Reklama
aplikuj.pl

Ford Focus ST – hothatch niemal idealny

Kiedy odebrałem ten samochód do testów już od pierwszych chwil wiedziałem, że nie będzie to nudne siedem dni. Wręcz przeciwnie, spodziewałem się tego, że Ford Focus ST da mi sporo frajdy. Nie wiedziałem jednak, że będzie to aż tak dobry samochód do zabawy, ale też do jazdy na co dzień. 

Już na pierwszy rzut oka widać, że to usportowiona wersja Focusa

Ford Focus ST rzuca się w oczy. Szczególnie za sprawą pięknego lakieru o nazwie Orange Fury. Do tego na uwagę zasługują zmodyfikowane zderzaki z ogromnymi wlotami powietrza, duże nakładki na progi, 19-calowe kute felgi oraz spojler nad tylnym oknem. Oczywiście nie zabrakło dużych końcówek układu wydechowego, który to gra wzorowo. Focus ST za sprawą tych modyfikacji stał się obiektem westchnień niejednego młodzieńca, którego mijałem na drodze. Niestety ten wygląd ma również wady. Przede wszystkim amatorzy dynamicznego ruszania spod świateł często prowokowali, aby przełączyć na tryb sportowy i pokazać na co stać ten mocny silnik znany z Mustanga. 

Wnętrze również doczekało się kilku modyfikacji. Co prawda nie są one tak spektakularne jak w przypadku karoserii, ale jednak. Przede wszystkim w oczy rzucają się nie tylko świetnie wyglądające, ale również oferujące idealne trzymanie fotele kubełkowe Recaro. Ogólnie we wnętrzu znajdziemy sporo alcantary połączonej ze skórą. Może podobać się również kierownica, której wieniec jest gruby, co ułatwia trzymanie podczas jazdy, a także spłaszczony w dolnej części. Na kierownicy, oprócz typowych przycisków do sterowania multimediami czy tempomatem, mamy dwa nowe. Jeden przycisk od razu przełącza nas na tryb sportowy. Drugi z kolei pozwala na wybranie jednego z czterech trybów. Oprócz standardowego i sportowego mamy również tryb na śliską nawierzchnię, a także torowy, który dodatkowo wyłącza kontrolę trakcji. 

Najlepiej prowadzący się w swojej klasie?

Prowadzenie, jakie oferuje Ford Focus ST można śmiało zbliżyć do tego, które znacie z gokartów. Kierownica stawia lekki opór, przez co możecie precyzyjnie wydawać polecenia, które z kolei będą przekazywane do kół. Osoby, które przesiądą się od razu do Focusa z innego auta, mającego dość leniwy układ kierowniczy, mogą się zdziwić, kiedy doświadczą takiej precyzji. Pedał gazu wręcz prosi, aby go docisnąć do końca, by silnik mógł wkręcić się na obroty bliskie tym maksymalnym. Po lekkim odpuszczeniu pedału usłyszycie charakterystyczne strzały z wydechu. Tak czy inaczej, podczas jazdy brzmienie układu jest mocno basowe, ale nie uciążliwe. Podczas agresywnej jazdy docenicie wspomniane wcześniej fotele kubełkowe Recaro, które oferują wzorowe wręcz trzymanie boczne. Serio, są świetne. Po prostu świetne. Ciekawie wygląda również kwestia obrotów zaraz po delikatnym puszczeniu sprzęgła. Nie musicie dodawać gazu, aby z 800 obr./min wskoczyć na nieco ponad tysiąc obrotów. 

Stosunkowo niedrogi, bo kosztujący 5 tysięcy złotych, a wręcz obowiązkowy pakiet performance znacznie zwiększa frajdę z jazdy. Oczywiście tej sportowej. Dlaczego? Przede wszystkim w jego skład wchodzi tak zwany rev matching, który utrzymuje obroty podczas zmiany biegów, aby nie odczuć tego spadku. Oprócz tego mamy shift light, który informuje kiedy zmieniać bieg, launch control katapultujący nas praktycznie od samego startu oraz delikatnie zmodyfikowany układ kierowniczy, który zapewnia jeszcze bardziej bezpośrednie przekazywanie informacji z kół na kierownicę. 

Czy Ford Focus ST może być autem na co dzień?

