Wielu uważało, że afera z lukami Meltdown i Spectre sprawi, że Intel będzie wypłacał odszkodowania swoim klientom. No cóż, CEO firmy uważa inaczej i definitywnie zaprzeczył jakiemukolwiek programowi zwrotów zagrożonych procesorów.
Wiecie, że ta niezabezpieczona luka znajduje się w większości procesorów Intela wyprodukowanych od 1995 roku? Jest to całkiem sporo czasu, podczas którego ilość sprzedanych przez tego giganta nakładów z pewnością sięgnęła grubych miliardów. Teraz klienci, którzy zakupili procesory ”niebieskich” domagają się odszkodowania od firmy, ponieważ w momencie dokonywania transakcji nie wiedzieli o obecnych problemach, których naprawa może obniżyć wydajność układu. Ponadto uważają, że Intel wiedział o niej, ale bez żadnego zainteresowania wypuszczał kolejne generacje swoich produktów. Na podstawie tych zarzutów do sądu w USA wpłynęły trzy zbiorowe pozwy, które domagają się od Intela zadośćuczynienia.
Z drugiej strony barykady znajduje się dyrektor generalny, Brian Krzanich (ten z kolei sprzedał akcje Intela pod koniec listopada), który stwierdził, że w tej sytuacji jego firma z pewnością nie będzie przeprowadzała żadnych zwrotów, czy wypłat rekompensaty. Tłumaczy to tym, że lukę Meltdown i Spectre można wyeliminować za pomocą aktualizacji oprogramowania, której większość użytkowników nawet nie odczuje. Na ten moment jedynym wyjściem na zmienienie tej polityki jest wyrok sądu, który wykaże, że Intel popełnił przestępstwo, wprowadzając swoich klientów w błąd.
Kojarzycie Xeony? Tak, to te procesory serwerowe, których również nie ominęła afera z zabezpieczeniami. Patrząc na ich zastosowanie, uważam, że to właśnie firmy bazujące na rozwiązaniach ”niebieskich” mogą domagać się od nich odszkodowania Nadchodząca aktualizacja łatająca lukę odciśnie największe piętno na systemach przeprowadzających wirtualizacje (np. serwerownie), co ostatecznie wskazuje, że wydajność baz danych gigantów pokroju Amazona, czy Google ucierpi najbardziej.