Reklama
aplikuj.pl

CIA po latach ujawniło nuklearnego drona do szpiegowania komunistów

Podczas zimnej wojny amerykańska agencja CIA miała w planach stworzenie napędzanego jądrowo drona o wielkości ptaka, który byłby idealną wręcz maszyną szpiegującą cały ówczesny blok komunistyczny. Project Aquiline ujawniono dopiero teraz. 

Szpiegowskie arcydzieło

Zacznijmy od tego, że nie był to żaden wyciek, a oficjalna decyzja agencji co do ujawnienia dokumentów na temat tego wyjątkowego drona, który imitując ptaka, miał szpiegować komunistów, czerpiąc energię z atomu. Byłby tym samym istnym uzupełnieniem czy to SR-71 (poniżej), czy U-2 Dragon Lady, które były swojego czasu rekordzistami pod kątem rekordu prędkości, czy wysokości operacyjnej. 

W przeciwieństwie do tych samolotów załogowych Aquiline mógł latać znacznie bliżej swoich celów, wykonując zdjęcia o wysokiej rozdzielczości i rejestrując silniejsze sygnały elektromagnetyczne. Dron mógł również potajemnie zrzucać ładunki specjalnie opracowanych czujników w pobliżu miejsc, które CIA chciała uważnie monitorować. Brzmi nieźle? To tylko początek.

Project Aqualine to zdecydowanie jeden z najbardziej niezwykłych i skomplikowanych technicznych wysiłków w myśl szpiegowania z czasów zimnej wojny. Projekt przewidywał stworzenie 12 dronów w kształcie ptaków, które mogłyby pozostawać w powietrzu nawet przez miesiąc. Pełniłyby przy tym funkcję nie tylko szpiegowską, ale też kurierską. Niestety plany skończyły się fiaskiem. 

W latach 60. ubiegłego roku CIA zaplanowała, że ​​Aquiline będzie pierwszą platformą gromadzenia danych wywiadowczych bez udziału załogi. Główną misją programu było „rozwijanie, osiąganie i utrzymywanie zdolności operacyjnej do prowadzenia tajnego rozpoznania na terenach pozbawionych dostępu [do łączności]”. Dron, który miał zostać zaprojektowany przez kontrahenta obrony lotniczej McDonnell Douglas, bardzo różnił się od innych myśliwców tej firmy.

Aquiline był małym dronem, bo miał przypominać ptaka w możliwie największym stopniu. Miał więc 2,29 metra szerokości, 1,52 metra długości i masę startową na poziomie prawie 38 kilogramów. Napędzałby go z kolei cichy, czterosuwowy silnik o mocy 3,5 KM, który pozwalałby mu na rozwinięcie nawet 148 km/h. Maksymalna wysokość Aquiline została oszacowana na 6000 metrów, a dostęp do energii jądrowej miał mu zapewnić imponujący wręcz zasięg. 

CIA zaproponowała bowiem zainstalowanie na nim radioizotopowego układu napędowego, który przekształcałby ciepło odpadowe z rozpadających się izotopów (takich jak pluton) w energię elektryczną. Taki silnik, opracowany głównie dla sond kosmicznych, zwiększyłby energetyczną wytrzymałość drona, pod kątem jednego lotu do zdumiewających 30 dni lub 58000 km. 

Wyobraźcie sobie tylko sunącego w powietrzu mechanicznego ptaka przed 50 laty, który strzelałby fotki wszystkiemu, co miało jakąkolwiek wartość dla USA, a na dodatek zbierać sygnały elektroniczne z radia, radaru i innych urządzeń do późniejszej analizy. Początkowo projekt miał przypominać te wielkie, kołujące ptaki pokroju zapewne orłów, ale z czasem uległo to zmianie. CIA postarało się o następujący opis: 

Aquiline to mały, podobny do ptaka, ukryty dron o wystarczająco małym przekroju akustycznym, widzialnym i radarowym, aby umożliwić mu działanie w naturalnym środowisku sygnałów fizycznych żywych ptaków. Radary i ludzcy wartownicy we wrażliwych miejscach wzięliby orlika za ptaka i poświęciliby mu niewiele uwagi.

Aquiline oczywiście swojej podróży nie zaczynałby z USA, a przyjaznych państw graniczących z Chinami, czy byłym Związkiem Radzieckim, aby zmaksymalizować czas, przez jaki dron może operować nad terytorium wroga. Magazynowaniem danych zajmowałby się jednak nie sam dron, a samolot rozpoznawczy U-2R, który krążyłby wysoko w przestworzach ze stosownym zapasem wielkich taśm i dysków twardych. 

Aquiline w pupałce swojej świetności

Ten nuklearny ptasi dron miał zostać opracowany w Strefie 51, co widać po różnego rodzaju dokumenach wymieniających wymagania dotyczące personelu. Program był tak tajny, że zalecał rekrutację personelu na dwa lata przed pierwszym lotem, aby zapewnić wystarczającą liczbę ludzi do pracy, którzy przeszliby niezbędne kontrole bezpieczeństwa.

Nie jest jednak jasne, dlaczego projekt Aquiline umarł (via Popular Mechanics). Możemy się przy tym domyślać, że sam w sobie był zwyczajnie zbyt zaawansowanym technologicznie cackiem, że jak na środki dostępne w 1960 roku był wręcz zbyt rewolucyjny. Jego skuteczność również była pod znakiem zapytania, jako że dostrzeżenie jednego sprawiłoby, że Sowicie i Chińczycy z łatwością rozpoznaliby nowe zagrożenie. Wtedy jeden pocisk wystarczyłby do zniszczenia wielomilionowego programu.