Jeśli dwa kompletnie inne podejścia sprawdzają się zadziwiająco dobrze w różnych sytuacjach, to dlaczego by nie połączyć je w jednym projekcie? Tego typu pytanie zadali sobie zapewne inżynierowie Drone Volt, którzy stworzyli Heliplane.
Czytaj też: Niby zabawka, czyli test drona Parrot Mambo
Ten jest wyjątkowy pod wieloma kątami i choć chciałoby się, żeby mógł przechodzić transformację z typowego quadcoptera do samolotu już w powietrzu, to takie przyjemności wymagają ręcznego ustawiania skrzydeł. Heliplane łączy w sobie po prostu zdolność dronów do lądowania i startowania w pionie z poprawą efektywności w powietrzu za sprawą dodatku skrzydeł.
Jego działanie jest proste i zautomatyzowane. Kiedy już znajdzie się w powietrzu, śmigła wytwarzają ciąg, który pozwala na wykorzystanie specyfiki skrzydeł, uzyskując ładowność 1,6 kilograma i wytrzymałość akumulatorów do 60 minut. Sam ogon i skrzydła są niestety statyczne i nie chowają się podczas lotu w trybie drona, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zdjąć je i korzystać z Heliplane tak, jak ze zwyczajnego drona.
Obecnie wspomina się o dwóch rozmiarach – dużym ze skrzydłami o rozpiętości 230 centymetrów i bardzo dużym ze skrzydłami sięgającymi 270 cm. Są też trzy wersję, a wśród nich Security z kamerą termowizyjną i 20-krotnym zoomem, Lidar, będący idealnym do mapowania terenu w 3D oraz Photogrammery z kamerą RGB i pozycjonowaniem kinematycznym w czasie rzeczywistym. Ceny są nieznane, a zasięg obecnie wynosi 500 metrów przy możliwości zwiększenia go aż do 10 kilometrów.
Czytaj też: Test drona DJI Tello, czyli konkurenta modelu Mambo
Źródło: New Atlas