Zabawa z gadżetami rowerowymi już dawno przekroczyła zwyczajne dodatki i sprowadziła się do systemów pokroju Ena, który łączy Wasz mózg z silnikiem elektrycznego roweru.
Ena opiera się na elektroencefalografii, a więc nieinwazyjnym odczytywaniu aktywności mózgu za sprawą elektrod pod kaskiem. Te monitorują aktywność elektryczną w okolicy potylicznej z tyłu mózgu podczas jazdy w zakresie od 0,76 do 1,19 mikrowolta i alfa 10–12 Hz (via New Atlas).
A tak się składa, że te odczyty odpowiadają peryferyjnemu polu widzenia jeźdźca, zapewniając wysoką świadomość otaczającego go środowiska. Te odczyty są kluczowe w całym projekcie, bo wędrują przewodowo do laptopa w plecaku, który łączy się z systemem zarządzającym elektrycznym rowerem.
Wszystko po to, aby wykrywać, czy coś nam zagraża, bo jeśli jest inaczej, rower wykrywa, że jesteśmy w stanie świadomości peryferyjnej i włącza silnik elektryczny. Wystarczy jednak, że choć na chwilę nasza świadomość zostanie ograniczona i silnik zostanie wyłączony. Jest to bowiem równoznaczne z wyczuwaniem jakiegoś zagrożenia.
Czytaj też: Nowe oczy i uszy dla Marines w Australii
Obecnie to tylko zabawy naukowców, którzy może i dali radę stworzyć coś tak solidnego, ale którzy stoją teraz przed wyzwaniem rzeczywistego wykorzystania takiego systemu. Umówmy się bowiem – zwykle nikt nie chciałby, żeby rower zachowywał się wbrew jego oczekiwaniom.
Jak skomentował jeden z badaczy, Josh Andres:
… wykorzystanie świadomości peryferyjnej jako stanu neurologicznego dla integracji człowiek-komputer jest realne i oferuje dostęp do stanu uważnego przetwarzania przez użytkownika, że system może podjąć działania mające na celu wsparcie użytkownika.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News