Reklama
aplikuj.pl

Ładowanie samochodu elektrycznego w domu: czy to się opłaca?

Na tak postawione pytanie odpowiedź może być w zasadzie tylko jedna: tak, ale nie… zawsze. Ale ponieważ tzw. szybkie ładowarki publiczne DC są przeważnie względnie drogie i wciąż nie tak dobrze dostępne, jak byśmy tego chcieli, to możliwość ładowania samochodu elektrycznego w domu to z pewnością gra warta świeczki. Sprawdzamy zatem jakie warunki musi spełnić domowe przyłącze, ile trwa ładowanie z domowej sieci, ile kosztuje i jak można je we względnie prosty sposób przyspieszyć.

Na tak postawione pytanie odpowiedź może być w zasadzie tylko jedna: tak, ale nie… zawsze. Ale ponieważ tzw. szybkie ładowarki publiczne DC są przeważnie względnie drogie i wciąż nie tak dobrze dostępne, jak byśmy tego chcieli, to możliwość ładowania samochodu elektrycznego w domu to z pewnością gra warta świeczki. Sprawdzamy zatem jakie warunki musi spełnić domowe przyłącze, ile trwa ładowanie z domowej sieci, ile kosztuje i jak można je we względnie prosty sposób przyspieszyć.

Samochód elektryczny? Tak, może i fajny, ale gdzie ja go będę ładował? – retorycznie pyta wielu kierowców w Polsce (i za granicą zresztą też). Przesada? Nie co końca, bo rzeczywistość rzeczywiście nieco skrzeczy, a fakty są takie, że sieć szybkich ładowarek prądu stałego (DC), choć i tak już znacznie lepsza niż jeszcze kilkanaście miesięcy temu, wciąż pozostawia nieco do życzenia. Do tego coraz częściej dochodzą też wysokie koszty ładowania na mieście (patrz też dalej), nierzadko – także mniejsze lub większe kolejki przy ładowarkach. I bardzo „odpowiedzialni” kierowcy, którzy podłączają auto do publicznej ładowarki, a następnie na długie godziny rozpływają się powietrzu. Auto skończyło się ładować i dalej blokuje stację ładowania, ale co mnie to obchodzi, ja byłem pierwszy. Ja.

Jak tego uniknąć? Da się. Na przykład poprzez podłączenie samochodu do ładowania w domu. I nie, nie chodzi o przedłużacz wypuszczony przez okno na szóstym piętrze, ani nawet o kabel sprytnie wyprowadzony z piwnicznego okienka. Bo pomijając już ewentualne niedogodności dla sąsiadów, to ładowanie pojazdu elektrycznego ze zwykłego gniazdka 230 V jest zazwyczaj zbyt powolne. Co mówią liczby? Jeśli mamy względnie pustą baterię i chcemy osiągnąć co najmniej 80 proc. stanu naładowania, to w przypadku ogniw o pojemności rzędu od 70-80 kWh wzwyż poczekamy sobie nawet 30-40 godzin (!). Trochę bez sensu.

A dzieje się tak dlatego, że ładując z auto z najzwyklejszego gniazda ściennego AC (prąd przemienny) przeważnie osiągniemy maksymalne moc na poziomie 2-3 kW. Dlatego też jest to rozwiązanie w zasadzie wyłącznie awaryjne lub – ewentualnie – coś dla tych, którzy mają auta o względnie niskiej pojemności ogniw. Ale sprawne ładowanie auta elektrycznego w domu jest możliwe i – co ważne – względnie tanie i dość łatwe do zorganizowania. Oto kluczowe kwestie.

Jak ładować auto elektryczne w domu?

Po pierwsze, najlepiej byłoby mieć własny garaż lub przynajmniej miejsce postojowe, ale z dostępem do prądu. W ten sposób zagwarantujemy sobie np. to, że nikt nie postawi auta na naszym miejscu (przynajmniej w teorii) i będziemy mogli ładować je zawsze wtedy, gdy będziemy potrzebować. Czyli np. podczas nocnego postoju.

Po drugie, odpowiednie warunki musi spełniać instalacja elektryczna w budynku. Najważniejsze jest to, by dało się skorzystać z tzw. przyłącza siłowego (trójfazowego, potocznie zwane „siłą”; do 400V) – w skrócie chodzi o to, że dzięki temu będzie można uzyskać znacznie wyższą moc ładowania. Nadal nie będzie ona tak wysoka, jak w przypadku mocnej ładowarki DC, ale już na tyle wysoka, by cała operacja miała sens. Czyli osiągniemy np. 6-22 kWh, co z kolei oznacza, że czas ładowania nawet solidnej baterii spada do mniej więcej 5-10 godz. Jakby nie patrzeć, to już nie 30-40 godzin, prawda? Prawda.

