Podczas zimnej wojny siły NATO były znacznie mniej liczne niż ich adwersarzy, powiązanych ze Związkiem Radzieckim. Gdyby doszło do regularnego konfliktu, siły NATO, szczególnie na Nizinie Północnoniemieckiej, znalazłyby się pod silnym naporem i prawdopodobnie musiałyby wielokrotnie się wycofać. Zachodni sojusznicy zbudowali rakiety nuklearne i pociski artyleryjskie, które miały odpierać najazdy komunistycznych wojsk. Istniała jednak inna, często pomijana broń: miny. Jednym z projektów z nią związanych był tzw. Niebieski Paw.
Niebieski Paw został zaprojektowany tak, aby ukryć miny na przypuszczalnych trasach wojsk sowieckich. Nie chodziło jednak o eliminację pojedynczych jednostek, lecz o niszczenie całych zabudowań. Przesuwając się w kierunku zachodu armia prawie na pewno rozstawiałaby po drodze magazyny zaopatrzeniowe czy kwatery dowództwa. Eksplozja o sile dziesięciu kiloton miała być wystarczającym argumentem przeciwko imperialistycznym zapędom Związku Radzieckiego. A wszystko to za sprawą ukrytych pod ziemią ładunków, zaprojektowanych w ramach projektu Niebieski Paw.
Ta komiczna część wspomniana w tytule nadchodzi dopiero teraz. Broń mogła bowiem wystrzelić na jeden z trzech sposobów. O ile dwa pierwsze były całkiem sensowne, ponieważ eksplozję można było wywołać za sprawą zdalnego sterowania lub po minięciu ośmiu dni (zapalnik czasowy), tak trzeci pomysł był… specyficzny. Chodziło o umieszczanie w bombie kurcząt, którym przydzielono by na tyle mało jedzenia, że padłyby z głodu po ośmiu dniach. Na szczęście pomysł ostatecznie nie został wykorzystany w praktyce.
[Źródło: popularmechanics.com]
Czytaj też: Zatoka Meksykańska jest pełna bomb i gazu musztardowego z czasów II WŚ