Owady z rodziny oleicowatych opracowały iście przerażającą technikę polowania. Najpierw chwytają się dorosłych pszczół i przemieszczają się wraz z nimi ku ulom, gdzie żywią się ich młodymi.
Gdy larwy tych chrząszczy się wykluwają, zbierają się w grupy i emitują konkretny feromon. Ten z kolei wabi pszczelich samców, którzy mylą substancję z wydzielaną przez samice. Oszukany owad stanowi następnie środek transportu dla oleicowatych. Nie lecą jednak bezpośrednio do gniazda, lecz czekają na dogodną okazję do zmiany środka transportu. Taka nadarzy się, gdy samiec spotka prawdziwą samicę. Wtedy chrząszcze „przesiadają” się na jej grzbiet.
Kiedy samica złoży jaja, mogą one stanowić pożywienie dla oleicowatych. Nawet jeśli owady oszczędzą jajeczka, to będą korzystały z pożywienia przynoszonego dla wyklutych pszczół. Istnieją nawet przypadki zjedzenia młodych.
Trzeba przyznać, że cała akcja nie należy do najłatwiejszych i chrząszcze wykazują się nie lada sprytem. Muszą wyprodukować odpowiednią ilość feromonów, aby zwabić samców a jednocześnie wybrać dogodny moment na złapanie „przejażdżki”. Co ciekawe, cały rytuał może się różnić w zależności od regionu. I tak, oleicowate z Oregonu produkują odmienne feromony niż te z okolic pustyni Mojave. Różnice są na tyle duże, iż oleicowate umieszczone poza swoim domowym obszarem nie radzą sobie z chwytaniem pszczół.
Problemem dla chrząszczy jest również fakt, że populacja pszczół się kurczy, a tym samym ubywa źródeł pożywienia dla tych sprytnych pasożytów.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: Saul-Gershenz]