Reklama
aplikuj.pl

Test Huawei MateBook 13 2020. Te laptopy są zbyt dobre!

W 2019 roku Huawei mocno rozszerzył ofertę MateBooków, między innymi o MateBooka 13. W ubiegłym roku ominęła mnie możliwość przetestowania laptopa, ale w tym roku mam okazję nadrobić to z jego edycją 2020. Wobec uzbrojonego w nowy procesor Intela 10. generacji MateBooka 13 2020 miałem duże oczekiwania. Na ile udało się im sprostać?

Zestaw i specyfikacja

MateBook 13 2020 jest pakowany w charakterystyczne dla Huaweia, białe pudełko. W środku, obok laptopa, znajdziemy pakiet instrukcji, kompaktową ładowarkę z odpinanym kablem USB-C – USB-C oraz niezbędny hub z dodatkowymi portami.

Specyfikacja:

  • metalowa obudowa o wymiarach 286 x 211 x 16mm, masa 1,30 kg,
  • ekran LED IPS, błyszczący, dotykowy, o przekątnej 13 cali, rozdzielczość 1400 x 2160 pikseli, proporcje 3:2,
  • procesor Intel Core i7-10510U (4 rdzenie, 8 wątków, 1,8 – 4,9 GHz, 8 MB cache),
  • 16 GB pamięci RAM, DDR3, 2133 MHz, brak wolnych slotów,
  • dysk SSD M.2 512 GB,
  • grafika Nvidia GeForce MX250, 2048 MB pamięci GDDR5,
  • 1x port USB-C, 1x port USB-C z obsługą Display Port, gniazdo Jack 3,5mm,
  • łączność Wi-Fi 5, Bluetooth 5.0, czytnik linii papilarnych, kamera internetowa 1 Mpix, podświetlana klawiatura,
  • akumulator o pojemności 41,7 Wh z obsługą szybkiego ładowania,
  • cena: 5999 zł.

MateBook jaki jest każdy widzi

MateBook 13 wyglądaj… jak MateBook. Naprawdę jeśli nie śledzimy rozwoju laptopów Huaweia odróżnienie ich od siebie to karkołomne zadanie. 13-tka wyróżnia się na tle modeli X Pro przede wszystkim kamerą. Nie jest ona chowana w klawiaturze, a znajduje się klasycznie nad ekranem.

Podobieństwa poszczególnych MateBooków nie można uznać za wadę. Wręcz przeciwnie. Obudowa MateBook 13 może się podobać. Wykonana w całości z metalu jest bardzo solidna, a przy tym stosunkowo lekka. Do tego mamy przyjemnie zaokrąglone krawędzie, idealne spasowanie elementów. Pod względem wykonania nie można się do niczego przyczepić.

Na pochwałę zasługują też gumowe nóżki, które bardzo skutecznie trzymają laptop nieruchomo na biurku oraz wcięcie w krawędzi dolnej klapy. Dzięki temu MateBooka 14 bardzo łatwo można otworzyć jedną ręką. Bardzo dobrym pomysłem jest też oddzielenie włącznika od klawiatury, dzięki czemu ciężko jest go wcisnąć zupełnie przypadkowo.

Wadą konstrukcji są głośniki umieszczone na dolnej krawędzi obudowy, co skutecznie tłumi ich dźwięk. A szkoda, bo oferują jak na laptopowe standardy, ponadprzeciętną jakość brzmienia. Są przy tym odpowiednio głośne.

Nowoczesność w portach to (jeszcze) bardzo złe posunięcie

MateBook 13 jest wyposażony w trzy porty. USB-C oraz gniazdo Jack 3,5mm na lewym boku obudowy oraz USB-C na prawym. Jest to fatalne rozwiązanie, przez które rozstawanie się z dołączoną przejściówką jest praktycznie niemożliwe. Co też nie jest idealnym rozwiązaniem, bo mamy na niej tylko jeden duży port USB plus kolejny USB-C, VGA oraz HDMI.

Fakt, żyjemy w czasach coraz powszechniejszego użycia portów USB-C w różnych urządzeniach oraz wszechobecnej bezprzewodowości. Ale jak podłączyć myszkę bezprzewodową? Nie każdy inwestuje w ciągle drogie myszki Bluetooth. Jak podłączyć aparat? Nawet jeśli ma port USB-C, to nadal ciągle podstawowym kablem jest USB-C – USB-A. Jak podłączyć czytnik kart pamięci? Dysk zewnętrzny? Albo telefon inny niż Huawei? I tak dalej, i tak dalej…

Tak wygląda maksymalny kąt otwarcia klapki. Jeszcze trochę ćwiczeń i MateBooki dojdą w końcu do 180 stopni

Efektem tego musiałem w zasadzie stale żaglować odbiornikiem myszki i kablem USB do podłączenia aparatu. A praca z laptopem na kolanach jest skutecznie utrudniana przez wiszący z boku adapter, co do przyjemnych nie należy. Tłumaczenie, że dzięki rezygnacji z portów USB obudowa jest cieńsza do mnie nie przemawia. Jak zmniejszyć port USB-A poprzez jego odpowiednie złożenie pokazał choćby HP w Envy 13.

