Pomysł amerykańskiej spółki na wystrzeliwanie obiektów na orbitę polega na uprzednim ich dostarczeniu na wysokość stratosfery. Stamtąd będzie się odbywał start właściwych rakiet. I choć nie udało się przetestować tego rozwiązania, to do 2020 roku mają się pojawić pierwsze „nosiciele”.
Cztery rakiety o różnych rozmiarach zostaną wzniesione na odpowiednią wysokość z użyciem samolotu o rozpiętości skrzydeł wynoszącej 117 metrów. Dzięki nim firma będzie w stanie transportować aż na orbitę różnego rodzaju ładunki. Spółka została żałożona w 2011 roku w celu skomercjalizowania lotów kosmicznych. Niewielkie obiekty mają być wysyłane na różne ziemskie orbity. Do tej pory podstawę projektu stanowiła rakieta Pegasus, opracowana jeszcze w latach 90.
Pegasus zaliczyła ponad 35 udanych lotów, jednak żaden z nich nie odbył się we współpracy z samolotem Stratolaunch, który jest w stanie uruchomić trzy rakiety podczas jednego przelotu. Doświadczona rakieta może unieść ładunek o wadze ok. 370kg na wysokość nawet 400 kilometrów. Nowsze modele są pod względem ładowności znacznie bardziej rozwinięte. W wersji średniej wyniesie ona 3400kg, a w największej – aż 6000kg. Czwartym „nosicielem” jest pojazd składający się ze skrzydlatych ramion. Może przenosić średniej wielkości obiekty oraz astronautów.
Zdaniem dyrektora generalnego Stratolaunch, loty w kosmos staną się niedługo banalnie proste. Usługę będzie można porównać do korzystania z oferty linii lotniczych. Wyobrażacie sobie weekendowe wypady na okołoziemską orbitę?
[Źródło: newatlas.com; grafika: Stratolaunch]