Aparaty w smartfonach to coraz większy problem dla producentów. Coraz trudniej jest je umieścić w obudowie i zrobić to tak, aby nie wyglądało to komicznie. Dokładnie tak jak w jednym z prototypów Pixela 5 XL.
Aparat w kształcie wcięcia Infinity U
Na początku 2019 roku Samsung zaprezentował nową serię wyświetlaczy. Każdy z nich miał różne wcięcia. I tak Infinity-O to był okrągły otwór w dowolnym miejscu ekranu, Infinity-U to wcięcie w centralnej części w kształcie właśnie litery U, a Infinity-V to analogicznie w kształcie litery V.
W Google ktoś ewidentnie musiał stwierdzić – Hej! Zrobimy aparat Infinity-U! I wyszło… coś takiego:
Aparaty zaczynają stwarzać problemy producentom smartfonów
Aparaty w urządzeniach mobilnych rosną. Są dosłownie coraz większe i dotyczy to ich szerokości, długości, jak i głębokości. Trzeba je jakoś mieścić w obudowach i powoli zaczyna się to wymykać spod kontroli. Coraz częściej aparaty wyglądają jak wielki pasożyt przyczepiony do tylnego panelu.
Trzymam właśnie w ręce Xiaomi Mi Note 10 i najniżej położny aparat sięga niemal połowy obudowy:
Idąc dalej, mamy Samsung Galaxy S20 Ultra, o aparacie którego ktoś niedawno powiedział, że sama kuchenka już nie wystarczy, w pakiecie mamy też zlew:
Z przednimi aparatami nie jest wcale lepiej. Tak miał wyglądać jeden z prototypów Xiaomi CC9 Pro (Mi Note 10):
Nie wydaje mi się, aby w najbliższym czasie aparaty w smartfonach przestały być dziwne. Zastosowanie kilku obiektywów powoduje, że są to sprzęty dużo bardziej uniwersalne. Można oczywiście zrobić spory krok wstecz i zacząć robić zoom jak w Samsungu Galaxy K Zoom, ale byłby to krok wstecz również funkcjonalnie. Chyba, że ktoś kompletnie zwariuje i postawi na wymienne obiektywu rodem z lustrzanek i bezlusterkowców.