Woda w stanie ciekłym mogła kiedyś istnieć na zamarzniętej powierzchni Plutona. Miałoby to nastąpić na skutek gwałtownej erupcji wulkanu.
Na podstawie danych naukowcy nie są w stanie stwierdzić, czy erupcje następowały regularnie, czy też było to zdarzenie jednorazowe. Wiedzą jednak, że wybuch był niezwykle potężny, ponieważ woda strzelała z powierzchni do atmosfery z prędkością 300 metrów na sekundę. Następnie zamarzła i spadła na powierzchnię nawet 200 kilometrów dalej niż miejsce, z którego została wystrzelona.
Czytaj też: Pluton, tak samo jak Księżyc, powinien zostać planetą
Szczególną rolę w badaniu odegrał amoniak, ponieważ jest on stosunkowo łatwo rozkładany przez promienie ultrafioletowe pochodzące ze Słońca. Dzięki temu wiemy, że osady musiały powstać stosunkowo niedawno. W przeciwnym razie zniknęłyby one na przestrzeni ostatnich 400 000 do miliarda lat. Jeden z naukowców skwitował to słowami, iż znalezienie amoniaku oznacza, iż zjawisko musiało mieć miejsce całkiem niedawno, jak na kosmiczną skalę.
Odkrycie jest ważne, mimo że już wcześniej sądzono, że pod lodową skorupą Plutona może istnieć ocean ciekłej wody, to dopiero teraz udało się znaleźć dowody, że ta woda dociera na powierzchnię. Konieczne są jednak dalsze badania, zanim naukowcy upewnią się, że na Plutonie istnieją bądź istniały kriogeniczne wulkany. Dalsza analiza danych pochodzących z New Horizons oraz eksperymentów laboratoryjnych, pozwoli zobaczyć, jak amoniak zachowuje się w podobnych warunkach.
[Źródło: digitaltrends.com]
Czytaj też: Co się dzieje z atmosferą Plutona?