W ostatnich miesiącach II wojny światowej, po utracie swojej ogromnej floty, Japonia desperacko szukała sposobu na powstrzymanie ewentualnej inwazji aliantów. Rozwiązaniem miała być budowa setek miniaturowych łodzi podwodnych typu kamikaze. Znany jako Kairyu, okręt podwodny zawierał po dwie torpedy i był wyposażony w ładunek wybuchowy, by atakować alianckie konwoje w samobójczych misjach.
W 1945 roku Japonia była u kresu wytrzymałości. Czteroletnia wojna na Pacyfiku przebiegała na niekorzyść Azjatów, którzy decydowali się na samobójcze ataki z wykorzystaniem samolotów. Okręty podwodne Kairyu były kolejnym przykładem tego typu pomysłów. H.I. Sutton opisuje te jednostki jako niewielkie, o długości siedemnastu metrów i szerokości nieco ponad metra. 19-tonowe okręty miały jedno lub dwuosobową załogę.
Czytaj też: Związek Radziecki zamierzał zbudować uzbrojony po zęby okręt transportujący czołgi
Kairyu były uzbrojone w dwie zamontowane wyrzutnie torped i ładunek wybuchowy na dziobie. Podobnie jak piloci kamikaze, członkowie załogi Kairyu nie mieli powracać ze swoich misji. Okręty miały zatapiać alianckie okręty, które pomagały w inwazji. Prawdopodobną taktyką był bezpośredni atak na wrogie jednostki, rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Stany Zjednoczone zaatakowały bombami atomowymi, a Japonia poddała się, zanim można było użyć floty Kairyu.
[Źródło: popularmechanics.com; grafika: COVERT SHORES]
Czytaj też: USA posiadały kiedyś broń atomową mieszczącą się w plecaku