Erupcja wulkanu Kilauea w 2018 r. spustoszyła Hawaje. Lawa przedzierała się przez domostwa i farmy, niszcząc ponad 700 domów i pokrywając spory obszar ziemi płatami ciemnej skały wulkanicznej. Ale kiedy lawa wlewała się do oceanu, wywołała ogromny rozkwit fitoplanktonu, który rozprzestrzenił się wgłąb Pacyfiku.
Satelity NASA zaobserwowały fitoplankton. Naukowcy badający obrazy zauważyli, że wody wokół Big Island na Hawajach nabrały zielonkawego odcienia, gdy lawa wlewała się do morza, więc postanowili to zbadać. Kiedy badacze przeanalizowali wody, odkryli szereg naturalnych nawozów, w tym żelazo, kwas krzemowy, fosforan i wysokie poziomy azotanów.
Czytaj też: Geolodzy pomylili się w związku z największym wulkanem na świecie
Autorzy badania uważają, że olbrzymi napływ gorącej lawy do oceanu przemieścił wodę z jego niższych partii, która naniosła m.in. azot i inne składniki odżywcze. Zielone glony – zupełnie inne od szkodliwych czerwonych glonów – odgrywają istotną rolę w ekosystemie oceanicznym. Stanowią podstawę łańcucha pokarmowego oceanu i są ważnym źródłem pożywienia dla zooplanktonu, ryb i skorupiaków, które są szybko pochłaniane przez większych mieszkańców oceanu, takich jak rekiny, foki czy wieloryby.
Co ciekawe, to nie pierwszy raz kiedy wulkany ożywiły życie w oceanach. Erupcja w 2008 r., do której doszło na Alasce spowodowała rozwój alg, który poprawiły sytuację miejscowych populacji łososia.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: US COAST GUARD]
Czytaj też: Naukowcy zrekonstruowali katastrofę wulkanu Krakatau sprzed roku