Przez cały tydzień zastanawiałem się, czy bohater tego testu może być używany jako tak zwany daily. W końcu pod maską mamy 2.3 EcoBoost o mocy aż 280 KM, który współpracuje z 6-biegowym manualem. Nie oszukujmy się, podczas codziennego przemieszczania się przez miasto jest to za duża moc. Wszyscy jednak wiemy, że jej nigdy nie brakuje i każdy by chciał być zawsze pierwszym przy kolejnych światłach. Jeśli interesuje Was spalanie to muszę przyznać, że nie wypada ono wcale tak źle. Jeśli będziecie jechać powoli (czyli nigdy) drogami krajowymi zejdziecie do około 6,5 – 7 litrów. W trasie, przy ekspresówkach i autostradach będzie to około 10 – 11 litrów. W mieście, w zależności od tego ile razy będziecie się popisywać, powinniście osiągnąć średnią na poziomie 15 litrów. Mi z całego testu, czyli blisko 2 tysięcy kilometrów, komputer wskazał 9 litrów na setkę. Całkiem rozsądnie.

Zawieszenie z racji tego, że jest twarde sprawia, że czujemy dość mocno wszelakie nierówności. Aczkolwiek nie jest aż tak twarde, jak w BMW M140i, którym jakiś czas temu jeździłem, dlatego da się wytrzymać. Co z podróżami? Miejsca zarówno z przodu, jak i z tyłu jest sporo. Bagażnik ma 375 litrów, więc na weekendowy wyjazd cztery dorosłe osoby zmieszczą w nim swoje bagaże bez problemu. Fajnie rozwiązano miejsce na kubki w przedniej części kabiny. Możemy dowolnie zmieniać ich szerokość. 

Zachwycony byłem również wzorowym, krystalicznie czystym dźwiękiem zestawu Bang&Olufsen. W kompaktowym aucie tak highendowy zestaw audio? Kto by pomyślał. Oczywiście gdyby go nie było nikt by nie płakał, bo w większości przypadków słuchać będziecie dźwięków wydobywających się z tłumika. Jednak w przypadku, gdy zechcecie zrelaksować się przy ulubionej muzyce Bang&Olufsen zapewni Wam koncertowe wrażenia. To chyba najlepsze audio w kompaktowym aucie. Mówię to całkiem poważnie. SYNC 3, a więc oprogramowanie znajdujące się w Focusie pracuje sprawnie, jednak tak czy inaczej w większości przypadków na ekranie wyświetlany był soft Android Auto lub Apple CarPlay. Nie oszukujmy się, fabryczne mapy nawigacji nie mają szans z mapami Google’a. 

Ford Focus ST to hothach, który powinien być wzorem dla innych

Focus ST to auto, o którym mógłbym pisać i pisać. A końca nie byłoby widać. Tak czy inaczej, zaskoczę Was czymś. Nie będę tego ukrywał. Nie przepadam za hothatchami. Dlaczego? Preferuję duże SUV-y, czy limuzyny, najlepiej wyposażone w mocnego diesla. Ford Focus ST pokazał mi jednak jak wygląda frajda z jazdy. Warto tutaj podkreślić, że mam na myśli sportową, dynamiczną jazdę. Aż dziwne, że przednionapędowiec może sprawiać tyle radości podczas codziennego pokonywania kolejnych kilometrów. Sami zresztą widzicie, że zrobiłem ich około dwóch tysięcy w tydzień. Focus ST musi mieć więc w sobie to coś, co sprawiało, że chciałem nim jeździć wciąż i wciąż. Oczywiście należy pamiętać, że nie jest to samochód dla każdego. Z prostej przyczyny – on się “męczy” przy spokojnej jeździe. Silnik wręcz rwie się do jazdy, szczególnie tej dynamicznej. Nie oszukujmy się jednak. Ktoś, kto kupuje Focusa w wersji ST, a więc stworzonej przez zespół Ford Performance, doskonale wie po co wybiera taki, a nie inny model. Według mnie, na dzień dzisiejszy z Focusem ST może konkurować tylko Hyundai i30 N. Walka może być zacięta, dlatego proponuję sprawdzić oba te modele. Tak czy inaczej, w mojej opinii pomarańczowy bohater tego testu sprawia ogrom frajdy z jazdy i jeśli właśnie tego oczekujesz, a przy okazji masz do wydania około 150 tysięcy złotych, powinieneś rozważyć zakup Focusa w wersji ST. Zapewniam, nie zawiedziesz się.