Kurz po zapowiedzi Google Stadia jeszcze się unosi, ale wraz z jego opadaniem, ukazują się naszym oczom takie oto rodzynki. Tak się bowiem składa, że kanał Digital Foundry miał przyjemność sprawdzić na własnej skórze, co tak naprawdę oferuje Stadia. Niestety granie w AC: Odyssey równało się z ogromnym opóźnieniem oraz artefaktami.
Największym problemem usług strumieniowania gier jest zdecydowanie samo medium, za pośrednictwem którego sygnał jest tak naprawdę przesyłany. Mowa bowiem zarówno o połączeniach bezprzewodowych i przewodowych, które zawsze będą cierpieć na jedno – opóźnienie, które przekłada się na kilka dróg, jakie sygnał musi „przejść”. I choć Stadia (według poniższego filmu) oferuje solidne wyniki, to nadal dalekie od doskonałości:
Testowaną grą był Assassin’s Creed Odyssey działający w 1080p i 30 klatach na sekundę, którego sygnał był przesyłany za pomocą Wi-Fi i połączenia internetowego o prędkości około 200 Mb/s. W rezultacie „input lag”, czyli czas reakcji gry na nasz ruch wynosił 166 ms, choć przy drastycznym spadku szybkości łącza do 15 Mb/s wynik nie był taki zły i opiewał na 188 ms. Dla porównania – wersja Assassin’s Creed Odyssey dla Xbox One X ma około 145 ms opóźnienia, a wysokiej klasy komputery już około 79 ms. W strzelankach np. dobrą wartością jest ta poniżej 100 ms.
Innymi słowy, fani dynamicznych gier mogą odczuć delikatne opóźnienie, ale wszyscy będą zgodni co do jednego. Artefakty obrazu nie są czymś, co możemy ot tak zaakceptować, a te występowały podczas scen pełnych akcji i nasilały się przy płynności 60 FPS. To z kolei ma być winą kodera wideo Google, choć i tak twórcy filmu nazwali Stadia „najlepszym doświadczeniem w transmisji strumieniowej, jakiego do tej pory doświadczyli”.
Czytaj też: Google Stadia ma być „platformą gier dla wszystkich”
Źródło: Wccftech