Na konferencji WEST 2022 w San Diego, która miała miejsce w lutym, pojawił się szef operacji morskich USA, admirał Michael Gilday. Ten stwierdził, że chciałby, aby w przyszłości flota morska liczyła ponad 500 okrętów załogowych i bezzałogowych, wśród których mogą znaleźć się lekkie niszczyciele w przyszłości.
Jak ma wyglądać flota amerykańskiej marynarki wojennej?
Te niewiarygodne wręcz 500 okrętów w rękach jednego państwa ma być odpowiedzią na wyzwania stawiane przez inne państwa, a przede wszystkim rosyjską i zwłaszcza chińską marynarkę, która w zastraszającym tempie rozwija swoją flotę i przemysł stoczniowy. Taki plan dotyczy też zmieniającego się świata, w którym Stany Zjednoczone przechodzą od operacji antyterrorystycznych w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie do wyzwań stawianych przez mocarstwa i ich wielkie, zaawansowane armie w regionie Indii i Pacyfiku (INDO-PACOM) oraz w Arktyce.
Wśród wspomnianych 500 nowszych okrętów ma znaleźć się:
- 12 lotniskowców
- 9 wielkopokładowych lotniskowców klasy L
- 19-20 okrętów desantowo-szturmowych
- ~60 niszczycieli
- 50 fregat
- 70 atakujących okrętów podwodnych
- 12 okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi
- 30 lekkich okrętów desantowo-szturmowych
- okręty LCS (Littoral Combat Ships)
- 100 okrętów wsparcia
- 150 bezzałogowych dronów pływających
Czytaj też: Zidentyfikowano tajemniczy obiekt na indonezyjskiej plaży. Przypomina torpedę, a jest…
W skład tych okrętów mają wchodzić m.in. fregaty klasy Constellation, duże bezzałogowe okręty nawodne (LUSV), lekkie okręty desantowe (Light Amphibious Warship – LAW), niszczyciele typu Zumwalt, a także LCS (Littoral Combat Ships). Wśród tych 500 okrętów znajdują się też dwa starzejące się okręty szpitalne oraz tankowce.