijskiego start-upu Boundary Layer Technologies przejście z tradycyjnych promów na te o konstrukcji wodolotów, znacząco przyspieszy ich przejście na bezemisyjną formę napędu elektrycznego. Aby to udowodnić, opracował koncepcję elektrycznego promu wodolotowego o nazwie Electra.
Wodoloty otwierają ponoć furtkę do tego, jak zelektryfikować promy pasażerskie
Electra dzięki temu, że jest wodolotem, czyli statkiem z płatami nośnymi (hydropłatami) pod kadłubem, które działają podobnie, jak skrzydła samolotu, wynurzając część kadłuba z wody wraz ze wzrostem prędkości, chwali się wyższą prędkością i zasięgiem. W tym przypadku w grę wchodzi prędkość maksymalna 74 km/h oraz zasięg na poziomie 160 kilometrów i to tylko dlatego, że statek zamiast przecinać wodę całym swoim kadłubem, po nabraniu prędkości zaczyna „ślizgać” się po falach.
Czytaj też: 44 miliardów na ulepszenie F-22 Raptor. Lockheed Martin zgarnął ogromny kontrakt
Technologia hydropłatów jest kluczem do elektryfikacji promów pasażerskich. Zmniejszając opór statku dwukrotnie, wymagania dotyczące zasilania są również zmniejszone o połowę, co zwiększa prędkość i zasięg tego, co może zrobić prom elektryczny, czyli otworzyć drzwi do elektryfikacji większości tras promowych na całym świecie.
– powiedział designboom Ed Kearney, dyrektor generalny Boundary Layer Technologies.
Czytaj też: Policyjne nagrania wykradzione. Tysiące gigabajtów materiałów z helikopterów w rękach hakerów
Electra posiada na swoim pokładzie akumulatory o pojemności 9000 kWh z opcją szybkiego ładowania w zaledwie trzy godziny. Dzięki nim oraz elektrycznym silnikom, jest nie tylko znacznie cichszy (o nawet 20 dB w kabinie), ale też dosyć ekonomiczny, jako że może płynąć z nawet 150 osobami i jest o 35% tańszy w eksploatacji. Gdyby tego było mało, konstrukcja wodolotu sprawia, że radzi on sobie lepiej ze wzburzoną wodą.