Zapewne większość z Was wie, jak działa elektryczność i jak ważną rolę przy pracy z napięciem ma solidne odizolowanie od uziemienia, czyli głównie samej ziemi. Dlaczego więc jadący podczas burzy mężczyzna na Florydzie został uderzony piorunem, który w następstwie spowodował wypadek i śmierć samego kierowcy?
Czytaj też: Stephen Hawking miał rację: czarne dziury mogą wyparować
Tego roku na terenie USA zginęły już dwie osoby od uderzenia piorunu, więc słusznie niektórzy mogą się zastanawiać, dlaczego gumowe opony motocykla nie ochroniły 45-latka przed porażeniem. Według Johna Jenseniusa, specjalisty ds. Bezpieczeństwa odgromowego w National Lightning Safety Council, przekonanie co do takiej ochrony jest tylko legendą.
„To mit, że gumowe opony chronią pojazd przed uderzeniem pioruna” – powiedział. – „Pojazdy są regularnie uderzane piorunami, ale jeśli utkniesz na drodze podczas burzy z piorunami, najlepiej żebyś był w metalowym pojeździe z twardym dachem”.
To dlatego, że metalowa obudowa działa jak tak zwana klatka Faradaya, która utrzymuje ładunek elektryczny z dala od wnętrza (w tym przypadku wszystkich pasażerów w pojeździe).
„Jeśli zostanie uderzony, ładunek elektryczny przejdzie wokół metalowej skorupy pojazdu o twardym szczycie i trafi do ziemi, często przechodząc przez lub nad oponami” – powiedział Jensenius. „Jeśli ludzie nie mogą ukryć się w budynku, zalecam, żeby wsiedli do samochodu”.
Wspomniany mężczyzna nie miał jednak takiego szczęścia na motocyklu i po uderzeniu błyskawicy w jego kask, ładunek powędrował przez niego możliwie najkrótszą drogą do podłoża i zabił go na miejscu. Przy tej okazji specjalista zaznaczył, że nie możemy być szybsi od błyskawicy, której przejście „z podstawy chmur na ziemię to tylko niewielki ułamek sekundy”.
Czytaj też: Wysypisko śmieci w Ghazipur za rok dorówna wysokości Taj Mahal
Źródło: LiveScience