Awaria w elektrowni jądrowej w Fukushimie teoretycznie zakończyła się w 2011 r., jednak zdarzenie to nadal ma konsekwencje dla całego świata. TEPCO może zrzucić radioaktywną wodę ze zniszczonego reaktora do Oceanu Spokojnego, ponieważ brakuje miejsca do jej składowania.
Woda ma kluczowe znaczenie dla produkcji energii jądrowej. Służy do wydobywania i przetwarzania uranu, wytwarzania energii elektrycznej i magazynowania odpadów. Gdy rdzeń reaktora w Fukushimie zaczął się topić, inżynierowie byli w stanie go ustabilizować, dodając kolejnych porcji wody.
Czytaj też: Co się stanie jeśli zdetonujemy jednocześnie wszystkie bomby atomowe?
W 2013 r. TEPCO znalazło się pod ostrzałem, gdy ujawniono, że wyciekło 300 ton tej wysoce zanieczyszczonej wody. Do 2014 r. w Fukushimie zainstalowano dwa mobilne systemy usuwania strontu. Systemy pomogły w rozwiązaniu problemu, a poziomy promieniowania wokół wspomnianego obszaru spadły.Problem w tym, że do 2018 r. zgromadzono 850 zbiorników zawierających 850 000 ton napromieniowanej wody. Całkowita pojemność zbiorników wynosi 1,1 miliona ton, dlatego wolna przestrzeń może się skończyć już w 2021 roku.
Pomysłowi związanemu z wylaniem napromieniowanej wody sprzeciwiają się m.in. rybacy oraz środowiska międzynarodowe. Wystarczy wspomnieć, że na skutek awarii przemysł rybny wokół Fukushimy został kompletnie zniszczony. Z biegiem lat zaczął się odbudowywać, jednak obecnie wynosi zaledwie 10% tego, co miało miejsce przed 2011 rokiem. Wylanie wody może kompletnie zablokować proces odbudowy.
[Źródło: popularmechanics.com]
Czytaj też: Radioaktywny węgiel z bomb atomowych trafia do rowów oceanicznych