Wybuch u wybrzeży Arktyki doprowadził do spekulacji, że incydent był wynikiem nieudanego testu pocisku z napędem jądrowym. Ale czy szczegóły dotyczące eksplozji wskazują na wykorzystanie broni, której nie zaprezentował do tej pory żaden inny kraj?
Rosyjskie władze potwierdziły, że pięciu naukowców zginęło na skutek eksplozji na platformie morskiej w pobliżu miasta Nenoksa w ubiegły czwartek. Rosyjskie Ministerstwo Obrony początkowo twierdziło, że incydent dotyczył silnika rakietowego na paliwo ciekłe i że nie zostały uwolnione żadne niebezpieczne substancje. Jednak doniesienia o nagłym wzroście poziomu promieniowania w pobliskim mieście Sewerodwińsk podważają te twierdzenia.
Reuters podał, że rosyjscy obserwatorzy szybko powiązali incydent z rozwojem pocisku o napędzie jądrowym o nazwie 9M730 Burevestnik, ogłoszonego przez rosyjskiego prezydenta Władimira Putina w zeszłym roku. Z kolei 11 sierpnia urzędnik państwowej agencji nuklearnej Rosatom przyznał, że instytut, w którym pracowali naukowcy, analizował źródła energii jądrowej.
Czytaj też: Incydent nuklearny na terenie w Rosji wiąże się z awarią reaktora
Co ciekawe, zarówno USA, jak i Związek Radziecki sprawdzały projekt napędu atomowego podczas zimnej wojny, ale ostatecznie porzuciły wysiłki ze względu na złożoność i obawy dotyczące bezpieczeństwa. Reaktory jądrowe wytwarzają energię poprzez wychwytywanie ciepła wytwarzanego przez duże atomy dzielące się na mniejsze w procesie zwanym rozszczepieniem. Proces ten może uwalniać ogromne ilości energii z niewielkiej ilości paliwa, zapewniając bardzo długotrwałe źródło energii. Ta długowieczność dawałaby pociskowi niewiarygodnie duży zasięg i możliwość omijania obrony przeciwrakietowej.
Nie wygląda jednak na to, aby eksplozja była związana z systemem Burevestnik. Większość projektów pocisków napędzanych energią jądrową zakłada użycie konwencjonalnych silników rakietowych, aby unieść je w powietrze przed włączeniem reaktora. A wspomniana eksplozja miała miejsce na platformie. Biorąc pod uwagę, że świeże paliwo, które jeszcze nie uległo rozszczepieniu, nie jest tak radioaktywne, istnieje małe prawdopodobieństwo wybuchu.
Rosatom twierdzi, że eksplozja objęła „baterię nuklearną”, choć oświadczenia rosyjskich urzędników nie są wiarygodnymi źródłami informacji. Oświadczenie Rosatomu wydaje się odnosić do urządzenia, które wytwarza energię poprzez wykorzystanie ciepła z rozkładających się materiałów radioaktywnych, a nie z rozszczepienia jądrowego. Podobną metodę wykorzystano do zasilania statku kosmicznego, ale jest mało prawdopodobne, aby napęd wytworzył wystarczającą siłę ciągu, aby zasilić pocisk manewrujący.
Nie ma więc pewności co do tego, co tak naprawdę testowali Rosjanie.
[Źródło: livescience.com]
Czytaj też: Na wojskowej olimpiadzie w Rosji nawet czołgi mają skrzydła