Tak przynajmniej wynika z najnowszych badań opublikowanych w Nature Communications. Ich autorzy uważają, że priorytetem powinno być leczenie komarów, które odpowiadają za przenoszenie choroby.
Malaria to jedna z najgroźniejszych współczesnych przypadłości, odpowiadająca za śmierć tysięcy osób rocznie. Największy problem stanowi w regionach tropikalnych, m.in. w Afryce, Azji oraz Ameryce Południowej. Problem w tym, że wraz z ocieplaniem klimatu, owady zarażone pasożytami mogą przenosić je w inne obszary, np. do Europy.
Za podstawową metodę walki z malarią uznaje się stosowanie moskitier oraz pestycydów. Zdaniem niektórych naukowców istnieje skuteczniejszy sposób na ograniczenie rozprzestrzeniania się tej choroby. Chodzi o leczenie samych komarów, co przełoży się na mniejszą liczbę nosicieli groźnego pasożyta. Aby do tego doszło, trzeba zapobiegać zarażaniu komarów przez… ludzi. Tak, dobrze przeczytaliście.
Skąd to w ogóle wynika? Z faktu, że osoba chora na malarię, u której pokonano jej objawy może swobodnie poruszać się po świecie (choć wciąż ma w sobie pasożyty). Stanowi potencjalne źródła pożywienia dla komarów, które pijąc krew chorego zarażają się jednocześnie pierwotniakami. Następnie, po ugryzieniu kolejnej osoby, komar „tworzy” nowego zarażonego.
Naukowcy z puli ponad 70 tysięcy związków wybrali 6 uznanych za najskuteczniejsze w blokowaniu rozmnażania pasożytów. Ze wstępnych badań wynika, iż substancje są niegroźne dla ludzi, a jednocześnie efektywne w walce z pierwotniakami wywołującymi malarię. Można by więc podawać związki chorym, aby zapobiec zarażaniu komarów pasożytami. To z kolei przełoży się na powstrzymanie epidemii.
[Źródło: bgr.com; grafika: thereisnews.com]