To była najdziwniejsza impreza z cyklu Intel Extreme Masters w historii. Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że nigdy więcej nie zobaczymy już najlepszych zespołów w Counter-Strike’a, walczących o miano mistrza przy pustych trybunach.
– „Mam na koncie niezliczoną ilość obsłużonych imprez, ale z czymś takim jeszcze się nie spotkałem” – mówi mi jeden z ochroniarzy pilnujący praktycznie pustych korytarzy katowickiego Spodka. – „Przy IEM’ach pracuję od kilku lat i zawsze przewijały się tłumy. Teraz wszystko to sprawia bardzo przygnębiające wrażenie.
27 lutego 2020 roku, o godzinie 19:27 na profilu twitterowym Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego pojawia się lakoniczna informacja: „Wojewoda Śląski zakazał udziału publiczności w Intel Extreme Masters #KATOWICE #ŚLĄSKIE”. Jeszcze kilka godzin wcześniej organizatorzy całej imprezy zapewniali, że nic nie stanie na przeszkodzie i największe w Polsce święto esportu odbędzie się bez zakłóceń.
– „Ja panu powiem tak. W czwartek co chwila plątały się tu kolejne komisje i eksperci z Sanepidu oraz jakiś innych służb odpowiedzialnych za kwestie zdrowia. I z tego co słyszałem, wszyscy byli zachwyceni jak dobrze jest obiekt przygotowany pod względem zadbania o higienę. Wydawało mi się, że wszyscy urzędnicy są zadowoleni i w piątek, jak co roku, pojawią się tu tłumy” – opowiada inny ochroniarz strzegący innego korytarza. – „A tu rano na odprawie mówią nam, że decyzja zapadła widzów nie będzie. Przecież to szczyt głupoty! Kto miał przyjechać do Katowic, to pewnie był tu już od kilku dni, albo dojechał w piątek. Ja myślę, że to była decyzja polityczna.”
Nie wszyscy jednak podzielali entuzjazm ludzi z ESL Gaming, organizatora całego wydarzenia. Już na kilka dni przed rozpoczęciem IEM’u docierały do przedstawicieli mediów informacje, że część wystawców decydowała się wycofać z udziału w imprezie towarzyszącej samym zawodom odbywającej się w hali przylegającej do Spodka. Pomijam już kwestię tego, że sam sponsor tytularny, czyli Intel, zapowiedział, że ich pracownicy nie wezmą udziału w imprezie ze względu na odgórną decyzję firmy o ograniczaniu podróży służbowych wynikającą z ryzyka zarażeniem się koronawirusa.
Jadąc do Katowic miałem świadomość, że będą to najdziwniejsze zawody esportowe, w jakich przyjdzie mi brać udział. Nie pomyliłem się.
„Nieralność” – to właśnie słowo przychodziło mi do głowy najczęściej, kiedy wkroczyłem do pustych korytarzy Międzynarodowego Centrum Kongresowego. Tam gdzie były tłumy ludzi – pustka. Tam, gdzie trudno było usłyszeć swoje własne myśli – cisza. Wstęp na hale, gdzie od kilku lat można było zobaczyć nowy sprzęt i akcesoria gamingowe, spotkać growych „celebrytów” i poobserwować turnieje towarzyszące – niemożliwy. Ponoć samych wystawców nie wpuszczano za drzwi dając im możliwość demontażu stanowisk dopiero w niedzielę wieczorem.
Do dzisiaj pamiętam swoją pierwszą wizytę w Spodku na Intel Extreme Masters w 2013 roku i ten dreszcz emocji połączonej z ekscytacją, gdy ujrzałem wtedy trybuny wypełnione kibicami. W kolejnych latach z niecierpliwością wyczekiwałem tej chwili i za każdym razem czułem te same emocje. W tym roku także przeszedł mnie dreszcz. Ale z zupełnie innego powodu. Trybuny Spodka opustoszałe, tak jakby dopiero czekały na kibiców, a krzątający się ludzie z obsługi dopiero czekali na rozpoczęcie zmagań. To jednak była tylko iluzja…
Kiedy centralna wideościana rozsunęła się, a na stopniach pojawili się zawodnicy walczący o możliwość gry w finale, w Spodku panowała nienaturalna cisza. Zabrakło oklasków i wrzawy, skandowania nazw zespołów przez tłumy. Nierealność.
