W czasach zimnej wojny jedna z najkrótszych dróg ze Stanów Zjednoczonych do Związku Radzieckiego prowadziła przez biegun północny. Nic więc dziwnego, że rząd USA postanowił założyć w okolicy bazę, w której posiadałby rakiety średniego zasięgu. I tak na Grenlandii, w 1960, powstała podpowierzchniowa baza nazwana Camp Century.
Jak się później okazało była ona bardziej technologicznym osiągnięciem, niż strategiczną koniecznością. Dodatkowo już po 6 latach projekt został anulowany, ponieważ lód, na którym baza powstała poruszał się. Opuszczając obóz, rząd założył, że zostanie on przykryty wiecznym śniegiem i pozostanie pod nim po wsze czasy. Teraz jednak wiemy, że ówczesny rząd się mylił. Jak pisze William Colgan z Uniwersytetu York „Od lat 1960-tych społeczność naukowa odkryła, że Lądolód grenlandzki jest bardziej wrażliwy na wpływ klimatu niż wcześniej sądzono”. Dlatego też po wielu latach Camp Century został na nowo odkryty.
Prawdziwym problemem w tym wszystkim są pozostawione odpady. Baza była początkowo zasilana z przenośnego reaktora nuklearnego, a następnie za pomocą diesla. Nic więc dziwnego, że ekipa Colgana znalazła radioaktywne odpadki, paliwo oraz znaczną ilość polichlorowanych bifenyli, których używanie w Stanach Zjednozonych zostało zakazane w 1979, przez ich szkodliwość. I nie będą one powleczone lodem wiecznie. Według szacunków za około 75 lat trafią one ponownie do środowiska. I ktoś będzie musiał to posprzątać.
Źrodło: http://www.popularmechanics.com