Żółte chmury, które kłębią się dziesiątki tysięcy lat świetlnych od centrum naszej galaktyki, zadziwiają naukowców od ponad 70 lat. Teraz jednak pojawiło się potencjalne wyjaśnienie tego fenomenu.
Astrofizycy zaobserwowali nietypowe obłoki w latach 50. ubiegłego wieku, określając je mianem North Polar Spur (NPS). Początkowo sądzono, że NPS były po prostu kosmicznymi szczątkami, jednak pojawiały się też głosy, jakoby były one częścią rozciągającej się fali uderzeniowej.
Czytaj też: Najstarsza galaktyka doświadczyła eksplozji. To dotychczasowy rekord
Czytaj też: Mapa kosmosu obejmuje milion nowych galaktyk. Sprawdźcie, jak wygląda
Czytaj też: Droga Mleczna zawiera szczątki innej galaktyki. Są zaskakująco duże
Nowe obrazy, uwiecznione za sprawą teleskopu eROSITA, pomogły sformułować dwie tezy na ten temat. Pierwsza zakłada, że do powstania NPS doprowadziła niemal jednoczesna eksplozja tysięcy gwiazd.
W centrum Drogi Mlecznej znajduje się tzw. NPS, od lat zastanawiając naukowców
W myśl drugiej z kolei w całym procederze miała uczestniczyć supermasywna czarna dziura Drogi Mlecznej, czyli Sagittarius A. Obiekt ten miałby rzekomo przechwycić część dużej chmury gazów, która znajdowała się w pobliżu. Powstała na skutek tego zjawiska energia doprowadziła do powstania NPS.
Czytaj też: Płonąca galaktyka? Zobaczcie nowe zdjęcia
Czytaj też: Przez naszą galaktykę leci samotna planeta. Zaobserwowali ją polscy astronomowie
Czytaj też: Pojawiły się dowody na zderzenie Drogi Mlecznej z inną galaktyką
Peter Predehl i Jun Kataoka sądzą, iż druga opcja jest bardziej prawdopodobna. Z drugiej strony, naukowcy są również zgodni co do tego, że około 15-20 milionów lat temu w centrum Drogi Mlecznej miała miejsce niezwykle silna eksplozja, której efekty są widoczne do dziś. Ich zdaniem owe efekty nie wiążą się jednak z NPS.