Sukces Google Stadia będzie zależał od wielu czynników. CEO Google oczywiście jest dobrej myśli.
CEO Google czyli Sundar Pichai wierzy w sukces Google Stadia. Tak, to ten pan, który swoją przemową podczas ujawnienia nowej platformy do grania zaczął od słów dotyczących tego, że nigdy zbytnio nie interesował się rynkiem growym. Cóż… może gdyby się interesował, to wiedziałby ile problemów ta usługa musi pokonać.
Czytaj też: Gry RPG robią już tylko pasjonaci – autorzy Technomancera o swojej pracy
Nawet nie chce przytaczać całej wypowiedzi Pichaia, bo jest to jeden wielki marketingowy bełkot. Wiara w inwestorów, prace rozwojowe, przyszłość grania. Według Sundara, gdy tylko gracze spróbują tej technologii, to od razu się zakochają.
Google Stadia może i imponowała na początku, ale teraz gdy wiemy już więcej o tradycyjnych konsolach – nie wróżę sukcesu. W końcu PlayStation 5 i najmocniejszy Xbox z serii Scarlett mają być mocniejsze niż chmura Google. Do tego już teraz wiadomo, że nie wszyscy deweloperzy są chętni do pracy nad wersją swojej gry na Stadie.
Mamy zatem usługę z gorszą jakością niż tradycyjne nadchodzące konsole oraz wymogiem stałego połączenia z siecią. Do tego na pewno możemy spodziewać się mniejszej biblioteki gier. Sposobem na przyciągnięcie graczy mogą być rewelacyjne tytuły ekskluzywne, ale na nie musimy jeszcze poczekać.
Zabawne jest też to, że jako pokaz możliwości prezentowany jest Doom: Eternal. Gracze PC pozostaną przy swoich sprzętach, bo to dalej one zaoferują najlepsze wrażenia. A konsolowcy? Prawdopodobnie będą mieli swoją chmurę. Oj, Stadii będzie bardzo ciężko.
Czytaj też: Nieuzasadniony hejt na Sony za brak gry między-platformowej – deweloperzy Dauntless bronią firmy
Źródło: wccftech.com