W sumie po raz pierwszy w historii IEM’ów miałem okazję siedząc na trybunie niemal słyszeć porady jakie dostają gracze od swojego trenera podczas przerwy taktycznej. Nierealność.
Kiedy o wyniki walczyły najlepsze zespoły światowej sceny Counter-Strike’a, w katowickich barach i pubach siedzieli ci, którzy powinni szczelnie wypełniać wnętrze Spodka. W niektórych miejscach organizowano transmisje rozgrywek, w innych grupki miłośników CS’a wpatrywały się przy stolikach w ekrany laptopów i smartfonów. Dwóch kibiców spotykam w restauracji hotelu, w którym mieszkałem.
Marcus i Rafael poznali się ledwie kilka godzin temu. Jeden przyjechał z Danii, i jak nietrudno się domyślić, jest wielkim fanem Astralis. Drugi dotarł do Katowic w czwartek, przylatując do Polski z Francji. Jest kibicem G2. Żaden z nich nie miał okazji zagrzewać swoich idoli do walki.
– „Z jednej strony rozumiem decyzję. Z całej Europy i pewnie całego świata przyjechało do Katowic mnóstwo ludzi. Nie rozumiem jedynie tego, że decyzję o braku widowni podjęto na ostatnią chwilę” – Rafael próbuje brzmieć racjonalnie, ale widać gotujące się w nim emocje. – „Większość, w tym i ja, miałem wszystko opłacone bez możliwości zwrotu. Zaczynam podejrzewać, że było to celowe działanie władz Katowic (tłumaczę mu że zakaz został wydany nie przez miasto, ale przez władze Śląska – przyp. autora), aby pieniądze tych wszystkich osób jednak tutaj zostały.”
Marcus zgadza się ze swoim nowym kolegą. – „Ja to się zastanawiam, czy kolejne imprezy esportowe będą organizowane. Chyba do czasu uspokojenia się całej sytuacji nikt już nie będzie ryzykować. Bo to przecież są ogromne straty dla wszystkich.”
Zostawiam obu fanów Counter-Strike’a w spokoju. Tym bardziej, że mecz półfinałowy nie idzie po myśli Astralis. Rafael z zaciekawieniem i spokojem obserwuje zmagania – jego G2 już zapewniło sobie miejsce w finale. Za to Astralis gra na zupełnie nieznanym dla wszystkich poziomie. Ich przeciwnicy z NaVi dokonują na nich istnej rzezi niewiniątek! Drugi mecz półfinałowy kończy się totalną dominacją ukraińskiej organizacji.
Niedzielny finał Intel Extreme Masters jest nie mniej dziwny od samej “otoczki”. Łącznie na trybunach jest może trochę ponad sto osób, z czego wszyscy obecni to przedstawiciele mediów, a także organizatorzy. Przed rozpoczęciem wszyscy zadają sobie pytanie, czy NaVi utrzyma rewelacyjną formę z dnia poprzedniego i czy G2 zatrzyma tę rozpędzoną maszynę.
Specjalne show przedmeczowe zostało w tym roku przygotowane wraz z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. Specjalnie skomponowany utwór wywoływał dreszcze, ale brak publiczności spowodował, że atmosfery esportowego święta nie było.
Mecz półfinałowy przeciw Fnatic pokazał, że Francuzi są w formie. No i trzeba pamiętać, że wygrana do trzech map potrafi zmęczyć nawet najlepszych…
Ku zaskoczeniu wszystkich, wszystko kończy się zaledwie po trzech mapach – NaVi było nie do zatrzymania i to oni wznieśli puchar do góry.
Trudno nie skończyć tej relacji tak jak ją zacząłem. Intel Extreme Masters 2020 w Katowicach był najdziwniejszym turniejem w historii tej serii. Zbyt późno podejmowane decyzje dotyczące wpuszczania publiczności pozostawiły tysiące fanów esportu na lodzie, a organizatorów oraz firmy chcące pokazywać swoje produkty naraziły na niewyobrażalne koszty. Trzeba mieć nadzieję, że tegoroczna sytuacja nie wpłynie negatywnie na dalsze losy IEM’ów w Polsce, ponieważ przez lata ta impreza stała się naszą wizytówką.