Teraz wszystko leży w rękach deweloperów firm trzecich. Jeśli ci postanowią skorzystać z udostępnionego właśnie w ramach przez Google narzędzia open-source do ochrony danych i prywatności, to zwiększą nasze bezpieczeństwo w sieci w ramach „różnicowej ochrony prywatności”.
Czytaj też: EUV to przełom w dziedzinie półprzewodników
Cała ta technologia sprowadza się do „dodawania losowych danych do tych prawdziwych danych użytkowników, które są przechowywane w bazach danych”. Jeśli więc już coś wycieknie, to będzie to raczej bezwartościowy zlepek losowych informacji, które na nic zdadzą się hakerom. Firmy z kolei będą ciągle w stanie przeglądać dane bez żadnego problemu.
Narzędzie Google jest też porównywane do „matematycznego narzędzia, które potrafi wydobywać dane użytkowników, jednocześnie chroniąc ich prywatność”. Wszystko przez wprowadzenie losowych danych do formularza z prawdziwymi danymi, zanim te zostaną przesłane na serwery. Z kolei sami deweloperzy w ramach otwartego oprogramowania otrzymali:
- zestaw bibliotek prywatności różnicowej typu open source, które oferują równania i modele potrzebne do ustalenia granic i ograniczeń w zakresie identyfikacji danych;
- interfejs ułatwiający pracę programistów wdrażających zabezpieczenia.
Wszystko po to, aby deweloperzy za darmo skorzystali z prac Google, ale w taki sposób, żeby mogli na dodatek dopasowywać je do swoich usług/programów.
Czytaj też: Wydajność SI Kirina 990 przebija całą konkurencję
Źródło: Techxplore