Wallbox, czyli najbardziej efektywna opcja

Po trzecie – montaż tzw. wallboxa. Czyli urządzenia, dzięki któremu uda się uzyskać owe 10-20 kWh. Ale to na pewno dużo kosztuje? No właśnie nie, bo w przypadku montażu wallboxa w garażu koszt całej operacji (wraz z tzw. audytem, czyli weryfikacją parametrów sieci elektrycznej) to przeważenie od niecałych 2000 do ok. 4500 zł. A więc jeśli mielibyśmy zestawić to z ładowaniem „na mieście”, to operacja zwróci się zaskakująco szybko. Drożej może być w przypadku montażu na zewnętrznej ścianie budynku, a także wtedy, gdy przyłącze jest znacznie oddalone od punktu mocowania wallboxa. I gdy wybierzemy najbardziej zaawansowany typ urządzenia.

Uwaga: przeważnie jest tak, że pokładowa ładowarka AC w samochodzie i tak nie pozwala przyjąć mocy wyższej niż 11 kW, co z kolei oznacza, że napinanie się na parametry rzędu 15-22 kWh często zwyczajnie nie ma sensu. W przypadku modeli Volvo dostępne są dedykowane wallboxy, które pozwalają uzyskać 11 kW dla aut elektrycznych i 3,5 kW dla hybryd plug-in (PHEV). W montażu urządzenia i organizacji audytu pośredniczą autoryzowane przedstawicielstwa szwedzkiej marki. Uwaga: model EX30 w wersji Ultra oferuje pokładową ładowarkę prądu przemiennego (AC) o mocy 22 kW!

Ile kosztuje ładowanie samochodu elektrycznego w domu?

Jeśli zaś chodzi koszty związane z samym ładowaniem auta elektrycznego w domu, to zależą one głównie od tego, z jakiej taryfy korzystamy i w jakich godzinach (np. noc, czasem – popołudnie) obowiązuje preferencyjna stawka. Na marginesie – ładowanie elektryka w domu to w szczególności coś dla tych, którzy korzystają z własnej instalacji fotowoltaicznej. Jeśli chodzi o standardową cenę za 1 kWh energii w Polsce, to w 2024 r., to średnio możemy przyjąć, iż to jest ok. 1 zł. Co z kolei oznacza, że nawet naładowanie „do pełna” ogniw w Volvo EX90 (102-107 kWh netto) nie będzie kosztowało więcej niż ok. 100 zł, co w porównaniu do cen „na mieście” należy uznać za ofertę wyjątkowo atrakcyjną. Natomiast w przypadku mniejszych modeli szwedzkiej marki (np. EX30) koszt ładowania w domu to średnio ok. 50-60 zł. Czyli naprawdę nieźle.

Od czego zależy czas ładowania elektryka?

Na koniec kilka ważnych uwag związanych z ładowaniem elektryka w domu. Warto bowiem pamiętać na przykład o tym, że czas ładowania ogniw zależy nie tylko od pojemności baterii i stanu naładowania (SoC), od którego zaczynamy ładowanie, ale także od tego, jaką temperaturę ma bateria i jaka temperatura panuje akurat w miejscu, gdzie będziemy podłączać auto do prądu (tu zasada jest prosta: optymalne warunki to ok. 20 stopni Celsjusza, wszystko mocno poniżej i powyżej spowalnia proces ładowania). Poza tym, jeśli zależy nam na czasie, nie ładujmy auta powyżej 80 proc. SoC, bo powyżej tej wartości moc (a więc i szybkość) ładowania zaczynają odczuwalnie spadać. Ciekawostka: regularne korzystanie z ładowarek prądu przemiennego (AC) pozwala wydłużyć żywotność ogniw. Wysoka moc (DC) to co prawda wygoda, ale regularne „pompowanie” energii z mocą 100-200 kW może prowadzić do szybszej degradacji baterii trakcyjnej.

No i najważniejsze – nie traktujmy domowej ładowarki jako lekarstwa na kiepską sieć ładowarek przy trasach między miastami. Domowa ładowarka pozwoli bez problemu i tanio poruszać się po mieście i w obrębie domu (tu ważne, by celować w auto o dużym zasięgu – a takie w ofercie ma właśnie np. Volvo), pozwoli także wyruszyć w trasę z baterią naładowaną do 100 proc. Ale potem i tak trzeba będzie zmierzyć się z ładowaniem „na mieście”.

Artykuł sponsorowany.