Oszałamiającym samochodem koncepcyjny ujawnionym podczas Salonu Samochodowego w Turynie w 1970 roku było nic innego, jak Ferrari Modulo, które nie tylko nie zaginęło, ale trafiło w ręce Jamesa Glickenhausa, który zrobił z niego działającą maszynę. Niestety kilka dni temu podczas jazdy po europejskich drogach zapalił się, ale na szczęście nie doszło do tragedii.
Czytaj też: Ferrari 250 GTO zostało uznane za dzieło sztuki
Chociaż daleko do stwierdzenia, że Ferrari Modulo wyszło z tego bez szwanku, ale co ciekawe, „pożar” rozpoczął się nie pod maską, a daleko z tyłu. Jego przyczyną był bowiem tłumik, który został stworzony przez firmę trzecią i choć brzmi to groźnie, to dzięki pokładowemu systemowi tłumienia ognia, który trafił do Modulo podczas wielkich zmian, został szybko opanowany. Finalnie samochód jest sprawny, ale czeka go wizyta u lakiernika i blacharza.
Niezwykły projekt
Ferrari Modulo zostało zaprojektowane przez włoską Pininfarinę w formie jednorazowej koncepcji, która w ręce Glickenhausa wpadła przed pięcioma laty. Po czterech latach próbowania pozyskania oryginalnego podwozia Ferrari 512 S i silnika V12 on i jego zespół sprawili, że koncept wreszcie ruszył i to z kopyta. Obecnie samochód jest bowiem w trasie po Europie.
Naprawianie Modulo to zupełnie inna historia. Właściciel nie wejdzie ot tak na Allegro i zamówi oryginalne części lub zamienniki – takie projekty zleca prywatnie warsztatom, które już samodzielnie coś muszą wyczarować.
Czytaj też: 25 supersamochodów zostanie sprzedanych z rządowej kolekcji
Źródło: Road and Track