Wirtualną rzeczywistość możemy zobaczyć i oczywiście jej posłuchać, dzięki goglom oraz słuchawkom. Oprócz węchu pozostaje zatem jeden zmysł, który dzieli nas od pełnej immersji ze światem nierzeczywistym – dotyk. Absolwenci uczelni Royal College of Art w Londynie pracują już nad tym, żeby VR można było „poczuć”.
Kombinezon, który nam na to pozwoli, nazywa się Skinterface i składa się z dużej ilości magnetycznych węzłów, porozrzucanych na całej jego powierzchni. Węzły te mogą zostać zaprogramowane tak, by przy pomocy wibracji odwzorowywały różne odczucia. Każdy punkt kostiumu działa osobno i reaguje na wysłane do niego fale dźwiękowe, a w zależności od jej natężenia, każda poszczególna część wibruje z inną intensywnością.
Ludzka skóra pomaga nam poczuć wiele rzeczy – twardość, szorstkość, temperaturę czy wiele innych cech danego obiektu. Skinterface jest tak jakby odpowiednikiem skóry, ale w rzeczywistości wirtualnej. Autorzy pracują właśnie nad tym, żeby użytkownik kombinezonu mógł poczuć wirtualny obiekt w rękach. Fani porno VR już pewnie zacierają rączki na samą tę myśl.
Być może w przyszłości odpowiednio dopracowane Skinterface pomoże nam całkowicie zanurzyć się w wirtualnym świecie. Wchodząc do dżungli, poczulibyśmy otaczającą upał czy wilgoć, a postrzał z broni mógłby sprawiać ból, chociaż w jakimś lekkim stopniu. A jeśli Nosulus Rift naprawdę stanie się faktem, wtedy ludzie całkowicie mogą zostać pochłonięci przez VR.
[źródło: digitaltrends.com]