7 września indyjska ISRO straciła kontakt ze swoim lądownikiem księżycowym Vikram podczas próby lądowania na biegunie południowym Księżyca. To kolejna katastrofa w tym roku, po tym, jak kilka miesięcy wcześniej izraelski lądownik roztrzaskał się o powierzchnię Srebrnego Globu.
Pokazuje to, że pomimo faktu, iż ludzie wylądowali wiele razy na Księżycu pół wieku temu, powtórzenie tego pozostaje wielkim wyczynem. Na 30 prób miękkiego lądowania dokonanych przez agencje kosmiczne i firmy z różnych krajów ponad jedna trzecia zakończyła się niepowodzeniem. Trudno wskazać konkretny powód takiego stanu rzeczy – jest ich po prostu bardzo wiele.
Czytaj też: Co znajduje się pod powierzchnią Księżyca?
Pierwszym wyzwaniem jest dotarcie na orbitę księżycową. W przypadku indyjskiej misji wyzwanie było jeszcze większe, bowiem ze względu na chęć oszczędzenia paliwa naukowcy wybrali bardziej okrężną drogę. Badacze przypuszczają, że awaria komunikacji mogła być jedną z przyczyn problemów Vikrama, ponieważ agencja straciła kontakt z lądownikiem, gdy znajdował się zaledwie 2 kilometry nad powierzchnią Księżyca. Naukowcy projektują instrumenty, które mogłyby skanować pozaziemskie tereny w poszukiwaniu skał, kraterów i innych zagrożeń oraz dokonywać korekt kursu, które mogłyby być stosowane w prywatnych statkach kosmicznych, a także w kolejnych misjach NASA.
Na szczęście chińska sonda Chang’e-4 zdołała niedawno wylądować i uruchomić łazik Yutu-2 udowadniając, że da się skutecznie przeprowadzić ten zabieg. Poza tym, Indyjscy inżynierowie mogą pocieszyć się faktem, że ich orbiter Chandrayaan-2 nadal działa, krążąc wokół Księżyca.
[Źródło: livescience.com; grafika: ISRO]
Czytaj też: Wkrótce będzie można wysłać swoje DNA na Księżyc