Ostatnią wadą portów jest fakt, że ładowanie akumulatora odbywa się tylko za pomocą portu na lewym boku obudowy. Konkurencja coraz częściej pozwala na ładowanie z dowolnego portu.

Ściśnięta, ale wygodna klawiatura

Przesiadka na MateBooka z innego laptopa lub też odwrotnie zawsze w moim przypadku wiąże się ze znacznym spadkiem szybkości pisania. Przynajmniej przez pierwsze godziny. Wynika to z tego, że klawiatura jest ściśnięta na stosunkowo wąskiej przestrzeni, a klawisze są bliżej siebie. Przez to zawsze trafiam w o jeden rząd przycisków dalej niż tego chcę.

Sama klawiatura jest bardzo wygodna. Przyciski wciskają się z niewielkim oporem, a przy tym przyjemnie sprężynują. Daje to bardzo przyjemną informacją zwrotną i pisanie jest bardzo przyjemną czynnością.

Klawiatura oferuje białe, trzystopniowe podświetlenie, które jest automatycznie przygaszane w momencie, kiedy z niej nie korzystamy.

Zaletą MateBooka 13 jest też touchpad. Przede wszystkim jest duży. Nie ma chyba w sprzęcie tych wymiarów, poza MacBookami, większego gładzika. Zarówno pod względem wysokości, jak i szerokości. Jego powierzchnia jest odpowiednio śliska i pomimo mojej dużej niechęci do takiego obsługiwania komputera, korzysta się z niego bardzo wygodnie.

Lubię pracować na tym ekranie

Producenci laptopów z ekranami o nietypowych proporcjach lubią mówić o ich przydatności w pracy. Zarówno jeśli chodzi o proporcje 16:10, jak i 3:2. I wiecie co? Mają rację! Choć mimo wszystko wolę ekrany panoramiczne, na wyświetlaczu MateBooka 13 pracowało mi się bardzo wygodnie. Wyższy ekran pozwala na wygodniejsze pisanie, bo na ekranie zwyczajnie mieści więcej tekstu. To samo tyczy się w zasadzie wszystkich programów.

Ekran MateBooka 13 2020 jest zwyczajnie…. dobry! Panel oferuje wysoką jasność ponad 400 nitów oraz równomierne podświetlenie matrycy. Dzięki temu da się bez większych problemów pracować również poza domem. O ile słońce nie świeci nam bezpośrednio na ekran. Do tego mamy wysoki kontrast i praktycznie maksymalne kąty widzenia. Przyzwoicie wypada też odwzorowanie kolorów, choć wyniki Delta E powyżej 4 powodują, że  bez kalibracji raczej nie będzie to sprzęt dla profesjonalnych zastosowań. Kolory są lekko ulepszane, co z drugiej strony jest pozytywnie odbierane, bo dzięki lekkiemu podbiciu są milsze dla oka.

Dotyk stoi na wysokim poziomie. W zasadzie używa się go tak samo jak w smartfonie. Gdyby jeszcze tylko Microsoft dopracował pod tym kątem Windowsa…

Huawei Share OneHop do lekkich poprawek

Możliwość współdzielenia ekranu smartfonu oraz laptopa to genialna sprawa. W trakcie pracy w zasadzie nie musimy sięgać po telefon, bo jego ekran możemy mieć cały czas przyklejony do wyświetlacza laptopa. Możemy w ten sposób odczytywać powiadomienia lub odpisywać na wiadomości. Pod pewnym warunkiem…

Okazuje się, że MateBook 13 2020, jak również MateBook X Pro 2020 nie lubią się z dwoma polskimi znakami – ą oraz ż. Polega to na tym, że jeśli wpiszemy jeden z tych znaków, np. w SMS-ie lub wiadomości na Facebooku, cała wpisana treść zostanie usunięta. Mała rzecz, ale bywa irytująca. Wygląda na to na zwykły błąd po stronie oprogramowania i sprawa jest już weryfikowana przez Huaweia.

Drugą, częściowo wadą, ale to raczej cecha nie do przeskoczenia, jest rozłączanie połączenia. Dzieje się to zawsze wtedy, kiedy komputer przejdzie w stan uśpienia. To jednak jest proste do rozwiązania i jeśli chcemy utrzymywać stałe połączenie, wystarczy odpowiednio zmodyfikować ustawienia zasilania. Tak, aby laptop nie przechodził w stan uśpienia.

MateBook 13 Pro w parze z takimi smartfonami jak P30 Pro, P40 Pro, czy P40 Pro+ to genialne połączenie. Jeśli za ich pomocą robi się dużo zdjęć, przesyłanie ich do komputera całkowicie bezprzewodowo jest bardzo wygodne. Wystarczy dotknąć smartfonem laptopa, a następnie zaznaczyć wybrane zdjęcia i przeciągnąć je do dowolnego folderu na komputerze.

