Często powtarzamy, że ludzie lepiej zbadali kosmos niż własną planetę, a szczególnie oceany znajdujące się na Ziemi. I choć czasem te słowa wydają się niedorzeczne, to biorąc pod uwagę tego typu znaleziska, mogą one mieć w sobie trochę sensu. Chodzi o odkryty przez naukowców masywny wulkan, a raczej jego pozostałości.
Formacja znajduje się na australijskim wschodnim wybrzeżu. 2000 metrów pod wodą badacze natknęli się na coś, co określili mianem „cmentarza dla wulkanów”. Pod powierzchnią oceanu znajduje się tam bowiem wiele wymarłych, podwodnych wulkanów. Naukowcy dokonali tego znaleziska zupełnie przypadkowo. W czasie innych badań natknęli się jednak na kilka wulkanicznych szczytów, które wcześniej nie zostały opisane.
Wulkany wymarły dość dawno temu i nie wykazują żadnej aktywności. Niektóre z nich mają wysokość sięgającą nawet pięciu kilometrów. W ich pobliżu znajdują się mniejsze szczyty, co wskazuje na aktywność tych formacji w przeszłości.
Naukowcy odpowiedzialni za odkrycie uważają, że owe szczyty są powiązane z rozpadem Australii i Antarktydy, do którego doszło ok. 30 milionów lat temu. Co ciekawe, obecnie w tamtym obszarze tętni życie. Badacze zaobserwowali dziesiątki humbaków pływających w okolicach wulkanicznych szczytów. Zdaniem naukowców formacja stanowi swego rodzaju podwodny drogowskaz dla migrujących zwierząt.
[Źródło: bgr.com; grafika: CSIRO]
Czytaj też: NASA zamierza ochronić ludzkość przed superwulkanem