Wydajność i kultura pracy

W codziennej pracy MateBook 13 2020 ani razu mnie nie zawiódł. Zazwyczaj używałem go podpiętego do monitora 4K. Pomimo otwierania momentami dziesiątek kart w przeglądarce, wielu okien z dużymi plikami oraz obróbce zdjęć w Affiniti Photo ani razu nie musiałem go restartować, bo np. zaczął zwalniać z powodu zapchania pamięci.

Przy mocniejszym obciążeniu włączają się wentylatory i robią to dosyć agresywnie, ale nie jest to nieakceptowalny poziom hałasu. Lekko szumi, ale bardzo szybko można przestać rejestrować ten dźwięk. Obudowa potrafi się nagrzać bardzo mocno, ale to udało mi się zrobić dopiero po bardzo obciążającej serii benchmarków. Nagrzała się głównie część obudowy nad klawiaturą. Do tego stopnia, że ciężko było przez dłuższy czas trzymać na niej rękę. Ale nadal nie przeszkadzało to w użytkowaniu klawiatury. Lekki wzrost temperatury jest też widoczny w trakcie ładowania i nie na tyle, aby powodowało to dyskomfort w trakcie użytkowania.

Testy wydajności potwierdzają spore możliwości MateBooka 13 2020. Wyniki są wysokie zarówno w kwestii wydajności ogólnej, jak i pracy dysku twardego. Warto też dodać, że zjawisko throttlingu jest tutaj niewielkie. Nawet pod dużym obciążeniem procesor przez większość czasu pracuje równo i z odpowiednio wysoką częstotliwością.

Jeśli chodzi o gry… Zdecydowanie nie jest to laptop do grania. Chyba, że sięgniemy po starsze i niewymagające produkcje. Takie jak pierwsza trylogia Assasin’s Creed, Mass Effect czy Call of Duty Modern Warfere (nie remaster). Świetnie działa też Heroes III, nawet w wysokich rozdzielczościach. Ale już w Wiedźminie 3, nawet przy niskich ustawieniach graficznych nie jest łatwo przekroczyć 20 klatek na sekundę.

Warto też wspomnieć, że dysk jest fabrycznie podzielony na dwie partycje – 119 i 337 GB. Taki podział nie każdemu może przypaść do gustu.

Mała bateria radzi sobie zaskakująco dobrze

MateBook 13 2020 dostał stosunkowo niewielki akumulator, ale nie przeszkadza to w uzyskiwaniu bardzo pozytywnych czasów działania. Podczas normalnej pracy z aktywnym Wi-Fi i maksymalnym podświetleniem ekranu, po ładowarkę trzeba sięgnąć po niewiele ponad 5 godzinach. To bardzo przyzwoity wynik. Maksymalny czas odtwarzania filmów z przyciemnieniem ekranu do 50% pozwala na ok 9,5 godziny działania.

Czas ładowania akumulatora jest godny pochwały. Poziom 70% osiągamy po ok 40 minutach, a ładowanie do pełna trwa ok godziny i 15 minut.

MateBooki są niebezpiecznie coraz lepsze

Huawei robi się nudny. Firma znowu zrobiła świetny laptop. Bardzo dobrze wykonany, ze świetnym ekranem, wysoką wydajnością wraz z mocno zminimalizowanym throttlingiem oraz dobrym czasem działania w stosunku do pojemności akumulatora. Sprzęt jest do tego kompaktowy, lekki i ma bardzo wygodną klawiaturę.

Wady wynikają niestety z samej idei ultrabooka. Czyli portów mamy tu jak na lekarstwo, co powoduje że uwolnienie się od breloczka z jakimkolwiek dużym gniazdem USB jest przykrą codziennością. Bardziej zaawansowanym użytkownikom nie będzie też pasować fabryczny podział partycji dysku. Problemy z działaniem funkcji współdzielenia obrazu ze smartfonem są ewidentnie natury programowej i to powinno zostać szybko naprawione. Natomiast sama funkcja jest bardzo wygodna i aż chciałoby się, aby każdy smartfon tak łączył się z laptopem.

Huawei może sobie paradoksalnie narobić problemów MateBookiem 13 2020. Sprzęt jest zbyt wydajny i zwyczajnie za dobry, aby niektórzy użytkownicy chcieli sięgnąć po MateBooka X Pro 2020. Szczególnie, że 13-tka w najmocniejszej konfiguracji nie jest tania, a wariant X Pro jest od niej znacznie droższy.

MateBook 13 to kolejny laptop z tej serii, z którym ciężko jest mi się rozstać pod testach. To bardzo dobre narzędzie do codziennej pracy, które zdecydowanie mogę polecić.

Galeria zdjęć laptopa: